Mi się ta książka podobała już w liceum, ale pewnie jak bym przeczytał ją teraz to jak napisałaś - znalazłbym więcej odniesień, bo mam większą wiedzę o samej tematyce utworu, jak i lepsze obycie warsztatowe. Szczęśliwie miałem fenomenalną polonistkę w liceum (odpuściła kretyńskie "Nad Niemnem", a "Lalkę" smakowaliśmy kilka lekcji), która umiejętnie zarządzała czytelnictwem w klasie - był kij czyli kartkówka z treści na wstępie, więc nie było siły - trzeba było książkę przeczytać, ale później była i marchewka czyli bardzo zręczna analiza z odwołaniami w kulturze, kontekstem historycznym itp. Byłoby lepiej, gdyby nie pieprzony klucz maturalny, który wypaczał odrobinę lekcje.
A poruszenie listy lektur - ech, to jest nieśmiertelny temat w dyskusji o szkolnictwie, albo nawet narzędzie rządów (sic!), by poruszać wygodne dla siebie tematy ukazane, a jakże, w odpowiednim świetle. Parafrazując odniesienie do Miecia (którego klipy szanuję, ale te o filmach, upraszczanie literatury pięknej mi w jego wykonaniu wybitnie nie podchodzi, za dużo tam ukłonów nakierowanych na ośmieszanie i wyszydzanie dobrych albo chociaż poprawnych dzieł, gdy jego recenzje filmowe są rzeczywiście uwypuklaniem wad szmiry). Good job, government!
Na marginesie i jako reklama czytelnicza - czytałem za to "Marzenie Celta" Llosy, powiązane z tematyką "Jądra ciemności" i przedstawiające proces nagłaśniania ludobójstwa w Kongo, jak również rozterki bohatera związane z zagrożonym karą więzienia homoseksualizmem oraz jego zaangażowanie w irlandzką działalność niepodległościową. Poruszająca historia.
Do tego znakomita książka "Duch Leopolda" Hochschilda - bardzo przystępnie napisana historia o tym, jak Belgia weszła w posiadanie ogromnego Kongo, kim był król Leopold II, jak wyglądał zarząd i praktyki rozgrabiania ziem oraz niszczenia społeczeństw w pogoni za kauczukiem. Kongo było patrymonium, czaicie? W XIX w. było prywatną własnością monarchy. Ale też jest pokazana druga strona barykady - Casement i inny aktywista Edmund Morel doprowadzili przy pomocy wielu ludzi dobrej woli do nagłośnienia sprawy Kongo w mediach, zwrócili uwagę świata, zwł. anglosaskiego na problem Kongo, co przyniosło wymierne efekty.
No właśnie. Zacznę od kontekstu historycznego. Opowiadanie zaczyna mieć zupełnie inny wydźwięk, gdy sięga się po nie mając choćby kilka podstawowych informacji o tym, co się wówczas działo w Afryce. A co tam w szkole? Na historii w tym czasie silna koncentracja na sprawie polskiej. :) Poratować może tylko dobry polonista, który wprowadzi do lektury.
Też miałam świetną nauczycielkę polskiego w liceum. Przeraża mnie, gdy czytam (nawet tu - na steemit) o narzucaniu interpretacji, jedynych słusznych wrażeniach z lektury. Szkoda.
Rządzący ciągle majstrują w oświacie, a wynika z tego tyle, że nauczyciele czasem "orzą" mniej wbrew założeniom systemowym, a czasem bardziej. Jeżeli ktoś prowadzi beznadziejne, nierozwijające uczniów lekcje i tłumaczy to podstawą programową i kluczem maturalnym, to po prostu wpadł w niebezpieczne koleiny, wypalił się zawodowo lub jest smutnym wyrobnikiem bez pasji (ale pamiętajmy też, że 2400 zł brutto dla kontraktowego potrafi szybko obedrzeć z zapału i optymizmu). Tak naprawdę nauczyciel może bardzo dużo - włącznie ze wskazaniem, które elementy lekcji są "pod klucz", a kiedy prowadzona jest całowicie wolna dyskusja.
O Mieciu dwa słowa. "Streszczenia lektur" chętnie oglądane przez uczniów i być może im pomocne są adresowane do tych, którzy nie czytają. Oglądam tylko te, do których chcę się odnieść w tekstach. Śledzę "Masochistę". No i wniosek jest prosty - Miecio koncentruje się na fabule, ciągach przyczynowo-skutkowych. Jeżeli omawiany film kuleje pod tym względem, to Miecio pracowicie, konsekwentnie wszystko wyłapie i zabawnie skomentuje. Jeżeli są podteksty, przekaz między wierszami, to już nie. Pamiętam, że parę razy byłam zaskoczona tym, że nie wychwycił istotnego przekazu a skupił się na jakimś detalu, który wyśmiał. Przy najbliższej okazji sprawdzę, o jakie to tytuły chodziło.
p.s. Ciekawe, jak by Mieć Ulissesa streścił. :)
Mogę tylko napisać: Uwielbiam Ulissesa. I też dzięki nauczycielce z liceum, która twierdziła, że w jej czasach na studiach było modne chodzenie z książką Joyce'a pod pachą, choć nie rozumiało się jej ni w ząb. Czytałem dwukrotnie, ale jak uporam się z secesyjną to wrócę, czyli pewnie nigdy.
E tam zaraz nigdy. W końcu Civil War się w 1865 skończyła, więc i Ty dobrniesz do finału. Chyba że czegoś nie wiem i wciąż gdzieś partyzanci po lasach i bagnach... :D
To jest ciekawe co napisałaś, bo pod koniec dokumentu Kena Burns'a o CW jedna z historyczek mówi, że wojna secesyjna trwa, a najgorsze jest to, iż "ciągle możemy ją przegrać".