"Black album" zespołu Metallica. Płyta, która się nie starzeje

in #polish6 years ago (edited)

 To była pierwsza kaseta jaką kupiłem. Była zima, prawdopodobnie 1991. Koniec roku. W kieszeni paręnaście tysięcy starych złotych od babci "za to, że ją odwiedziłem" (ależ to brzmi...). Miejscowość: Czechowice – Dziedzice. I ten dworzec PKP, który mimo że ma piękną architekturę, był wtedy „tak brudny i brzydki, że aż kłują oczy”. Po prostu „dziedzictwo komuny”. Ale właśnie tam rodziły się lokalne biznesy i starsza pani sprzedawała na swoim straganie właśnie kasety. Miałem wtedy 10 lat i na pytanie „co jest fajne” poleciła właśnie Metallice. „Czarną” Metallice. Mam ją do dziś…   

("bazarowe" wydanie, początek lat 90-tych)


 Początek lat 90-tych to był złoty czas rocka – ukazuje się szerzej kapitalny nurt Grunge, debiutuje Rage Against The Machine. Światu ukazuje się nowy brytyjski styl, a komercyjnie wygrywa Red Hot Chilli Pappers. Mimo kompletnej zmiany stylu znakomitą, świetną dwuczęściową płytę „Use Your Illusion” nagrali „Guns n Roses”. Nie dziwi zatem, że już z dorobkiem, "starsze" wygi (gwiazdy lat 80-tych) też chciały udowodnić, że jeszcze potrafią. Metallica zmieniła zatem producenta, bo chciała czegoś nowego. I trzeba przyznać, że dała radę. „Black album” to jeden z najbardziej rozpoznawalnych rockowych albumów wszech czasów.   


 

(„Enter Sadman”)
 
 Piąty album zespołu zadebiutował w sierpniu 1991. I podzielił fanów. Dla wyznawców metalu była to potwarz, bo Metallica zabrzmiała zbyt miękko. Nie zmienia to jednak faktu, że zespół znakomicie otworzył się na nowych fanów. Bo to płyta mimo że pojawiają się na niej mocne riffy gitarowe, to jednak ma w sobie coś co zawsze gwarantuje sukces: przeboje. Chwytliwe melodie świetnie spotykają się z rockowymi pomysłami. I to od pierwszej do ostatniej chwili trwania. Inna rzecz, płycie świetnie sprzyja czas. Pamiętacie by w ostatnich latach ktoś poważny powiedział, że ta płyta „nie jest w stylu zespołu”? Tylko ortodoksi z lat 80-tych (i to też nie wszyscy)…   


 

(„Nothing else matters”) 


 Na płycie znajdują się co najmniej trzy wielkie przeboje, które są znakiem rozpoznawczym zespołu.  „Enter Sadman”, „Nothing else matters” czy „The Unforgiven” to tak naprawdę tematy na osobne artykuły. Klasyki, które zna nie tylko fan rocka, ale także bywalec dyskotek. Ten album był dla kapeli przepustką do rockowej nieśmiertelności i tego, że do dziś z marszu wyprzedaje niemalże każdy koncert na całym świecie. W końcu kupiło go niemal 22 miliony osób. Oczywiście tych legalnych.   


 

(„The Unforgiven”) 


 Na wiele sposobów co jakiś czas przejawia się dziedzictwo tego albumu – setki milionów wyświetleń na YouTube hitów, które z niego pochodzą. Potem świetnie przyjęta trasa koncertowa, na której zespół grał tylko „tę płytę”. Wiele celebrytów mimo że grają popowy szajs z przyjemnością uderzają w podbijanie swojej popularności prezentując się choćby w koszulkach „z wężem”. Powstają także filmy dokumentalne prezentujące fenomen tego albumu („Klasyczna albumu rocka”), gdzie znakomicie opisany jest proces twórczy, który towarzyszył muzykom. Wszystko z perspektywy wielu lat.   


 To zawsze dla zespołu jest wielka sprawa, gdy nagra album, który jest ponad wszystko. I podoba się niemal wszystkim. Gdy zaczynasz przygodę ze słuchaniem muzyki, a nawet jak już masz nie jedną płytę na słuchu – i tak ci się spodoba. Patrzę w sieci, co myślą z perspektywy lat o niej krytycy muzyczni: same superlatywy. To świadczy o tym, że moc gwiazdy zespołu Metallica jest bardzo jasna i to jak najbardziej zasłużenie.   



 

(tak bawili się fani w Rosji w 1991 roku) 

Sort:  

To są jeszcze ludzie na tym świecie, którzy wyznają nieśmiertelne hasło, że "Metallica skończyła się na Kill ’Em All" ?

Dla mnie większość albumów zespołu to przejaw geniuszu. Większość, bo album "Garage Inc." mi nie podchodzi. Tak samo "Lulu"...

O w mordę! Jak mogłem nie nawiązać do tego hasła!!! Kurczę, przecież to dziedzictwo internetu!

Cieszę się, że jestem wśród tych 22 milionów ludzi :) Tylko, że ja mam ten album na kompakcie. Chociaż wolę trzy pierwsze albumy Metalliki (za ortodoksa się nie uważam) to do niego lubię wrócić.

Heh :) Gdy 15 lat temu podjąłem dyskusje z ortodoksami na temat czarnego albumu to było.... niezapomniane przeżycie :) Oczywiście wcześniejsze też są świetne.

Starsza Pani z bazaru wiedziała co polecić. Trasa koncertowa trwała rok, chwila przerwy i następny rok w trasie, takie ten album miał wzięcie, tak do 1994 roku. W Rosji na tym koncercie szacuje się, że bawiło się prawie 1 mln. ludzi. Kurdę ten album ma już ponad 25 lat.

Pamiętam, pamiętam :)
Inna rzecz, w 1992 roku pojawił się pomysł mega trasy oni, gunsi i Nirvana. Ale Kurtowi już biło wtedy w dekiel. W1994 duzo mówili o zmęczęniu. To świadczy o tym, że ten album był naprawdę popularny

Też mówiło się że Hetfield przez ten album popadł w alkoholizm, przy takim wysiłku jakie mieli podczas tras koncertowych, nie szczędzili na używkach. Ale trzeba przyznać że album jest jednym z najlepszych albumów na świecie.Cały czas mam ten album w aucie, już nie pamiętam która to płyta zjeżdżona (porysowana)

Zdecydowanie się z tobą zgadzam.

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.25
JST 0.040
BTC 93708.85
ETH 3368.00
USDT 1.00
SBD 3.50