Kilka głośnych słów do tych którzy i tak ich nie słyszą
Ostatnio odzyskałem słuch.
Właściwie nie tyle odzyskałem, co zostałem nim obdarzony po raz pierwszy w życiu. Urodziłem się upośledzony – z ponad 70% ubytkiem słuchu, więc przez 20 parę lat gówno słyszałem, srałem uszami.
Aparaty słuchowe nieco poprawiały mój mizerny stan, ale tylko do pewnego stopnia – ciągle miałem gigantyczne problemy z słuchaniem ludzi w hałasie, na odległość, czy kiedy stali pod innym kątem niż ten-przy-którym-akurat-zdarza-mi-się-coś-usłyszeć.
nowe aparaty
Nigdy na to nie narzekałem, przynajmniej nie za głośno. Nie ma problemów których nie dałoby się przeskoczyć wrzucając w to dość dużo roboczogodzin, czy podchodząc do nich we właściwy sposób. Problemy z mową? Logopeda i ćwiczenia. Problemy ze słuchem? Pomaganie sobie z ruchu warg (czytać nie potrafię). Problemy z angielskim? Oglądać dużo, dużo filmów i toczyć nieśmiałe rozmowy z obcokrajowcami przez internet.
Nie wszystko jednak da się pokonać, często wkładając w coś dużo sił i pracy jesteśmy w stanie tylko minimalnie poprawić swoją sytuację (chociaż ostatecznie – jeśli nie ma rozwiązania, to przecież nie ma problemu!). Tak było z moim słuchem – aż do dziś.
Czas leczy rany – opatrunek z 1962 roku
Otrzymałem nowe aparaty słuchowe, zastępując starych, ledwo działających, pięcioletnich weteranów.
I oto odkryłem świat na nowo.
Świat nagle wypełnił się dźwiękami, niby znanymi, ale dotychczas ukrytymi. Idąc ulicami słyszę miasto – jeden wielki niesamowity i niekończący się hałas, zbudowany z warstw tysięcy ludzi, samochodów, sklepów, elektroniki, słowem – życia kogoś innego, życia, do którego dotychczas nie miałem wglądu. Siedząc w domu słyszę przejeżdżające nieopodal tramwaje i krzątających się lokatorów nade mną. Miasto nigdy nie zasypia – a ja zawsze mogę zdjąć aparaty słuchowe.
Miałem jedno miejsce, w którym czułem się perfekcyjnie. Miejsce oddalone od miejskiego zgiełku, ciche i spokojne, 20 minut drogi przez las. Zwiedziłem je po wyostrzeniu się mojego słuchu i... nagle utraciło swoją magię. Okazało się, że nie było nawet w połowie tak daleko, jak mi się wydawało. W oddali dało się usłyszeć ryk stalowych molochów przemierzających miasto – pociągów i nieco cichszych samochodów. Wokół przechodziła masa ludzi – okolicznych działkowiczów, spacerowiczów, wyprowadzających psy. Moja perfekcyjna samotnia okazała się nie być samotnią.
Jest mi z tym w porządku. Może i w dalekich, azjatyckich krajach ludzie gdy chcą doznać oświecenia medytują przez tydzień pod wodospadem na szczycie najwyższej góry, ale mi, w Polsce, wystarczy 10 minut z zimnym prysznicem na 9 piętrze bloku. W takich chwilach cieszę się, że nie siedzę na Ukrainie – zapewne tam nie mają ani wodospadów, ani pryszniców, dając mi do dyspozycji co najwyżej nawilżane chusteczki.
wrzucam randomowe zdjęcia z telefonu, bo nie miałem pomysłu na pasującego malarza do tego wpisu
Znajomy opowiadał mi niedawno o tym, że twórca Neuromancera pisał swojego czasu felietony. W jednym z nich wspominał, że kiedyś na urodziny dostał wspaniały zestaw Hi-fi. Urzeczony przesłuchiwał kolejne, doskonale znane, piosenki, odkrywając nowe dźwięki, dotychczas ukryte za tragiczną jakością dotychczasowego sprzętu. Jednakże w pewnym momencie uświadomił sobie, że może i lepszy sprzęt gra o niebo lepiej, ale przecież tyle samo radości (a może i więcej!) sprawia mu słuchanie muzyki w rozklekotanym, rozpadającym się Nissanie, którym codziennie jechał do pracy – a lepsza jakość dźwięku w żaden sposób nie poprawiała odbioru Sztuki.
Oczywiście, nie porównuję tego do nowych aparatów słuchowych, a sam William Gibson nie nawoływał do tego, żeby słuchać muzyki tylko ze śmieciowego udźwiękowienia samochodu, a wieżę wyrzucić na śmietnik. Otrzymałem life upgrade, a mój komfort życia poszybował w kosmos. Jestem w stanie usłyszeć kogoś do kogo jestem odwrócony plecami, nawet gdy nie podnosi on głosu stojąc kilkanaście metrów dalej.
Cieszcie się tym co macie. Pracujcie, żeby jak najlepiej to wykorzystać. Starajcie się z dnia na dzień być lepsi.
Po prostu żyjcie.
I to jest właśnie słuch – może i podwyżka jest bardziej motywująca od chłosty, ale dźwięk bata jest taki satysfakcjonujący!
Świetna historia o ciszy, której nie ma, a której momentami Ci zazdroszczę - możesz się odciąć. Co do sprzętu hifi przypomniała mi się historia jednego znanego realizatora dźwięku. Dostał do testów głośniki - każdy po 20 tys. euro sztuka. Posłuchał swoich wcześniejszych produkcji na nich i głośno zapłakał, słysząc niedostatki :) Lepsze jest wrogiem dobrego! :)
Dobrze, że nie miał przyjemności posłuchać tego z uszu innych ludzi – wtedy prawdopodobnie załamałby się na amen.
Wszyscy odbieramy rzeczywistość odrobinę inaczej, nie jesteśmy między sobą podpięci przez USB .
Na całe szczęście! Dzięki temu mamy różnorodność i odmienne zdania. Monolity zawsze są nudne i przewidywalne :)
Próbuję siostrę zmusić do ogarnięcia słuchu. Mam dość powtarzania pytań, a podejrzewam, że otoczenie nie wiedzące o brakach po prostu bierze ją za ignorantkę, bądź głupią, bo odpowiada często: "tak tak", jak czegoś nie dosłyszy.
Technika idzie do przodu, więc może być tylko lepiej ;)
Robiłem dokładnie tak jak twoja siostra – na ogół kiwałem głową, przytakiwałem i miałem nadzieję, że to nie było pytanie :D
Możesz być głuchy, do połowy ślepy, jeździć na wózku, lecz nadal masz szansę coś osiągnąć, możesz rozwijać się, choć będzie to prawdziwym wyzwaniem.
A co zrobisz będąc umysłowo upośledzonym? Nie zrobisz nic.. zmysł wzroku, ani słuchu w niczym Ci nie pomoże.
Dobrze wiedzieć, że Tobie się udało! :)
"Ostatnio odzyskałem słuch."
jedno zdanie.
i zaczęłam sie zastanawiać
jakiego dźwięku brakowałoby mi w życiu najbardziej
..
(poza muzyką rzecz jasna, bez której nie ma mnie i tak)
to chyba jednak melodia plaży, wieczorem.
ale lasu tez.
i wiatru w górach.
nie ma szans, nie wybiorę
Mój Tata przestał skrobać sztućcami po talerzu, kłapać drzwiami. Na ogrodzie słyszy ptaki, Mama nie musi się powtarzać tak często.
Chyba nie muszę dodawać, że trzy z powyższych poprawiły też jakoś życia mojej Mamie?
On jednak słuch traci, bo miał kiedyś dobry. Do aparatów musiał więc dojrzeć i wydaje mi się że dojrzał w odpowiednim momencie, aby zdecydowanie podnieść jakość swojej percepcji świata. Taka mądra głowa nie może zostać odizolowana od otoczenia, bo obie strony na tym stracą.
Cieszę się, że znalazłeś swój słuch. Pamiętaj że w Twojej samotni możesz wyłączyć aparaty, nie niszcz jej reputacji.
acha i jeszcze jedno (bo nie mogę wyjść z tematu)
miałam taki czas, gdy w kółko oglądałam filmiki o ludziach, którzy dzięki aparacikowi po raz pierwszy słyszeli dźwięki, (bejbiki głos mamy itd.)
albo te z okularami enchroma,
(filmiki o osobach po raz pierwszy widzących kolory..)
jeśli ktoś nie widział, polecam serdecznie (do wyszukania na YT).
bardzo to dobrze robi człowiekowi na duszy, gdy jest mu źle.
aby doceniać.
ciesze sie z Twoich wrażeń.
Dobra metoda na decenienie tego co mamy jest “przerobienie” codziennie naszego szczęścia. Sposobów na to jest kilka. Moja metoda to prowadzenie “Dziennika Wdzięczności”. Codzienne wieczorne wpisywanie na karty księgi cudów mego życia powoduje, że jest mi naprawdę dobrze. Doceniam nawet najdrobniejsze i najbardziej błahe elementy każdego dnia. Moje życie jest wspaniałe...