[TemaTygodnia] Biegi w Polsce - rasizm, czy walka o ducha sportu?

in #tematygodnia6 years ago

Przez przeoczenie ten tekst nie załapał się do edycji konkursu, która zakończyła się dwa tygodnie temu. Lukmarcus zalecił, aby wystartował w jednej z kolejnych edycji Tematów Tygodnia. Temat pierwszy 31 edycji konkursu pasuje idealnie do poruszanego problemu. Postanowiłem więc ponownie zgłosić tekst. To tyle tytułem wstępu i ewentualnym oskarżeniom o plagiat/autoplagiat.

Ruch to zdrowie

Ruch ma nieoceniony wpływ na zdrowie człowieka i raczej nie trzeba do niego przekonywać. Po zakończeniu powszechnej edukacji, każdy musi zadbać o to samemu. Jedni wybiorą pływanie, inni siłownię, tacy jak ja - próby kopania się w amatorskim klubie piłki nożnej. W ostatnich latach dużą popularność zyskało jednak bieganie. Masowość tego sportu przekonuje, że społeczeństwo chce aktywnie spędzać czas. Chyba nie ma gminy, w której nie byłyby organizowane amatorskie biegi.

Bieganie stało się sposobem na życie. Osobiście nie do końca rozumiem fenomenu tej swoistej subkultury, chociaż sam mam tęsknotę za wolnym czasem i czasem na regularne treningi biegowe. Z zapaleńcami łączę się jednak w ich ostatniej walce. Dla mnie to bój o ducha sportu i pozostawienie pewnego rodzaju królestwa dla amatorów.

Rasistowski regulamin

Co się dzieje z tym bieganiem? Otóż w ostatnim czasie kraj obiegła afera prosto ze Skarżyska-Kamiennej. Jak w innych miastach polski odbywają się tam masowe, amatorskie biegi. Lokalne stowarzyszenie organizowało takie wydarzenie. W tym roku do regulaminu dodali zapis, że biegać może każdy, ale tylko osoba przynależąca do narodu polskiego może otrzymać nagrodę pieniężną. I się zaczęło… Pewien znany ośrodek nie mniej znanego oszusta stwierdził, że zapis jest rasistowski, ksenofobiczny, czy tam faszystowski. Patronat nad biegiem miał prezydent miasta, więc i jemu się dostało. W ślad za sygnalistami poszły media. Tendencyjny reportaż w TV24, jednoznaczne potępienie i zadowolenie politycznego aktywu. Nikogo nie zainteresowały przyczyny tego typu regulaminów.

Domniemam, że słowo „naród” pojawiło się w związku z wydarzeniami sprzed roku. Wtedy bieg wygrał obywatel Ukrainy, który posiada Kartę Polaka. Pewnie nie chciano go wykluczyć i pokazać, że może biec oraz wygrać główną nagrodę. Ukrainiec mógł zgarnąć około 1000 zł. Niestety – po nagonce różnych środowisk, organizatorzy zmienili zapis na bardziej wykluczający. Od tego momentu nagrodę mógł zdobyć jedynie pełnoprawny obywatel naszego kraju. W mojej ocenie tolerancja zjadła swoje dzieci i z lepszego przepisu powstał gorszy, bo wykluczający Polonię. Wobec powyższego nasuwa się pytanie – co zatem skłoniło organizatorów do takich wykluczeń przy aprobacie samych sportowców?

Duch sportu na dopingu

Amatorski bieg w Skarżysku pokazał, że organizatorzy mieli rację. Nic w nim nie było nadzwyczajnego aż do mety. Takie biegi nie mają kontroli antydopingowej, często odległość nie zgadza się co do milimetra, ale nie powinno chodzić o to w rekreacyjnym bieganiu. Liczy się sport i dobra zabawa. Zgłosiła się masa ludzi, którzy biegają rekreacyjnie oraz zawodników - amatorów z okolicy, którzy nie zarabiają tym na życie. Wszyscy biegli, cieszyli się, a na końcu wygrał obcokrajowiec.

Tutaj wchodzimy do wrót piekła. Zawodnik ten zapisał się jako anonim. Po przekroczeniu mety okazało się, że jest to Abderrahim Elasri z Maroka. W myśl regulaminu należał mu się puchar i zaszczytne – pierwsze miejsce. Ten jednak obraził się i nie chciał otrzymać nagrody. Czemu? Poszło o pieniądze. Powiedział tylko, że na tego typu amatorskich imprezach zarabia na życie. Dosyć ciekawe podejście do tematu tego utalentowanego zawodnika. Może powinien zostać zawodowcem?


Fot. Abderrahim Elasri źródło: Echo Dnia

Elasri zawodowcem już „był”. Został mistrzem Maroka w biegu na 10 000 metrów w 2009 rokuCztery lata później wpadł na dopingu. Zażywał EPO, za co otrzymał 2 lata dyskwalifikacji. Po odbyciu kary stwierdził, że kończy z bieganiem i zakończył karierę. Od tego momentu pojawia się na amatorskich biegach, gdzie nikogo nie stać na kontrole antydopingowe. Zarabia w ten sposób na życie i potrafi objeżdżać biegi dożynkowe lub świąteczne, w których przewidziana jest nagroda pieniężna.

Czarna Afryka i managerowie spod ciemnej gwiazdy

Pamiętacie Olisadebe? Reprezentant Polski w piłce nożnej, który miał całkiem niezłą technikę, strzelał bramki i szybko zawojował polskie boiska. Został naturalizowany oraz kopał piłkę z orzełkiem na piersi. Jako młody i zdolny piłkarz osiągał sukcesy, a jego kariera pięła się w górę. Jako chłopak przed trzydziestym rokiem życia zaczął słabnąć. Kibice widzieli piłkarza, który miał coraz mniej sił, wolniej się poruszał i już nie strzelał jak kiedyś. Pojawiły się spekulacje, co do jego wieku. Nieoficjalnie mówi się, że jego kości są starsze niż metryka w dokumentach. Tego typu przypadki wśród piłkarzy z czarnego lądu były częste. Wszystko za sprawą nieuczciwych managerów, którzy sprzedawali młody, zdolny, perspektywiczny i dobrze wyszkolony „towar” do Europy, inkasując odpowiednie kwoty. Takie pieniądze nie były możliwe, gdyby transferowali piłkarskich „emerytów”. W mojej ocenie to spore oszustwo.

Podobni panowie dziś zarządzają swoimi stajniami „amatorskich” biegaczy. Zawodnicy z Nigerii, czy Etiopii są za słabi, aby liczyć się w mistrzostwach swojego kraju i zrobić międzynarodową karierę. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby pojawiali się w Polsce i objeżdżali dożynkowe biegi, a w ten sposób utrzymali siebie, ale przede wszystkim – managerów. Kierownik ustali program biegów. Tu nie potrzeba być „czystym”, wystarczy szczera chęć wygranych. Dziewięć dni i cztery wygrane. Perełka, która powinna biegać zawodowo, ale z jakiegoś powodu tak nie jest. Forma potrafi utrzymać się nawet imponujące cztery miesiące. Przy tej eksploatacji muszą to być osoby stworzone na obraz greckich bogów. Zawodnicy potrafią wyrobić iście stachanowskie normy. Dziś tu, jutro tam.
Pod znakiem zapytania stoi ich regeneracja oraz zdrowie, co raczej nie przeszkadza ich kierownikom. Dziś biega ten, jutro przyleci tamten, kogo obchodzi, czy się nie wykończy?

Zdarzają się przypadki, że trafi się konkurencja. Słabsi biegacze potrafią zejść z trasy, zapakować się do busa i pojechać na kolejny bieg. Rywalizacja sportowa nie ma żadnego znaczenia. Dziś zawodnik szarlatańskiego managera pobiegnie w biegu konstytucji, a jutro o mistrzostwo Zatyłków. Duch sportu umiera. Lokalne społeczności dobrze wiedzą, że dla nich rywalizacja odbywa się poza podium. Amatorzy nie otrzymają pieniędzy na odżywki, czy też nowe buty. Pieniądze zgarną ludzie, którzy objeżdżać będą kraj jeszcze przez jakiś czas i wrócą do zawodowych startów w drugiej lub trzeciej lidze swoich krajów.


Fot. sport.pl

Jeśli bieg w Skarżysku nie będzie przełomem, doskonale wiem, że biegacze nie będą głośno krzyczeć o tego typu oszustwach. Będą obawiać się przyklejenia „mordy” i stania się faszystami. Ich środowisko nie będzie się rozwijać, demotywować będzie bezradność wobec biegowych Zdzisiów Kręcinów, a „amatorzy” po odbyciu kary za EPO będą bezkarnie przyjmować pieniądze, których spora część trafi do wspomnianych Zdzisiów. Ich wyrzeczenia pójdą na marne, a polskie kluby nigdy nie wyłowią nieoszlifowanych diamentów, z których będziemy mogli się cieszyć podczas oglądania największych imprez biegowych. Po raz kolejny dzikie środowiska polityczne przyczynią się do zabicia ducha sportu.

Artykuł zgłoszony do 31 edycji Tematów Tygodnia. Temat numer 1 - "Bieg na orientację".

Sort:  

Jeśli to są biegi amatorskie to po co nagroda pieniężna? Nie lepiej dać puchar i medal? I tak zostałby zachowany ten duch sportu. A nie w taki sposób, że wyklucza się kogokolwiek - niezależnie od motywacji dla jakiej ten ktoś biega. To tak jakby zabronić bobsleistom z Afryki startować w olimpiadzie bo olimpiada zimowa jest dla krajów w których jest zima ze śniegiem i lodem. Może określenie tej sytuacji rasistowską jest lekką przesadą ale z duchem sportu na pewno nie ma nic wspólnego.

Jeżeli byłbym wójtem gminy i chciałbym zrobić zawody dla lokalnych mieszkańców, to będzie to wykluczenie niezgodne z duchem sportu? Biegacz też człowiek i potrzebuje kupić buty i inne przydatne rzeczy. Ja bym np. chciał nowe rękawice bramkarskie kupić :)

Jeżeli byłbym wójtem gminy i chciałbym zrobić zawody dla lokalnych mieszkańców, to będzie to wykluczenie niezgodne z duchem sportu?

Moim zdaniem tak. Skoro już powołałeś się na ideę ducha sportowego, które w moim mniemaniu ma ludzi łączyć, propagować zdrową rywalizację i zdrowy tryb życia to gdzie jest tu miejsce na wykluczenie? Ty nie pobiegniesz bo nie jesteś Polakiem. Nawet w olimpiadzie w Berlinie w 1936 r. urządzanej przez faszystów wzięli udział czarni sportowcy (choć Niemcy wykluczyli ze swojej kardy chyba większość sportowców pochodzenia żydowskiego).

Biegacz też człowiek i potrzebuje kupić buty i inne przydatne rzeczy.

Zgadza się. Ale zastanówmy się o co chodzi? O ducha sportowego czy o zwykły wyścig po kasę? Dosłownie :-D.

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.13
JST 0.030
BTC 67144.34
ETH 3517.40
USDT 1.00
SBD 2.69