5 utworów od których warto zacząć słuchać zespół HEY

in #polish6 years ago

 Zespół Hey to dla urodzonych w latach 80-tych jedna z podstaw kulturalnego rozwoju w latach 90-tych. Wtedy byli autentycznymi gwiazdami – ich koncerty wyprzedawane, a utwory na szczytach list przebojów. I wielki szacunek fanów. Bo było to nowe, by ktoś tak szybko zrobił karierę. To kawał historii naszego grania i coś co człowiek wspomina z wielkim szacunkiem. Ale od czego rozpocząć słuchanie tego znakomitego zespołu? Trudny wybór, bo przebojów mają mnóstwo. Ale subiektywnie wybrałbym następujące:

! (fot. wikipedia, autor Adam Kliczek)


  1.Moja i twoja nadzieja (Fire, 1993). Utwór legenda. Bardzo duży ładunek emocjonalny i symboliczny nałożony na niego spowodował, że to musiał być przebój. I zwrócił na siebie uwagę wielu fanów lokalnego gitarowego grania. Nosowska w prosty i bardzo liryczny sposób opowiada o nadziei jako źródle własnych inspiracji. Aż dziw bierze, że tak mocny utwór powstał tuż u progu lat 90-tych. Ale też pokazał, jak mocno był ówczesnym nastolatkom potrzebny. Bo każde pokolenie ma prawo do artysty, który w dobrym duchu będzie tworzył źródło dobra. Jak właśnie ta piosenka.  

(wykonanie z Ryszardem Riedlem)


2. Teksański (Fire, tylko na CD). Ech ile się na Nosowską i spółkę wylało hejtu tuż po ich debiucie. Że grają wieśniacko, że teksty to dziadostwo, że to komercja ostatniej żenady. A ci tak pięknie odpowiedzieli... „Obowiązek obowiązkiem jest piosenka musi posiadać tekst”. Wielki przebój, choć wielu było rozczarowanych, że jest wydany tylko na płycie, co wówczas było rarytasem. Duży optymizm i świetna robota! A przecież uroku dodaje to, że był to wielki gitarowy przybój ogniskowy! 

(klip)


3.  Czas spełnienia (Hey, 1999). Strasznie optymistycznie. Bo przecież nikt z nas nie chciałby tak po prostu przeminąć... Bardzo lubię to, że zespół rockowy potrafi tak fajnie zagrać i mieć ujmujący stosunek do rzeczywistości. Wierz w siebie, bądź sobą. Interesuj się tym co cię otacza. A wtedy dasz radę w każdej możliwej sytuacji. I z tym kojarzy mi ten utwór 

4. Antiba (Sic!, 2001). W Hey zaszły zmiany personalne, ale bardzo na plus. I widać to właśnie w tym utworze. Wtedy modne były wśród twórców „wyliczanki społeczne”. Więc i Hey poszedł śladami Kazika (12 groszy) i zaśpiewał coś w tym stylu. Zresztą bardzo ciekawie, bo mocno i naprawdę świeżo. Widać, że zespół chciał otworzyć nowy kwiatek i uderzyć solidnej. I się udało! „Mam być wdzięczna... za co pytam się!”  

(wersja z Przystanku Woodstock 2014)

5. To tu (Echosystem, 2005). Mocny utwór gitarowy, robiący świetną robotę od pierwszego riffa! Gdyby każdy album miał tak mocne otwarcie. Ale co jest cechą niektórych albumów Hey – zaczyna się mocno, ale w następnych utworach pojawia się mocny liryzm. I tutaj te „przywitania” bardzo są naprawdę ważne. Robią zainteresowanie i budują naszą relację z zespołem.    

(wersja bez prądu)

  Szkoda, że teraz są w zawieszeniu. Trzymam kciuki, by jak najszybciej znowu zagrali razem! 

Sort:  

Zdecydowanie uważam, że bez Heledore Babe takie zestawienie jest niekompletne. Szczególnie doceniam ten utwór w kontekście rozmowy o polskiej muzyce za granicą. Podczas londyńskiego koncertu z trasy Fayrant Kasia sugerowała, że angielskie piosenki to chybiony pomysł, że pisali bo wszyscy mówili że tak trzeba grać rock. A to tak ułatwia, tym bardziej że to są nieźle napisane kawałki.

Otóż to! Taka była moda wtedy. Ale z czasem zespoły z tego zrezygnowały.

Dodałbym jeszcze Hey i Agnieszka Chylińska- Angelene z MTV Unplugged, chyba moja ulubiona:)

Ja to bym jeszcze z 10 hitów dodał :) Ale założenie jest, że ma być pięć więc powoli dojrzewam do wyboru :)

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.16
JST 0.030
BTC 61766.31
ETH 2428.16
USDT 1.00
SBD 2.64