"Niewiarygodne" (Netflix) - gwałt i jego głębokie konsekwencje systemowe

Prosta opowieść o policyjnej olewce staje się jednym z najważniejszych, zwłaszcza dla kobiet produkcji tego roku. Mądry, wyważony serial o niemocy wobec systemu robi na nas niezwykłe wrażenie, bo nie sili się na ekstremalną trudną sprawę, mówi dużo nie tyle o zbrodniarzu i przebiegu przestępstwa, co raczej o tym, jak relacje między policjantami i poszczególnymi instytucjami się ze sobą przenikają. I co z nich wynika. A z tej doskonałej produkcji widać, że naprawdę sporo.

„Gdy nastolatka mówi, że została zgwałcona, a potem odwołuje zeznania, dwie policjantki starają się ustalić, do czego naprawdę doszło” - mówi dystrybucyjny opis. Ale to znaczny skrót. Po lekturze takiego dzieła człowiek ma przede wszystkim poczucie pustki. Aktorka grająca młodą dziewczynę naprawdę się postarała. Widz chciałby jej za wszelką cenę pomóc. Ale z każdym kadrem widzi jak odsuwają się od niej i najbliżsi i ci którzy pomoc mają zapisaną w statucie. I również w nim budzi to poczucie beznadziei. Pustka bierze się stąd, że wiemy, że w sumie może to przydarzyć się każdemu z nas. I to tak mocno boli. System, gdy cierpi jednostka da sobie radę. Jednostka bez systemu już raczej słabiej. Bohaterka nam to uzmysławia.

To dzieło to mistrzostwo minimalizmu. Brak tandetnego efekciarstwa bardzo przypada nam do gustu nie mal od początku do samego końca. Powolna narracja, wypełniona znakomitymi dialogami buduje napięcie realnej grozy. Powolne wyjaśnianie sprawy ma tak naprawdę znaczenie drugorzędne. Gwałt jako porażka systemu USA przenika przez widza. I nie zostawi go obojętnym. Wydaje mi się, że jest to obok „Czarnobyla” najlepsza produkcja serialowa 2019 roku. Netflix może być zadowolony. Warto!

Temat zgłaszam do @Tematygodnia nr 77, tem. 3