Atrybuty honoru - godność i wstyd
Godność
Jeśli miałbym odnaleźć i podać pierwszy, a najważniejszy atrybut człowieka – powiedziałbym, że jest nim godność. Człowiek, to brzmi dumnie. Ale to godność wyróżnia go na tle pozostałych zwierząt.
Godność jest efektem – wnioskiem, który wypływa bezpośrednio ze samoświadomości. Człowiek powinien być godny i móc prowadzić życie, w którym będzie mógł swoją godność zachować. Mechanizm ten wyznacza plan minimum dla XXI wieku, bo w XX wieku stworzono systemy, w których niemożliwością było prowadzić tak zwane godne życie. W XX wieku prawie usunięto ze słowników to słowo: godność. Dopiero teraz możemy je sobie przypominać – odnawiać je, powracać do niego w myślach.
Pochodzę z Łodzi – miasta przemysłu, miasta czterech (wymarłych częściowo) kultur, które budowali wielcy fabrykanci. Jeden z nich, człowiek, który do wielkiego bogactwa doszedł samodzielnie – wybitny fabrykant, który nie uciekł na Zachód, a który pozostał po wojnie tutaj, w Polsce. Był staruszkiem bez pracy, pieniędzy, codziennie upokarzanym, bo socjalizm odebrał mu wszystko, co materialne, i dodatkowo – poniżał go.
Ale nawet w tym najgorszym okresie „za panowania Stalina”, kiedy tępiono każdy mentalny przejaw kapitalizmu, ludzie nadal mu, owemu staruszkowi, się kłaniali – gdy szedł obok, blisko nich. Szedł bowiem szczególnie, w wyjątkowy, pełen wewnętrznego tryumfu, rzec by można: arystokratyczny sposób. Arystokratyzm ten wynikał z czynów jego, nie z urodzenia. To był człowiek, który „coś w życiu osiągnął”; „to był ktoś”.
XX wiek odbierał godność masowo. Tworzył systemy i zależności, które tłamsiły godność tak bardzo, iż ludzie zapominali, że można mieć szacunek do samego siebie, a wręcz zapominali, że istnieje takie zjawisko, jak szacunek. Godność człowieka oraz godność własna stanowiła głównego wroga totalitaryzmów; wszystkie totalitaryzmy najpierw atakowały i wykorzeniały właśnie ją. Dopiero u kresu swych działań – totalitaryzmy „zabijały za okulary”, „za zbyt inteligentny wygląd”. Człowiek suwerenny, uchodził w perspektywie kolektywów za największe zło.
Człowiek godny, to człowiek, który nie boi się wyjść na ulicę, założyć firmę, realizować siebie i swoje cele. To taki człowiek, który dobrze wie, czego od życia chce i który ciężko pracuje, aby stąpać przez swoje życie z podniesioną głową.
Godność wydobywa z człowieka same najlepsze cechy charakteru – poznanie siebie, klarowne rozumienie własnych celów, pasję, pracowitość i samokontrolę, dzięki którym nie ma później podstaw, by za cokolwiek się wstydzić.
To godności powinno nauczać się w szkołach. Bez niej człowiek jest jak dziecko: zagubiony, niepewny, przestraszony. Kiedy uczeń nie wykształci w sobie godności, w życiu dorosłym – często lgnie w dół. Wyrasta na konformistę, oportunistę, plagiatora, donosiciela, osobnika bez sumienia, który nie wie, że mógłby je mieć. Który mógłby w danej sprawie podjąć samodzielną, pełną konsekwencji, decyzję, za którą będzie się wstydził, jeśli wybierze źle.
Wstyd
Drugim – ściśle powiązanym godnością – atrybutem humanisty XXI wieku, jest wstyd.
Nie ma wstydu bez wewnętrznego mniemania o swojej jakości oraz chęci rozwinięcia, bądź choćby utrzymania jej. Wstyd jest narzędziem, regulatorem społecznym – społeczność, która nie zna wstydu, rozprasza się.
Wynikający z godności własnej wstyd oznacza, że nie dopełnimy niektórych czynów, nie dopatrzymy pewnych kwestii, bo byłyby one obrazą dla naszej moralności, skazą doznaną na samym sobie. Nie dopuszczamy do siebie możliwości pewnych działań nie ze względu na strach przed konsekwencją czy prawem, lecz w wyniku szacunku wobec samego siebie – „bo się nie godzi”.
Społeczeństwo, które się wstydzi, jest w stanie wykluczyć poza nawias towarzyski człowieka, który źle postępuje, nawet jeśli oficjalnie jest bezkarny, bo nie złamał prawa. Potrafi powstrzymać przed popełnieniem przestępstwa, bo ze wstydem wiąże się społeczna wola, aby pewne szkodliwe zachowania nie działy się w najbliższej okolicy - „na naszym terenie - bo wstyd”. Wstydzące się społeczeństwo potrzebuje mniej policji i kontroli, bo jest generatorem elit i potrafi się integrować oraz co ważne samokontrolować - spojrzeniem.
Wstyd – eliminuje strach. Nikt nie musi stać nad wstydzącym się człowiekiem z batem, ażeby go straszyć. Zawstydzonemu nie trzeba tłumaczyć, iż wygenerował ryzyko, że wyrządził drugiemu krzywdę; że źle się zachował, że „zagalopował się”. Wstyd, to niesłychanie bolesna wewnętrzna siła – to po jej doświadczeniu ludzie mają w zwyczaju mówić „przepraszam”, a potem dziękują za wybaczenie im „win”. Wstyd potrafi skłonić człowieka do pozytywnego działania – do samonaprawy i obietnicy - „już nie zrobię tego więcej”, każda wada charakteru chowa się w obliczu czującego wstyd człowieka: łagodzi agresję, a lenistwo kurczy się…
Czy dość lat minęło, aby Polak mógł nabrać szacunku do samego siebie?
Mieć honor, czyli czuć godność i bać się tylko o wstyd.
Kiedy zmieni się ta postsowiecka mentalność?
Zbigniew Galar
Link do pierwszego miejsca publikacji tekstu:
http://tosterpandory.pl/powrot-godnosci/
Gratuluję!!!
Twój post został zakwalifikowany i opublikowany w dzisiejszym wydaniu @codziennik (nowej inicjatywy wspierającej polską społeczność). Dodatkowo Twój post weźmie również udział w cotygodniowym niedzielnym konkursie.
Pozdrawiam
@baro89
🏆 Hi @zibikendo! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe: automatically support your favourite steem authors :) | For investors.
Cały ten artykuł opiera się na założeniu że wcześniej ludzie mieli zapewnioną godność a socjalizm im ją odebrał. Tymczasem to właśnie XIX wiek i galopujący kapitalizm odebrał godność masom. Reakcją na to był dopiero socjalizm i komunizm. Reakcją zbudowaną na chęci zemsty, której efektem (przynajmniej w Europie wschodniej) było odebranie godności tym którzy wcześniej pozbawili je mas, bez przywrócenia tejże masom.
Poziom wzrostu poziomu życia w XIX wiecznym kapitaliźmie był tak znaczący, że wyzysk wczesnych kapitalistów jest mitem. Dla ludzi w tamtych czasach wyborem było pójść do fabryki i mieć szansę na lepszy byt albo ryzykować śmierć z głodu na wsiach, gdzie na jedzenie wydawano średnio około 90% dochodów. Niektórzy fabrykanci mieli poglądy skrajne np. jeden z fabrykantów stwierdził, że "robotnik powienien zarabiać tyle, żeby nie umrzeć", ale nawet przy tak skrajnym podejściu każdy ówczesny robotnik miał przynajmniej na chleb. Ludzie masowo emigrowali np. do Łodzi, bo tam poziom życia był lepszy niż na wsi - w kilkadziesiąt lat liczba ludności wzrosła praktycznie od zera do 600 tysięcy - tych ludzi tam batami nie zapędzono - sami przyjechali i co najważniejsze zostali. Niektórzy fabrykanci nie byli tacy skrajni oferując pensje z których coś można było kupić za wyjątkiem jedzenia. Dla fachowców budowano mieszkania na Księżym Młynie, był nawet szpital i to nie z dobroci serca - bo wykształcenie specjalisty trwało kilka lat i ktoś taki był potrzebny. Jednak rezultat był klarowny - rewolucja przemysłowa i dziki kapitalizm najszybciej wyciągał ludzi z biedy.
Godność była odbierana przez systemy totalitarne w XX wieku, pod przymusem - karabinem, a nie przez dobrowolne stosunki pracy w wieku poprzednim.
Poziom życia zwykłych ludzi w Europie najwyższy był w XV wieku, potem systematycznie spadał, aby osiągnąć totalne dno w połowie XIX wieku.
W XV wieku robotnik najemny na farmie w Anglii, nie tylko miał zapewnione wyżywienie i dach nad głową, ale ze swoich zarobków 2 szylingi/tydzień był w stanie kupić 22 funty chleba tygodniowo.
Robotnik w fabryce, w tej samej Anglii w 1865 przy średniej pensji 3 szylingów i 9 pensów, nie tylko nie miał zagwarantowanego wyżywienia i mieszkania ale w przeliczeniu na "chlebodniówki" był w stanie kupić jedynie 2 funty chleba dziennie.
Efektem była wiec masowe zatrudnianie w przemyśle dzieci. Jednym z pierwszych "pracowniczych przywilejów socjalnych" na wyspach było ograniczenie w 1819 minimalnego wieku pracownika na lat 9.
Dodajemy może do tego że czas pracy w tym okresie wynosił około 80-90 godzin w tygodniu i także był ograniczany na skutego działania socjalistów.
I na nic więcej. Faktycznie godne życie!
Sam przyznajesz że ten stosunek nie był dobrowolny a wynikał z przymusu ekonomiczno-socjalnego. W obu przypadkach sprowadza się to do "pracuj albo umrzyj".
Dodatkowo gdyby sytuacja była dla robotników korzystna to nie protestowaliby oni, nie rodziłby się ruch socjalistyczny a potem komunistyczny. I to właśnie w krajach w których wzbraniano się przed rozładowywaniem napięcia przez reformy socjalne wybuchł on najgwałtowniej i tragicznie w skutkach.
Brakuje mi wiedzy, aby potwierdzić spadek poziomu życia. Wiem natomiast, że pod koniec XVI wieku ludzie zaciągali się na statki, bo tam mieli wysoki poziom życia - czyli trzy posiłki dziennie. Kiedyś brak ryzyka śmierci głodowej to było dużo. A robotnik zawsze miał wybór, bo mógł wrócić do rodziny na wsi - każde ręce do pracy w rolnictwie nieuprzemysłowionym były na wagę złota. Na szczęście życie przed XIX wiekiem nie ma nic wspólnego z tematem.
Wybuchy niezadowolenia społecznego nie są pokłosiem poziomu życia, tylko zmian w nim. Tak jak obecne protesty we Francji - nikt nie nazwie Francuzów biedakami, a jednak jest duże niezadowolenie z powodu braku wzrostu poziomu życia przez ostatnie kilkadziesiąt lat. I nie ma to nic wspólnego z ideologią socjalizmu, czy kapitalizmu - ludzie czują się po prostu wykluczeni.
Komunizm został wymyślony przez elity i nie miał nic wspólnego z niezadowoleniem społecznym gdziekolwiek - zapakowany jak zaraza do zaplombowanych wagonów, by nie wydostał się na terenie Niemiec i w ramach broni masowego rażenia wysłany do Rosji, by zrobił tam spustoszenie. Jego sukces niszczący był tak wielki, że już rok później Rosja nie była w stanie prowadzić wojny.