Przełom w historii monetyzacji, czyli rzecz o Steemit z perspektywy 20 lat
Świat gna jak Concorde. Pamiętam Internet sprzed 20 lat. Skrzeczące modemy, lagi i koszmarne rachunki za telefon. To były czasy... Czasy dyktatury TP SA. Do dziś mam w domu książkę z Internetem (z 1999 roku). Są tam wypisane prawie wszystkie polskie strony.
10 lat temu założyłem pierwsze konto na YouTube. 2 lata później na Facebooku. W szczytowym okresie prowadziłem jakieś 20 fanpejdży równocześnie. Pierwsze pieniądze z YouTube wypłaciłem w 2013 roku. Przez pięć ostatnich lat nazbierało się tego 13 tysięcy złotych. Cała kwota poszła na działania mojej fundacji. Środki pozyskiwałem jak się dało: crowdfunding, koszulki, linki referencyjne. Dzięki temu nigdy nie musiałem sięgać po pieniądze publiczne. Grunt to dywersyfikacja. Dziś natomiast myślę o funduszu opartym o kryptowaluty. I mam nadzieję, że Steemit mi w tym pomoże.
Nic nie przychodzi bez trudu. Wiem to doskonale. Mam już jednak dość Facebooka, na którym większość moich postów nie dociera nawet do 1/4 lajkujących. Cóż, jak rzekł niegdyś śp. A. Lepper: "Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi". Marek Cukrowa Góra lubi pieniądze ze sponsorowanych postów. Z JuTubą też nie jest lepiej. Pomijam samą koncepcję AdSense'a, by płacić za kliknięcia w reklamy, dzieląc odbiorców na mniej lub bardziej "dochodowych", w zależności od wieku, zainteresowań, kraju pochodzenia. To osobna kwestia. Mnie bardziej denerwuje arbitralne podejście do publikowanych filmów. Te wszystkie ograniczenia monetyzacji ze wzgledu na poruszany temat. Nagram piosenkę o Katyniu lub zesłaniach na Sybir - źle. Zmontuję relację z trasy German Death Camps - też niedobrze. Nawet "Przesłanie Pana Cogito" Zbigniewa Herberta nie jest odpowiednie dla większości reklamodawców.
W porównaniu z dotychczasowymi kanałami komunikacji Steemit wydaje się być czymś awangardowym. Sam pomysł, by lajki miały wartość, brzmi dość abstrakcyjnie. Gdybym nie miał zielonego pojęcia o kryptowalutach, uznałbym to pewnie za oszustwo. Coś jak mail od Pana Cockruma, w którym prosi o kontakt, bo chce mi przekazać ponad 2 miliony euro darowizny (albo innego spadku).
Na szczęście wiem jak działa blockchain. Dlatego mimo mojego wrodzonego sceptycyzmu, zainteresowałem się Steemitem niemal w tym samym momencie, w którym @kaysh mi o nim napomknęła. Nic zresztą dziwnego, prowadzę fundację. Wiem, jak trudno przebić się z informacją, nie mówiąc już o monetyzacji contentu. Wiem, jak niewielu Polaków jest gotowych wspierać artystów, których lubi. Uważam, że koncepcja, by każdy mógł niejako za darmo dotować to, co uważa za wartościowe, jest bezprecedensowa i może mieć fundamentalne znaczenie dla rozwoju twórczości. A czy tak będzie, to już czas pokaże.
A jeśli już mowa o algorytmach które decydują jakie treści do kogo trafiają to ciekawe jest zagadnienie bańki filtrującej. Targetowanie, podpowiedzi w wyszukiwaniach, cięcie zasięgów; to wszystko sprawia, że zamykamy się w kręgu określonych trendów, poglądów.
Fenomen socjologiczny jeśli się zastanowimy jak to polaryzuje ludzi i ogranicza im pole widzenia. A to wszystko w zamian za wygodę i komfort psychiczny.
Dobrze piszesz, masz coś do powiedzenia. Follow.
I Powodzenia. :)
P.S. Też mam "książkę z Internetem", gdzieś na stryszku...
Dzięki! :) Były też płyty z Internetem. Znaczy ze zgranymi stronami www. Ach, ileż było radości z ich przeglądania bez konieczności płacenia za impulsy!
Zaczyna się cenzura internetów.
Oj, trwa w najlepsze.
Bardzo obiecujące jest to co piszesz! Steem czy kryptowaluty w ogóle mogą rzeczywiście być siłą, która zmieni model działania całych społeczności. O Fundacji Tradycji Miasti i Wsi do tej pory nie słyszałem, ale znam choćby German Death Camps czy Królestwo Bez Kresu (i znowu @kaysh!). Obserwuję i będę wspierał!
Tak pomyślałem sobie pisząc ten artykuł, że gdybym na początku roku zainwestował w bitcoina pieniądze fundacyjne, które były na koncie przed trasą German Death Camps, to miałbym dziś ponad milion złotych, za które można by zbudować mobilne muzeum w autobusie i zorganizować trasę po całej Europie (a może nawet USA). Ech, czasem można sobie pogdybać...
To tylko milion w tę czy w tamtą :D
Ktoś kiedyś powiedział, że odległość między zerem a jedynką, jest większa niż między jedynką a milionem. Coś w tym jest ;)
Masz jakiś związek z tą akcją?
Tak. Działam w fundacji, która ogarniała formalną stronę akcji i dowodziłem karawaną na pierwszym etapie trasy (akcja pod siedzibą ZDF w Moguncji).
Może zrobisz całego posta o tym?
Mam to w planie :)
W zasadzie jedyną poważną wadą Steemitu jest nikła ilość użytkowników. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni :)
Dla mnie to akurat zaleta, bo spokojnie można przejrzeć wpisy, które pojawiają się w POLISH. W innych kategoriach jest kilka postów na minutę i czegoś takiego już się ogarnąć nie da.
Chyba mi spadłeś z nieba :) Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł na projekt, czy dwa... ale chciałbym tam móc wpleść elementy charytatywne.
To czego bym potrzebował natomiast to fundacji (jedna na początek a potem kilka), które byłby chętne i byłby w stanie przyjmować STEEM i SBD jako dotacje.
Powiedz mi, czy z punktu widzenia fundacji, to byłby problem?
Zasadniczo nie byłoby z tym problemu. Kwestia tylko czy działanie wpisuje się w cele statutowe fundacji. Z formalnego punktu widzenia dana kwota staje się darowizną w momencie wypłacenia z giełdy. Co ważne, darowizny przekazywane na cele statutowe fundacji/stowarzyszeń nie są opodatkowane. Poniżej wklejam informację ze strony Instytutu Misesa, który chyba jako jeden z pierwszych NGO w Polsce zaczął przyjmować BTC.
"Darowizna w BTC na rzecz Instytutu Misesa jest dopuszczalna; przedmiotem darowizny mogą być bowiem wszelkie prawa majątkowe, a nawet prawa niemajątkowe, jeżeli mają wartość dla stron umowy darowizny. Darowizną nie jest sama suma pieniężna, a prawo własności do zapisów elektronicznych, które traktuje sę jako towar, ewentualnie – usługę. Wartością towaru jakim jest BTC będzie jego wartość na giełdzie BTC. BTC jest wymieniany przez Instytut Misesa na PLN na giełdzie BTC i przekazywany na oficjalne konto bankowe Instytutu Misesa. Zaksięgowane środki w PLN są wykazywane jako darowizna w sprawozdaniach dla urzędów państwowych."
A co chciałbyś robić?