DEMON, ANIOŁ, MUZA. KOCHANKA WITKACEGO
SUPERMODELKA?
Opowiem wam o Supermodelce.
I tak miałam już kiedyś to zrobić, chociaż z zupełnie innego powodu, niż ten, czyli zasugerowany w bieżących TT wątek: "Supermodelka".
(Czy ktoś jeszcze może pamięta ten mój artykuł sprzed kilku miesięcy? Właśnie w jego końcówce zapowiadałam, że przedstawię kiedyś postać tej kobiety.)
Opowiem Wam o tej charakternej, rudej dziewczynie, której historia odbiła się echem w życiorysach wielu, wielu ludzi.
W życiorysach arcyciekawych ludzi jej epoki - wielkich, ekscentrycznych, i zupełnie wyjątkowych.
Ale i w życiorysach zupełnie zwykłych ludzi; szarych, zahukanych, zagubionych. Ostatkiem sił walczących o swoje przetrwanie.
W ogóle: co to za kobieta!
Ile piękna, ile pasji, miłości, namiętności, ile serca.
Ilu wspaniałych mężczyzn miała wokół siebie!
I to jej jedno spiżowe zdanie, które zostało we mnie na zawsze, odkąd się na nie natknęłam. ❤️
Będzie o tym poniżej.
Ale po kolei.
RUDA PIĘKNA BRZYDULA:
Na jej postać wpadłam zupełnie przypadkowo, zafascynowana swego czasu, zakręconą i psychodeliczną osobą Witkacego.
(nawiasem:
w sumie to nieco zabawne, że to właśnie Witkac, mawiał o tej Kobiecie czule i szyderczo: Wulgarny Demon, Dziwaśka, Pani Akne.. aż się prosi skomentować: "i kto to mówi!!"; noo, ale nie bądźmy uszczypliwi)
Tak, Stanisław Ignacy Witkiewicz był zauroczony osobowością i nietuzinkową urodą Ireny Solskiej - bo to właśnie o niej mowa.
Malował ją.
Inspirowała go i intrygowała.
Irytowała i odbierała spokój.
Ruda grzywa, "demoniczne" - jak twierdził Witkacy - spojrzenie, i niecodzienne rysy twarzy.
A przy tym ogromny, kryształowy talent.
SOLSKA - AKTORKA, SKANDALISTKA:
Oto ona. Irena Solska.
Józef Mehoffer, "Portrait of Irena Solska"
Zielonooka, z burzą rudych włosów, obdarzona intrygującą osobowością stała się muzą dla środowiska artystycznego, i modelką dla najznamienitszych artystów swoich czasów.
Aktorka, modelka, skandalistka.
Kobieta niezwykła, odważna, demoniczna, bezkompromisowa.
Honorowa, energetyczna, wyprzedzająca własną epokę.
Irena Solska urodziła się 8 kwietnia w roku 1875.
I nic nie zapowiadało, że będzie aktorką, świetnie zapowiadała się raczej jako malarka.
Jej matka właśnie była malarką i kładła duży nacisk na rozwój córki w tej właśnie dziedzinie sztuki. Jednak po lekcjach rysunku, Irenka zaczęła się wymykać na lekcje aktorstwa.
Zadebiutowała w 1896 roku w sztuce "Hrabia Rene". Kreacja młodej, pięknej, rudej aktorki nie przeszła bez echa. Krytyka przyjęła jej debiut z zachwytem.
Solska zaczęła przyjmować wiele ról.
Potrafiła doskonale wykreować każdą kolejną postać w jaką miała się wcielić. Stała się jedną z najbardziej pożądanych aktorek swoich czasów.
Dzięki swojej oryginalnej urodzie, mogła wcielać się w kreacje bardzo charakterystyczne, wymowne i na długo pozostające w pamięci widzów.
Potwierdziła swój talent zarówno w dramacie współczesnym, jak i klasyce.
Witkacy, "Portret Ireny Solskiej z mężczyzną"
Nie obyło się też bez skandali.
Kiedy w pałacu pod Baranami, po premierze jednego ze spektakli „Zielonego balonika”, Irena Solska publicznie zapaliła papierosa, obraz ten wstrząsnął całym Krakowem, a hrabina Potocka zemdlała :)
Dotąd żadna kobieta, nie ośmieliła się tego zrobić publicznie.
Ale chyba największy obyczajowy skandal oraz protesty kurii, wywołała innym razem, gdy jako tytułowa bohaterka w sztuce "Lady Godiva" Leopolda Staffa, wjechała na scenę na koniu! Całkiem naga, zasłonięta jedynie przez swoje bujne, długie, rude włosy.
SOLSKA - MUZA, MODELKA:
Niewiele polskich dziewcząt doczekało się takiej ilości swoich portretów, wychodzących spod pędzla takich Znamienitości - ile ma Ona.
Jak widzicie, staram się ubarwić ten artykuł niektórymi z jej licznych portretów :)
Czy była piękna? Jak oceniacie?
Ruda grzywa bujnych włosów, nieregularne rysy twarzy, długi nos, demoniczne spojrzenie, zawadiackie gesty i zachowanie.
Nonszalancja.
Według mnie była piękną brzydulą. Zdecydowanie miała coś w sobie.
Stanisław Wyspiański, "Irena Solska"
Kiedy Ludwik Solski zobaczył ją po raz pierwszy (to nie jest zbieżność nazwisk, tylko jej przyszły małżonek :), to określił ją jako "stworzenie chude, trochę niesamowite, trochę niewydarzone, śmieszne, dziwaczne, prawie brzydkie, diablo kuszące i zdolne".
A później co?
Później błagał, by została jego żoną.
Pomyślelibyście po takim początku, że to preludium do wspólnej przyszłości? (niech zrezygnowani nabiorą nadziei :)
Pierwsze wrażenie nie zawsze jest wyznacznikiem kolei rzeczy.
WITKACY
Wracając do Witkacego i ich burzliwego związku, to niestety niewiele wiemy o ich relacji, bo prawie cała korespondencja spłonęła, a pamiętnik aktorki został ocenzurowany.
Poznali się na jednym z wieczornych kabaretów w Zielonym Baloniku w 1908 roku.
Ich romans był szalony, żywiołowy i namiętny, tak jak i sami kochankowie.
Wiemy jedynie, że cierpiący po miłosnym zawodzie Stanisław Ignacy Witkiewicz uwiecznił aktorkę w swojej powieści jako Akne Montecalfi - kobietę demoniczną, mroczną i nieokiełznaną, będącą przekleństwem młodego Bunga i zarazem źródłem wszelkiego zła.
I wiemy, że poświęcił jej wiele swoich malarskich prac.
Witkacy, "Pani Akne jest ciężkostrawna"
Zachował się za to bardziej znany i dojmujący fragment jego listu do Solskiej, w którym można przeczytać słowa miłości zapisane w Jego charakterystycznym stylu:
"Kocham Cię ciągle i coraz inaczej. Mam przeczucie nieskończonych możliwości.
Czekam.
Całuję wszystkim wszystko w Tobie"
INNI MALARZE, ARTYŚCI, PISARZE:
Oprócz Witkacego Irenę Solską portretowali chociażby Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski i Wojciech Kossak.
Zachowało się także bardzo wiele jej portretów pędzla Stanisława Eliasza Radzikowskiego, Aleksandra Augustynowicza, Stanisława Wyspiańskiego, Zbigniewa Pronaszki.
Witkacy, "Portret Ireny Solskiej"
Tadeusz Boy-Żeleński nazywał ją "egerią symbolizmu, modernizmu i dekadentyzmu".
Jarosław Iwaszkiewicz powiedział: "była dla mnie symbolem Młodej Polski", a zakochany w niej Jerzy Żuławski specjalnie dla niej napisał: „Erosa i Psyche”.
Jacek Malczewski, "Portrait of Irena Solska"
SCHYŁEK KARIERY SCENICZNEJ:
W dwudziestoleciu międzywojennym grała już znacznie mniej.
Zaczęła ciężko chorować na wyjątkowo przykrą odmianę Parkinsona. W początkowym stadium choroby, Solska próbowała opanować to drżenie ciała. Ale objawy tej choroby nasilały się coraz bardziej. Powodowały ustawiczne i coraz mocniejsze drżenie kręgosłupa, głowy, rąk, a nawet załamywanie się głosu - co definitywnie wykluczyło ją z działalności scenicznych.
Po raz ostatni w sztuce wystąpiła w 1938 roku jako Wdowa w "Balladynie" Słowackiego, na deskach Teatru Narodowego.
W dwudziestoleciu międzywojennym także, o czym wie niewielu - prowadziła w Warszawie własny Teatr, który podejmował jedne z najśmielszych eksperymentów scenicznych tamtych lat.
Po wojnie już na scenę nie wróciła.. :(
Leon Wyczółkowski, "Irena Solska"
Ciekawa postać, prawda?
Już brzmi nieźle, i na tym jej historia mogłaby się skończyć, bo już byłaby wyjątkowa i nadzwyczajna!
Ale to jeszcze nie koniec, nawet jeszcze nie dotarłam w niej do Meritum.
Czasem bywa tak, że życiorysem jednego człowieka, można by obdarzyć kilka różnych osób.
OKUPACYJNE LOSY SOLSKIEJ:
Na karierze artystycznej życie Solskiej się jednak nie skończyło.
Miało jeszcze inny, zupełnie nieprzewidywalny wymiar.
Wymiar piękny, potężny, głęboki i nieprzeceniony.
Ciekawa rzecz, że dowiadujemy się o tym jakby niechcący.
Z ust osób trzecich, postronnych.
Sama Solska, choć przez lata prowadziła własne dzienniki, nigdy i nigdzie o tym nie wspomniała!
O czym nie wspomniała?
Nie wspomniała, jak wielu ludziom udało jej się pomóc.
Pomóc uciec, dać kryjówkę, dać pracę, dać nocleg, wreszcie dać ocalenie.
WOJNA:
Zatem nastaje wojna.
Irena Solska na początku wojny, jak wielu innych artystów dostaje gratyfikację.
Jej gratyfikacją był spirytus.
Sprzedała go i kupiła za niego wełnę. To posuniecie rozpoczęło cały cykl działań o dalekosiężnych skutkach.
Irena Solska zajęła się ogromnie ryzykownym biznesem i prowadzeniem działalności, dzięki której miała środki, aby móc utrzymać siebie, oraz pomagać innym,
np. mogła mieć dojścia do wielu cennych w tamtych czasach źródeł dochodu, a także mieć dostęp do ówczesnej siatki liczących się instytucji.
Tym samym wykazała się ogromnym zmysłem organizacji, odwagą, przedsiębiorczością i wielkim hartem ducha.
WEŁNIANY BIZNES:
Na czym polegał jej "wełniany biznes"?
Solska zaczęła pomagać żonom internowanych oficerów. Oficerowe, przyzwyczajone do tego, że obsługuje je służba, teraz były bliskie postradania zmysłów; zostały same w pustych domach i zaczęły przymierać głodem.
Solska wymyśliła sposób, żeby te kobiety mogły zacząć same zarabiać na siebie i przestały myśleć o swoich nieobecnych mężach: namówiła je mianowicie na zakup warsztatów tkackich i na zajęcie się rękodziełem.
Dzięki temu zbawiennemu zajęciu, mogły się utrzymać: z jednej strony właśnie te oficerowe, z drugiej: ocalałe dziewczyny z getta, które także rozpaczliwie potrzebowały wtedy pracy.
Ale wełna - to nie był jedyny sposób, w jaki Solska pomagała wtedy ludziom.
Ilość historii i różnych doniesień o jej niezwykłej brawurowej odwadze, skromności i serdecznej ludzkiej trosce - zaczęła płynąć szerokim strumieniem stosunkowo niedawno. O wielu arcyciekawych świadectwach jej odwagi - dowiadujemy się właściwie dopiero po jej śmierci.
Mieszkanie Solskiej, w którym znalazło schronienie tak wiele osób, (pewnie sama Irena nie umiała by ich zliczyć), jest znane i często opisywane przez wielu różnych ludzi którym pomagała.
Przechowywała, szukała bezpieczniejszego schronienia, karmiła, ubierała, pomagała na wszelakie sposoby; wyrabiała im różnego rodzaju dokumenty, załatwiała kwity, potwierdzenia, meble, ubrania, żywność.
"ALEŻ!!"
Sama Irena o zaledwie jednym przypadku pewnego ocalenia - napisała tylko raz, w liście do swojej córki.
Właściwie tylko napomknęła, jakby mimochodem, odnosząc się do pewnego wątku związanego z ocaleniem Zofii Szymańskiej.
Zofia Szymańska była lekarzem, neuropsychiatrą - kolejną osobą ocaloną przez Solską w czasach okupacji.
Kiedy pewnego dnia dr Szymańska znalazła się na ulicy, bez szansy na nocleg, zupełnie bezradna i zagubiona, przypomniała sobie o dawnej znajomości z Ireną.
Gdy Zofia zadzwoniła do Solskiej, ta przybyła na umówione miejsce w 15 minut. Zabrała ją do siebie, dała jej się wykąpać, ochłonąć, zapewniła wsparcie i nocleg, a nawet podarowała jej własną koszulę nocną.
A nazajutrz pomogła jej załatwić bezpieczniejsze schronienie.
Zaopiekowała się swoją dawną znajomą z troską i czułością, dając z siebie więcej niż sama sucha powinność mogłaby sugerować.
I właśnie do tego fragmentu tej historii, odnosi się sama zainteresowana - Irena Solska, do której docierają te podziękowania, przekazane jej w końcu przez córkę.
Posłuchajcie tego.
Gdy Irena Solska słyszy te pochwały, zachwyty i zwykłą wdzięczność za to ile dobrego zrobiła, prostolinijnie się odżegnuje:
"-Ależ! Nie zrobiłam niczego nadzwyczajnego!
Pani Szymańska niczego mi nie zawdzięcza, zrobiłam tylko to, co należało zrobić.
Robiłam, to co powinnam."
Ściska mnie w sercu za każdym razem, gdy sobie przypominam o tych jej prostolinijnych słowach. ❤️
Tylko tyle mieć do powiedzenia na temat tak wielu ocalonych przez siebie ludzkich Istnień?!
Tyle lat wykazywała się niezwykłą odwagą, desperacją, pomysłowością. Pracowitością, ofiarnością i sprytem.
I na to wszystko - tylko ten jeden komentarz!
Bo to jest w sumie jedyna wzmianka, w której Solska odnosi się do swojej wieloletniej działalności okupacyjno - wyzwoleńczej.
Po prostu: "TAK NALEŻAŁO!"
Kropka.
JESZCZE KILKA INNYCH ŚWIADECTW:
Apolonia Starzec tak wspomina swoją wybawczynię:
"Irena Solska wielokrotnie wspierała mnie psychicznie, podtrzymywała moją wolę życia i tworzyła warunki, dzięki którym mogłam zachować poczucie własnej wartości i godności.
Zapewne zabrzmi to patetycznie, ale to właśnie dzięki Irenie Solskiej mogłam nadal wierzyć we własne człowieczeństwo. Zawsze traktowała mnie z szacunkiem, sympatią, życzliwością i troską."
A tak o niej opowiedział pisarz Jerzy Zawieyski w 1939 roku:
"Ubrana w długi szary płaszcz, w butach, z plecakiem na ramionach, z kosturem w ręce, w chustce jaskrawej na głowie, siwa, już nie ruda. Była tak niezwykła, przykuwająca uwagę, że przechodnie odwracali się za nią, uderzeni jej wyglądem, jej całą oryginalną sylwetką".
Prof. Władysław Bartoszewski opowiadał o Irenie Solskiej jako "o bardzo ofiarnej działaczce Rady Pomocy Żydom "Żegota".
Adolf Berman, także należący do Rady, stwierdził, że "Irena Solska przyjęła w czasie okupacji najcięższą i najbardziej niebezpieczną rolę - opiekunki Żydów. (...)
Przez jej mieszkanie przechodziły dziesiątki spraw; każda z nich była sprawą życia i śmierci. I ona ratowała w ostatniej chwili, gdy już nie było innego wyjścia."
(..)
Piękna, piękna kobieta.
Jak mawiają Amerykanie: piękna w środku i piękna na zewnątrz. ❤️
Irena Solska (1877-1958)
-aktorka, modelka, reżyser, dyrektor teatru, działaczka, członkini Stowarzyszenia "Dzieci Holocaustu", obrończyni słabszych, opiekunka Żydów, niosąca Nadzieję, wybawca.
Demon, Anioł, Muza..
Tekst ten nawiązuje do drugiego tematu TT:
"Lisa Fonssagrives - uznawana za pierwszą supermodelkę"
BIBLIOGRAFIA:
http://www.e-teatr.pl - "Włosy trzeba mieć blond"
https://www.rp.pl - "Uratowana po aryjskiej stronie"
http://www.teatr-pismo.pl/przestrzenie-teatru/1007 "Wyobrażać niewyobrażalne"
http://www.wysokieobcasy.pl - "Gwiazda po drugiej stronie muru"
https://pl.wikipedia.org/wiki/Irena_Solska
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ:
(wg. kolejności):
-Józef Mehoffer, "Portrait of Irena Solska" - DESA - Auction House
-Witkacy, "Portret Ireny Solskiej z mężczyzną" - commons.wikimedia.org
-Stanisław Wyspiański, "Irena Solska" - culture.pl
-Witkacy, "Pani Akne jest ciężkostrawna" - niezlasztuka.net
-Witkacy, "Portret Ireny Solskiej" - kulturalna.warszawa.pl
-Jacek Malczewski, "Portrait of Irena Solska" - day.kyiv.ua
-Leon Wyczółkowski, "Irena Solska" - pl.wikipedia.org
-Irena Solska - Zbiory Muzeum Historycznego Miasta Krakowa
-Witkacy, "Irena Solska" - wysokieobcasy.pl
-Irena Solska - polona.pl
-Irena Solska - kultura.onet.pl
Cudny post!
dziękuję! ❤️
Nie wspomniałaś o odznaczeniach państwowych
https://pl.wikipedia.org/wiki/Irena_Solska
racja, dziękuję że dodałeś.
swego czasu przeczytałam o Niej mnóstwo materiałów i nawet już teraz nie umiałam dotrzeć do tamtych wszystkich najciekawszych :(
a takie historie warto doceniać i upamiętniać
Możesz wyedytować i dodać pod bibliografią na przykład, wtedy artykuł będzie kompletny.
done
Ciekawie napisane, ciekawa historia.
Posted using Partiko Android
:)
Bo rudy to nie kolor, tylko charakter ;) Niemniej, super post - zawsze warto poczytać o ludziach, którzy wiedzą, co jest ważne, a przy tym nie szukają poklasku i po prostu robią "co trzeba". Pozdrawiam! =]
faktycznie kochana, już to gdzieś ustalałyśmy :)
😘