Po swojemu... (W drodze po dyplom! #11)
Wielkie zmiany przyniósł ten tydzień. By uczynić zadość obowiązkowi: prace postępują, opierają się na transkrybowaniu i zapoznawaniu się z literaturą poświęconą Drzwiom z Santa Sabina. Ale w tak wyjątkowej sytuacji mogę napisać o czymś innym, prawda?
Come for the crypto, stay for the community!
To zdanie zawsze wzbudzało we mnie pewien dyskomfort. Na Steemita przyszłam dla społeczności, nie dla krypto. I to w dodatku z prozaicznej przyczyny - nigdy nie interesowałam się za bardzo samymi kryptowalutami. Gdyby nie mój Tata (@norbert.brylka), który wszystko to rozumie z informatycznej strony i widzi w pełniejszym niż ja świetle, z całą pewnością nawet nie dowiedziałabym się o Steemicie. Na szczęście stało się inaczej. Społeczność, dla której przyszłam, okazała się być niesamowicie wspierająca, kulturalna, zróżnicowana i intrygująca. Co najważniejsze jednak: motywująca - do pracy, pisania, konsekwencji, rozwijania się i poszukiwania.
A co teraz?
O hard forku, Justinie Sunie, HIVE i całym tym zamieszaniu dowiedziałam się w ostatnim możliwym momencie. Pewnie dlatego, że śledziłam tę część Steemita, w której nie tyle pisało się o samym steemie, a raczej o rzeczywistości poza Internetem. I nagle muszę podjąć decyzję - co zrobić? Jak podjąć decyzję, kiedy nie jest się zorientowanym w temacie?
Musiałabym podjąć wysiłek i zaangażować się w sprawę, w którą zresztą zostałam zaangażowana "z zewnątrz". Każda decyzja wiąże się z wybraniem strony - choć pewnie upraszczam cały obraz.
A ja chciałabym po prostu dalej, tak samo, po swojemu...
Pomyślałam o czterech możliwych rozwiązaniach. Pisać na obu platformach, ograniczyć się do Steemita albo do Hive'a, lub przestać - przenieść się na prywatną stronę, która dotychczas leżała odłogiem.
I zastanawiam się do tej pory. Ten wpis pojawi się w obu miejscach, ale to rozwiązanie mi się nie podoba - po co mnożyć byty? Chciałam zapisywać swoje teksty w blockchainie tylko po to, by były trwałe i dostępne. Za Steemitem przemawia przyzwyczajenie. Ale przecież to banał. Z tego, co rozumiem, polska społeczność - ta sama, którą w tym poście tak komplementowałam - w znacznej mierze przenosi się na Hive. To silniejszy argument - ale też wyrazistsza decyzja.
Jest i trzecia racja. Czy można uczestniczyć w społeczności krypto nie interesując się krypto? Czy mogę tylko pisać swoje? Tu rozgrywa się, jak pisze wielu, walka światopoglądowa. Czy chcę być w nią wciągana?
Świetna idea decentralizacji wydaje mi się stać w pewien sposób w sprzeczności z naturalną hierarchicznością dotykającą wszystkiego w przyrodzie. Idea wolności słowa nie pasuje mi do pewnej wybiórczości przy przenoszeniu treści na Hive... Tu też nie działa już tylko matematyka, ale i człowiek. W końcu cała ta sytuacja dowiodła, że to, co ja traktuję jako hobby, dla innych jest poważnym biznesem. Te wątpliwości dotyczą obu platform.
To tylko zbiór nieuporządkowanych przemyśleń. Nie kryję się ze swoją ignorancją - choć w innej sytuacji napawałaby mnie wstydem. Każdy użytkownik Steemita musiał stanąć przed podobną decyzją. Ja swojej jeszcze nie podjęłam.
Na pewno będę dalej tworzyć - tu czy gdzie indziej - po swojemu.
Można, jak najbardziej, jeszcze jak. Pamiętaj tylko, by zapisać sobie hasło główne i wiedzieć gdzie jest. Wtedy po kilku latach możesz zajrzeć do swojego portfela i może się okazać, że starczy na tonę książek ;)
Normalne. Największe dramy i tak były, gdy kurs był wysoki. Potem kurs spadł a wraz z nim zapał do kłócenia się. Był czas, gdy na Steemicie pisało bardzo wielu Polaków. Większość odpłynęła i już ich nie ma.
Myślę, że odbierasz to nazbyt poważnie. Nikt Ci nie każe wybierać. Choć oczywiście nie jest wszystko jedno co wybierzesz ;) Steemit i HIVE wyglądają tak samo, mają te same hasła i loginy, ale różnią się znacznie.
Nie śledziłem zbyt wnikliwie tego, co się działo przed forkiem. Z tego co jednak zrozumiałem Pan Chińczyk kupił firmę Steemit a myślał, że kupił całą sieć Steem. To tak jakbym w latach 90-tych kupił Wirtualną Polskę i myślał, że kupiłem cały Internet. W każdym razie tkwiąc w tym błędnym przekonaniu zapowiedział zintegrowanie Steema z TRONem, czyli inną siecią, której jest właścicielem. O ile dobrze to zrozumiałem wiązałoby się to z czasem z likwidacją Steema. Zapowiedź ta nie spodobała się witnessom, którzy w zamian za STEEM (kryptowalutę) dbają by Steem (sieć) działał jak należy. No i zaczęła się mała wojna. Jej efektem jest podział sieci i stworzenie nowego blockchainu o nazwie HIVE. Czy dało się dogadać z Panem Chińczykiem nie mi oceniać. Zasadniczo w forku nie widzę nic złego. Chińczyk idzie swoją drogą, starzy witnessi swoją drogą. Z czasem okaże się, która droga była lepsza (choć lepsze może być względne).
Ja zasadniczo wybrałem HIVE. Z tych samych powodów, dla których kiedyś wybrałem Steem. Ponad 10 lat temu pisałem bloga. Zniknął. Powód? Był na scentralizowanej platformie, z jednym serwerem. Ktoś podjął decyzję i usunął wszystko. Na HIVE byłoby trudno to zrobić, bo sieć jest rozproszona, czyli wszyscy witnessi musieliby wyłączyć swoje komputery. Na Steemie w sumie też, ale jest to już mniej pewne.
A poza tym większość społeczności (przynajmniej polskiej) przeszła na HIVE, podejrzewam więc, że za kilka miesięcy na tagu #polish będą toczyły się tylko takie krzaki jak w westernach ;)
Pisz swoje. Nie przejmuj się wojnami na górze.
Gdy nie wiesz co robić, przeczekaj zawirowania. Tak radzi Ajahn Brahn o którym w moim ostatnim wpisie.