Żyjemy w kulturze pisma. Machnięcie ręką na ten fakt i zamknięcie się w świecie komunikacji obrazem i słowem (telewizja, YT, film) to rodzaj samookaleczenia lub po prostu akceptacja własnej indolencji.
Sylabizowanie wystarczy aby zasubskrybować kanał tego czy innego twórcy, zapamiętać, że serial jest o tej godzinie. Nie wystarczy jednak, aby sprawdzić prawdziwość podawanych informacji a nawet odróżnić fikcję od prawdy (na przykład doktor Lubicz proszony o porady z zakresu medycyny), ani nawet (jak to często zalecają twórcy "bardzo dziwnych treści") zweryfikować cokolwiek. Szukanie "prawdy" polega na oglądaniu kolejnych filmów na ten sam temat i coraz głębszym wikłaniu się w wykreowanym obrazie. To właśnie dlatego w czasach, gdy dostęp do wiedzy jest niesamowicie łatwy, obserujemy rozkwit pseudonauki, szarlatanerii, ideologicznych kółek wzajemnej adoracji.