Bilety których nie było

in #tematygodnia6 years ago (edited)

globe-3383088_1280.jpg
autor zdjęcia - pixabay.com

Był maj, kolejny monotonny poranek w pracy. Pracy, której z całego serca nie cierpiałem, ale mimo wszystko, każdego dnia stawiałem się punktualnie w biurze. Pracowałem tam już przeszło osiemnaście miesięcy i nic nie zapowiadało tego, że byłbym w stanie uwolnić się z tej pułapki monotonni i wyścigu szczurów.

Siedziałem więc w biurze, przy swoim komputerze, podłączyłem się do sieci i czekałem na pierwszy telefon od niezadowolonego klienta. Ku mojemu zdziwieniu telefon milczał. Miałem czas by przenieść się w myślach tam dokąd zawsze chciałem pojechać – do Ameryki Południowej. Od zawsze marzyłem, żeby zostawić wszystko za sobą i wyjechać z biletem w jedną stronę. Zacząłem z ciekawości przeglądać strony linii lotniczych i szukać połączeń między Londynem a tymże dalekim kontynentem. W międzyczasie odebrałem kilka telefonów, ale w moim umyśle była już tylko jedna myśl – wyjechać. Napisałem wiadomość do mojej ówczesnej „jeszcze” narzeczonej, że znalazłem tanie połączenie do Peru i co ona myśli o moim pomyśle. 5 minut później otrzymałem sms - zgodziła się! W moim życiu pojawił się sens i cel, którego tak mi brakowało. W końcu wiedziałem po co pracuję i dodawało mi to energii. Za 7 miesięcy koszmar miał się skończyć, a rozpocząć najlepszy okres mojego życia.

Dzień wypłaty, zakup biletów, wszystko szło według planu. Kartki w kalendarzu opadały na podłogę jedna po drugiej i to co miało być naszym wspólnym wyjazdem i przygodą życia, powoli zamieniało się w kolejny koszmar. Entuzjazm u mojej byłej dziewczyny jak szybko zapłonął, tak szybko zgasł i wyjazd stał się zapalnikiem każdej kłótni. Stwierdziła, że nigdzie nie wyjedzie, bo nie będzie jej stać i mogę sobie jechać sam jeśli chcę. Nie wyobrażałem sobie tego wyjazdu bez niej. Ale jej priorytetem w życiu stało się znalezienie stabilnej pracy, odbijanie karty 5 dni w tygodniu, 8h na dobę, posiadanie kredytu na pół życia i egzystencja od weekendu do weekendu.

Nie mogłem się z tym pogodzić. Zacząłem brać coraz więcej nadgodzin, żeby spłacić swoje zaległości oraz odłożyć cos na życie, gdy nie będzie przychodów. Kiedy się dowiedziałem, że moja była pożyczyła pieniądze od swojej kuzynki i przegrała je na zakładach bukmacherskich, zaoferowałem oczywiście pomoc w spłacie tego długu, byleby ze mną wyjechała. Byłem tak zaślepiony miłością i zdesperowany, żeby opuścić Londyn i doczesne nudne, szare życie.
Każdy dzień to była walka. Rano walczyłem sam ze sobą, żeby wstać, czasem szósty dzień z rzędu o 6 rano, do pracy i przetrwać tam 12 godzin. Następnie walczyłem z nią na argumenty.

  • Jedziemy! Będzie super, oderwiemy się od wszystkiego.
  • Nie! Sam jedź, nie jadę nigdzie! Nie stać mnie, będę pracować.

I tak na okrągło, przez telefon, smsy i w 4 oczy.

Nastał grudzień. Nigdy nie byłem tak zmęczony swoim życiem jak wtedy. 23 grudnia byłem po raz ostatni w biurze. Odniosłem mały sukces - zwolniłem się. Przekonałem moją ex do wyjazdu i do spakowania wszystkich rzeczy, na wypadek gdybyśmy mieli wrócić i zamieszkać z tymi samymi ludźmi. Ona też swojego słowa dotrzymała i nie miała odłożonego złamanego grosza, a tylko dług u kuzynki.

Spędziliśmy święta i nowy rok w Szkocji wraz ze znajomymi, następnie pożegnaliśmy nasze rodziny w Polsce i gotowi jak nigdy wróciliśmy do Londynu, żeby stamtąd zacząć odbudowę naszego związku i przygodę życia.
Pierwszy lot linią RyanAir odbył się bez niespodzianek i po kilku godzinach byliśmy już w Madrycie, gdzie czekał nas kolejny lot, tym razem Iberią do stolicy Peru - Limy.

Po odczekaniu swojego w kolejce po karty pokładowe, podaliśmy paszporty i w odpowiedzi usłyszeliśmy, że naszych biletów nie ma! Szok, złość, rozgoryczenie, niedowierzanie, nie potrafię opisać swoich uczuć z tamtej chwili. Nie mogłem w to po prostu uwierzyć. Dostałem kopię wydrukowanego maila, gdzie na samym dole, po hiszpańsku, napisali mi, że mieli problem z płatnością i jeśli w ciągu 48h nie zadzwonię i nie potwierdzę to anulują rezerwację. No i anulowali, bo nie przeczytałem tego maila w całości. Byłem pewny, że pieniądze zostały przelane na konto Iberii. Wziąłem telefon i nie patrząc na koszty roamingu, zadzwoniłem do banku, tam zaś usłyszałem najgorsze – NIGDY takiej transakcji nie było. W oczach mi pociemniało, nie wiedziałem co robić. Nie było mnie stać, żeby kupić bilety z dnia na dzień. Klamka zapadła – wracamy do szarego i znienawidzonego Londynu.

Poznałem uczucie bezsilności i zrezygnowania. Coś co było na wyciagnięcie ręki, znów było bardzo daleko. Moja była narzeczona odniosła swoje kolejne zwycięstwo i przekonała mnie, żebym sam poleciał, a ona zostanie w Londynie i będzie na mnie czekać. Zgodziłem się, bo wiedziałem, że tak naprawdę nie miałem być tam sam. Mòj stryj z żoną już tam byli i czekali na mnie. Ostatecznie, wspólnie podróżowaliśmy 2 miesiące przez Peru, Boliwię i Brazylię.

Po powrocie było jeszcze gorzej niż przed wylotem. Jeszcze więcej nas różniło, nie miałem gdzie się podziać. Wynajmowałem mały pokoik 2x3m, mieszkaliśmy osobno i nic nie zapowiadało zmiany na lepsze.
Czara goryczy przelała się, gdy zaproponowałem abyśmy razem zamieszkali. W odpowiedzi usłyszałem, że jeśli będę płacił 3/4 rachunków, to wtedy coś z tego może będzie. To otworzyło mi oczy do końca i sprawiło, że cała miłość uleciała ze mnie niczym dusza po śmierci. W listopadzie ostatecznie się rozstaliśmy.

Znów poczułem się szczęśliwy, wolny i niedługo potem poznałem Monikę. Jesteśmy razem od półtorej roku i mogę śmiało stwierdzić, że była to miłość od pierwszego kliknięcia, ponieważ poznaliśmy się online. W tej chwili razem podróżujemy po Ameryce Środkowej i Południowej, bo jak się okazało, mieliśmy takie samo marzenie – rzucić wszystko i wyjechać. Tym razem wszystkie bilety były opłacone i jest tak jak być powinno. Osobiście nie wierzę, że tamta rezerwacja była przypadkiem, a jeśli jednak, to jestem wdzięczny temu przypadkowi za uratowanie mi życia!

Post zgłaszam do tematu nr 3 – „Pech, który zamienił się w szczęście…lub odwrotnie”, tematy tygodnia #34.

YDXJ4261.jpg
Z Moniką podczas podroży przez Kubę w Lutym tego roku

Sort:  

Nic nie dzieje się przypadkiem😀 Szlifuj języki😜 Fajna z was para.

Hiszpański już znam komunikatywnie :)

O jaka słodka historia! :) Unikajmy toksyczny ludzi i czytajmy maile do końca (a może lepiej nie ;) Niezły globusik przy okazji, wiekowy :)

W tej sytuacji bardzo dobrze, że nie przeczytałem :) a toksyczne osoby zostały już usunięte z mojego życia i żyje się dużo łatwiej :)

O jaka piękna, budująca historia!
Cudownie Wam razem w tej PODRÓŻY :)

Dziękuję! :))

Cieszę się, że zrobiło się ładnie zanim zdołało się zrobić bardzo brzydko. Czekam na relację z pieczenia chleba.

Obiecałem to będzie! Może nawet post zrobimy :)

No ja myślę!

No to niezła historia. Maile to pewnie teraz czytasz po trzy razy? 😉
Szanuję mocno za decyzję i trzymam za Was kciuki! 👊

Teraz znam hiszpański i czytam do końca, chociaż nie żałuję że tamtego nie przeczytałem :)

Jestem przekonana, że tak właśnie miało być, gdyby nie to, być może tak szybko byście się nie poznali ;) 3mam kciuki i powodzenia! :)

Gracias! Dziękujemy, właśnie tak miało być! :)

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.031
BTC 61238.65
ETH 2634.71
USDT 1.00
SBD 2.46