Bajka o dziku.
Poszedł Zbyszek raz na grzyby z teściową i synem
Do laseczka sosnowego za nieczynnym młynem
A w tym lasku grzybów tyle, ile człek zamarzy
Borowików i podgrzybków, i pięknych koźlarzy
Jak rakieta popędziła teściowa do przodu
Wszak mistrzynią sprintów leśnych była już za młodu
Zięć nie może zebrać przecież więcej niźli ona
Pomyślała, w biegu łapiąc grzyby jak szalona
Zbyszek z synem zaś powoli kobiałkę napełniał
Gdy się młody z krzykiem głośnym na nogi poderwał
-Tato, tato! Dzik ogromny naszą babcię goni!
-Sam zaatakował synu, to niech sam się broni!
Co to idzie przez pustynię, że aż lew się chowa?
Nie zgadniecie Drodzy Państwo!
To idzie teściowa :)
Lwa przepłoszy, hieny gania
Choć ledwie się rusza
Bo teściowa na pustyni
Gorsza jest niż susza.