"Pearl" Janis Joplin - wielka płyta kończąca pewną epokę

in #polish6 years ago (edited)

 W czasie mojej niedawnej przeprowadzki zebrałem całą moją kulturę „CD” i „DVD” na jedno miejsce. Tak mnie naszło – ale tego jest sporo. Wielu rzeczy dawno już nie słyszałem i nie oglądałem. Po prostu zbierały kurz, bo w dobie Internetu są w sumie coraz mniej praktyczne w słuchaniu. To może głupio brzmi, ale taki mamy znak czasu. Możemy posłuchać muzyki nie wstając, nie zmieniając płyt. I tak przez tę zmianę technologiczną już od wielu lat nie słuchałem jednej z moich ukochanych płyt z czasów, gdy byłem nastolatkiem. „Pearl” Janis Joplin to do dziś jedno z najlepszych dzieł stworzonych przez kobietę. Oczywiście moim skromnym zdaniem… 

(okładka płyty)


 Janis Joplin miała życie wyjątkowe, mocno rockowe.
Ale także bardzo krótkie… Zapisała się do słynnego „klubu 27”, gdzie należą Jimi Hendrix, Jim Morrison czy też Kurt Cobain. I to, że nie jest z nią najlepiej czuć w tym materiale. Ale to tylko potęguje to co jest jego największą siłą. Doskonałe wrzucenie elementów bluesowych i folkowych zbudowały niezwykłe napięcie samotnej kobiety, która chyba sama wiedziała, że przez aktywne życie w uzależnieniach, które toczyła dobiega końca. Widać to zresztą doskonale w jednym z utworów, gdzie nie ma wokalu. Po prostu nie zdążyła go już nagrać. Album został wydany przecież po jej śmierci.   

(Me and Bobby Mcgee - wersja Live)  

Lista wielkich, ale skromnych utworów na tej płycie powala. Samotność, rozczarowanie i smutek, który miały być chyba osią przewodnią tego dzieła nie są aż tak nachalne, by zabić muzyczną przyjemność. Ale czuć, że to może być koniec. Strasznie mnie dziwi, to podejście ówczesnych gwiazd, które kończyły ze sobą. Niemal wszystkie wracały w ostatnich albumach do bluesa. Muzyki smutnej, ale podtrzymującej na duchu. Joplin będzie zawsze symbolem, że można wyrwać się z głębokiej prowincji, ale pewnych kompleksów stamtąd wyniesionych się tak łatwo wyzbyć nie da.. Śmierć Joplin i innych mistrzów tamtych czasów przypominają nam, jak napięty był to wtedy czas. Ale także budują niezwykłą więź z pokoleniem, któremu o coś chodziło. Warto odkryć jej muzykę na nowo.   
 
 

Sort:  

Ulubiona artystka mojej Ukochanej. Postać pomimo wszystko tragiczna, ale wpisała się trwale w historię muzyki i okresu hippisowskiego. Lived fast, died young.

Ciężko się nie zgodzić

Uwielbiam Janis. Też widzę ją jako muzyczny symbol tamtych czasów, tamtej Ameryki.

Jak zwykle świetny tekst - pozdrawiam.

Dzięki Wielkie!

Ten post został podbity przez użytkownika @mmmmkkkk311 i jego program #perpetuummobile. Z jego inicjatywy zostało przydzielone opiekunom Tag'ów po 10 SBD na wspieranie dobrych treści na platformie #steemit, ja dostałem na wspieranie Tagu #pl-muzyka.

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63407.49
ETH 2645.11
USDT 1.00
SBD 2.81