Papież Franciszek doprowadzi do rozłamu kościoła katolickiego?

in #polish6 years ago (edited)

Konkursowo bardziej dokładnie: Czy Kościół Katolicki stoi na krawędzi kryzysu i nowego podziału doktrynalnego w związku z działaniami Papieża Franciszka?

5_luglio_2013_-_incontro_tra_Papa_Francesco_e_Papa_Benedetto_XVI_-_inaugurazione_statua_San_Michele_Arcangelo_-.jpg
Benedykt XVI i Franciszek w 2013 roku. Spotkanie dwóch papieży

Wprowadzenie historyczne

Zatem trzeba spróbować odpowiedzieć. Historia Kościoła Katolickiego to tak naprawdę historia ścierania się dwóch porządków, które możemy uznać za zręb współczesnej „cywilizacji europejskiej”. Ponad dwa tysiące lat temu żyło dwóch panów, którzy stworzyli podwaliny, do których wszyscy się dziś staramy odwoływać. To Platon i Arystoteles.
Platon uważał, że porządek świata powinien wyglądać mniej więcej tak: są jego dwa odbicia realny i idealny. Ten realny to ten który widzimy, z kolei idealny to taki do którego powinniśmy dążyć. A dążyć powinniśmy za pomocą mędrców, jakiejś grupy intelektualistów, która wie lepiej, co jest dobre dla reszty społeczeństwa. Ten element niestety jest dość sztywny i pokazuje nam mocną zależność jednostki od woli człowieka stojącego wyżej w hierarchii. Raczej odrzuca wolność. Państwo ma dbać o wspólnotę, a nie o jednostki.

zumbach_jan.jpg
(Platon i Arystoteles)

Ta myśl przetrwała w myśleniu jednego z ojców kościoła Św. Augustyna. U progu upadku Rzymu, ten bazując na Platonie, tuż po swoim nawróceniu rozważał w jaki sposób powinien działać kościół. I podobnie jak filozof ze starożytności uznał istnienie dwóch światów za ważny punkt odniesienia. Uznał, że istnieją dwa państwa – państwo ziemskie i państwo boże. I te są od początku naszej cywilizacji w sporze. Dlatego państwo powinno wesprzeć działania wszelkich walk o dusze wiernych. Bo posiada „miecz”. Miecz ma dlatego, że władza pochodzi od Boga i należy się jej duża przestrzeń do działań. To radykalne przeniesienie i w sumie zalegalizowanie platońskich myśli dało mocny zastęp autorytarny. Ciut nie każdemu się to podoba, bo jednak człowiek potrzebuje przestrzeni do swojej działalnośc . Augustyn żył w piątym wieku naszej ery. Dał dzięki doktrynie dużo swobody władcom. Ci z tego skrzętnie skorzystali robiąc mocny sojusz z kościołem na wiele najbliższych lat. Jednostka się nie liczyła, jeżeli służyła uznanemu przez nich "złu". Można ją było potępić i nawet zlikwidować.
To jednak wywołało mnóstwo polemik i lokalnych wojenek. Im dalej w rozwoju cywilizacji europejskiej tym większy problem – bo okazało się, że „doktryna Augustyna” jest już po prostu nieżyciowa. Osłabia kościół poprzez mieszanie się dwóch światów. Tego co świeckie (majątki!) z tym co święte. Wtedy kościół odkrył na nowo Arystotelesa. Przybliżył go szerzej św. Tomasz z Akwinu. Chciał on „odświeżyć” kościół. Po prostu zmiękczyć ideę Augustyna, by wzmocnić przekaz kościoła. Uznał więc, że dobrym pomysłem jest przetransformowanie myśli Arystotelesa na język kościoła. I to się udało. Przede wszystkim wyrzucił z niego myśli typu: władza pochodzi od Boga. Uznał, że tak nie jest jest. Boska jest jedynie „boska zasada władzy” - czyli są rządzący i rządzeni. Idąc tym tropem nie każdy władca mógł sobie hasać jak mu się podoba uzasadniając to działalnością „boską”. Tomasz z Akwinu był świadkiem wielu bezsensownych lokalnych wojenek i wiedział jak mocno osłabiały one kościół. Więc idąc tropem Arystotelesa wiedział, że trzeba stworzyć system, gdzie ludzie potrafią wypracować wspólne stanowisko ku dobru wspólnemu (oczywiście nie zrezygnował z „miecza”, ale uznał, że wspólnota chrześcijan musi ze sobą lepiej mówiąc dyplomatycznie się komunikować). To niemal rewolucja.

Dzień dzisiejszy

Te dwa światy rządzą kościołem do dnia dzisiejszego. Oczywiście różną miarą. Raz myślimy sobie, że warto być bardziej autorytarnym, mocniej stawać po stronie naszych wartości i nie szukać w nich kompromisu. Czasem jednak mocno go szukamy. Wydaje mi się to kluczem do zrozumienia dlaczego tak często lepiej wspominamy jednych papieży, a innych gorzej. I te emocje powinny być brane pod uwagę. gdy poddajemy ich ocenie. Czy zatem papież Franciszek jest jakimś fenomenem, który zniszczy kościół? Tutaj oczywiście zależy to od tego. do kogo jest nam bliżej. Wolicie Platona czy Arystotelesa? Augustyna czy Tomasza z Akwinu? Jeżeli w obu przypadkach wybieracie wariant pierwszy to siłą rzeczy, nie przepadamy za Franciszkiem. Bo ten otwiera nas teologicznie, społecznie i politycznie dziś na elementy, które do tej pory były mocno krytykowane przez hierarchów kościelnych. Nie zamyka się na nie. I rodzi się poczucie „hipokryzji”. „Jak to, do tej pory to krytykowaliśmy, a teraz…” - łatwo rzucić takim określeniem. No ale jak spojrzymy na to „Arystotelesem” to przecież nie jest to jakiś specjalny problem… Wręcz przeciwnie – okazuje się, że należy poszukiwać tego co obecnie w trawie piszczy, bo inaczej Kościół może się wykluczyć z uczestnictwa w zmianach społecznych, a co za tym idzie przestanie być traktowany poważnie podczas bieżących debat.
Te dwa światy „ludzi wierzących” przenikają się ze sobą każdego dnia. Bo Kościół to spotkanie takich właśnie dwóch postaw. I teraz głowa kościoła musi sobie odpowiedzieć na pytanie – w co teraz chcę wejść: w zradykalizowaną batalię „o swoje” czy też włączyć się w dialog z innymi, inaczej myślącymi i dostosować ich tok myślenia do mojej doktryny. Tutaj stajemy przed problemem. Jan Paweł II i Franciszek stanęli w dialogu. Co to dało? A choćby próbę pokazania praw człowieka z punktu widzenia Kościoła. Z kolei Benedykt XVI był z kolei zwolennikiem nieco twardszego stanowiska (pamiętne wystąpienie w którym mówił „Wskaż mi, co nowego wniósł Mahomet; wtedy znajdziesz tylko to, co złe i nieludzkie, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił”). To jednak spowodowało masowe protesty. Czy miał rację? Możliwe, ale czasy takim wystąpieniom akurat nie sprzyjały. Po 10 latach niektórzy uważają z kolei, że były wręcz prorocze.

No i teraz dwa światy ludzi wierzących muszą spotkać się z innowiercami lub ateistami. I znowu ci drudzy mogą nam zarzucić „hipokryzję”. Bo „raz mówicie to, a raz to”. I my musimy im tłumaczyć, że są różne poglądy wewnątrz kościoła. Tylko musimy najpierw to wiedzieć… I podejrzewam, że Franciszek znowu każdego dnia ma podobny dylemat. Musi wybierać. To jest trudne bo zarządza miliardem ludzi. Nie zazdroszczę. Raczej nie sądzę, że logicznie myślący chrześcijanie tych jego dylematów nie rozumieją. Tym bardziej, że wielu z nich jest wręcz każdego dnia zmuszanych przez „otoczenie” do odnoszenia się do słów papieża. I trzeba jasno powiedzieć w tych dyskusjach, kościół jest jeden, ale o wielu płaszczyznach. Inaczej można zwariować oceniając współczesną jego rolę.

Czy jest u progu kryzysu? Kryzys Kościoła tak naprawdę trwa od czasu jego powstania. Powód jest bardzo prozaiczny – jest 100% Religii. Ile my go wprowadzamy w nasze prywatne życie? Szczątkowo… Możemy się oczywiście oburzać, ale gdy spytamy znajomych o czym było czytanie podczas niedzielnej mszy już rodzi się poważny problem… Więc czasem hierarchia chce ci o tym jakoś przypomnieć. W zależności od możliwości jest to Platon lub Arystoteles...

Papieża Franciszka raczej traktujmy jako kolejnego sługę bożego, który tym razem raczej stara się ulokować Kościół w nowym świecie – nowych mediów, zmian społecznych i klimatycznych. Tam kościół musi być obecny, bo inaczej jego rola będzie marginalna. Oczywiście na krótką metę poniesie wiele porażek, ale pamiętajmy, że to instytucja długoterminowa.

Czy zatem może dojść do podziału? Dochodzi do niego co jakiś czas na mikroskalę. Radykałowie nie potrafią uznać hierarchii, a także zachodzących procesów społecznych. To nie jest wina Franciszka. Podobnie jak nie jest jego winą wykreowanie chrześcijańskich bytów okołoreligijnych tzw. „medialnych”. Często prezentuje się nam wyroby powiązane z religią, ale w pewnych elementach z nią sprzeczne (np. kreacjonizm). I dziś nikt z tym jakoś specjalnie nie walczy. Inny przykład: kojarzymy Jana Pawła II z kremówkami i z tym, że „był dobry”. Czyli elementami, które dzięki mediom szybko możemy przypisać innym autorytetom (celebryci itp.). To tak naprawdę szybciej doprowadzi do upadku i rozłamu. Franciszek wydaje mi się, że wie, iż dużym problemem jest odejście od samej czystej istoty wiary na rzecz jej płytkiej społecznej użyteczności. Zatem staje przed nie lada dylematem – iść „mocniej” czy też starać się włączyć jak najwięcej „współczesności” do naszej wspólnoty. Naprawdę nie zazdroszczę mu codziennych wyborów w tej sprawie. Ale taka jest rola przywódcy.

Sort:  

Platon ma rację :) Ogólnie rzecz biorąc to wydarzenia na świecie, jak wojna, czy też uchodźcy, sprawy wewnątrz różnych krajów to nie lada wyczyn iść gdzieś z błogosławieństwem i skierować na miłosierdzie Boże, ale nie wiem teraz, czy to Franciszek powiedział, czy też Benedykt XVI o tym, że lepszy ateista czyniący dobro, niż pobożny katolik nie stosujący się do przykazań (coś w tym stylu) i uważam, że którykolwiek to był miał rację i sam chodząc, co niedzielę do kościoła widzę setki wiernych, którzy stoją, nie słuchają słowa bożego i nie zastanawiają się, co Bóg chce im przekazać i tutaj pojawia się Papież Franciszek, który niczym posłaniec Boga może mieć wpływ. " Św. Jan Paweł II " potrafił wpłynąć słowami do duszy i ją oczyścić, a czy potrafi to również Franciszek? Tego nie wiem, ale wierzę w boga, rzeczy widzialne i niewidzialne i uważam, że bez Boga ani do proga, więc współczesność, nigdy nie zamarzę tego, że Jezus Chrystus umarł za nas na krzyżu, a Franciszek, chodź wszystkich nie zadowoli swoją interpretacją modli się o nas każdego dnia :) Przynajmniej mam taką nadzieję :)

Gdyby Franciszek odpuścił najbardziej kontrowersyjne pomysły takie jak komunia dla rozwodników żyjących w nowych związkach, debatowanie nad zniesieniem celibatu lub postulowanie otwartych bram dla imigrantów, byłby przez wielu postrzegany dużo lepiej niż jest. Obecnie słyszy się, że jest on "papieżem reformatorem", co jednym się podoba, innym zaś przeszkadza. Póki tylko mówi to jeszcze nie ma ryzyka rozłamu w kościele. Jeśli jednak za słowem pójdą też czyny i faktycznie Franciszek zacznie gruntownie reformować kościół, to nie zdziwię się jeśli pojawią się odłamy.

Te tematy o których piszesz są cały czas obecne w debacie. I to nie od czasów Franciszka.

Amoris lætitia to już jest działanie i już wywoła ten dokument wielkie zamieszanie. A papież zamiast odpowiedzieć na poważne wątpliwości do tego dokumentu zignorował pytających biskupów...

Zdecydowanie zapisywanie papieża Franciszka do przedstawieciela tomizmu jest hm no dobra inaczej, nie zgadzam się z takim jego usytuowaniem, w mojej opinie zdecydowanie nie jest przedstawicielem tego znakomitego nurtu teologii katolickiej.

Druga rzecz, że to co się dzieje w Kościele nie jest zwykłą debatą, zaś "wsłuchiwanie się w ducha czasu" nigdy nie może prowadzić do zmiany nauczania Kościoła. Można i należy zmieniać środki i sposoby przekazu, ale nauka Kościoła jest niezmienna, może się tylko rozwijać, być lepiej poznawana. Jednakże jeśli zgodnie z nauczaniem KK cudzołóstwo jest grzechem (polecam przypomnieć sobie słowa Chrystusa w tej sprawie, jak ostre były i jak bardzo zszokowały uczniów), to nim jest i kropka. Nie ma miejsca na żadne relatywizowanie i że a bo inne czasy, a bo że teraz każdy puszcza się na prawo i lewo. Nie. Cudzołóstwo to grzech ciężki. Kto trwa uporczywie w grzechu ciężkim nie może przyjmować komunii. Kropka. Papież próbując tu coś majstrować wprowadza wielki chaos do Kościoła który może skończyć się wielką schizmą. Po za tym to nie jedyna kontrowersyjna rzecz. Jakiś czas temu generał Jezuitów twierdził że nie ma szatana, ostatnio przed świętami ukazał się artykuł w którym dziennikarz twierdził jakoby papież stwierdził iż piekła nie ma. Niby dementowano, ale biorąc pod uwagę słowa wspomnianego wyżej jezuity jestem w stanie uwierzyć że coś w tym stylu mógł powiedzieć. To są bardzo poważne rzeczy i zbywanie ich że to tylko takie dyskusje jest niewłaściwe.

I jeszcze:

Franciszek wydaje mi się, że wie, iż dużym problemem jest odejście od samej czystej istoty wiary na rzecz jej płytkiej społecznej użyteczności

No mi się wydaje że jest wręcz przeciwnie. Różne działania naszego papieża świadczą o tym że Kościół widzi raczej jako wielka organizacja charytatywna, która ma pomagać i być "dobra", ale ewangelizacja to już może nie bo nie można drażnić innych...

Uwagi masz dość ciekawe, ale pozwól, że jeżeli będzie miała miejsce III edycja konkursu i będzie element "riposta" opisze ci szerzej. To może być dla mnie kolejna ciekawa wyprawa. Bo oczywiście są prawdy oczywiste, ale są także jej interpretatorzy. I tu różnie bywa.

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63548.34
ETH 2646.78
USDT 1.00
SBD 2.74