"Uczucia są jak dzieła sztuki, można je sfałszować..."
Nie wiem sama, dlaczego po ciężkim tygodniu strzeliłam sobie emocjonalnego samobója.
Początkowo nic tego nie zapowiadało. Wróciłam z pracy, zjadłam i puściłam typowy sensacyjny odmóżdżacz, który wykasował mi pamięć krótkotrwałą.
A potem, zamiast nadal relaksować swój umysł i ciało, włączyłam film Koneser. Widziałam go już parę lat temu i podejrzewałam, że mnie zaora. I cóż miał zrobić, zaorał - wzdłuż i wszerz.
Oglądałam go online i w jednym z komentarzy przeczytałam:
"Ten moment, kiedy sobie uświadomisz, że de facto ten film traktuje o starym capie, który chce stukać młodą, ładną loszkę."
Aha. W takim razie na przykład Marsjanin to film o człowieku, który przez rok żarł ziemniaki wyhodowane na własnym gównie. Trzygodzinna historia zmagań człowieka z kosmosem, technologią i ogromną samotnością sprowadzona do gówna. Ta-dam, koniec filmu, napisy.
A może to miało być błyskotliwe, drogi Anonimie214?
Powiem Ci, o czym jest film Koneser, choć prawdopodobnie nie zrozumiesz. Nie poczujesz.
Jest o Virgilu i jego samotności. O pancerzu w jaki obrasta i o murach, które wokół siebie wznosi. O tym, że bywa zimny, zdystansowany i aspołeczny, ale nie dlatego, że jest zły, czy chce zrobić krzywdę innej istocie. On taki wzrósł w niesprzyjających okolicznościach, taki się ukształtował.
Nawet nie wie, że jego życie jest puste. Nie wie, że jest bezduszny jak ów osiemnastowieczny android, którego próbuje poskładać. Otacza się dziełami sztuki, bo one nie mogą go skrzywdzić. Delektuje się wizerunkami kobiet uciekając od prawdziwych relacji:
Czasami myślę, że jestem jak ten mechanizm - wybrakowany. Moja fascynacja kobietami jest równa lękowi, jaki przed nimi czuję.
A potem trafia na Claire, kobietę z krwi i kości i na jego pancerzu pojawiają się pęknięcia. Traci stabilność i ogarnia go obsesja na punkcie dziewczyny. Paradoksalnie ta "słabość" jest właśnie dowodem człowieczeństwa, o które sam siebie nie podejrzewa. Ujawnia ogromne pokłady empatii, budzi się z wieloletniego snu. Jak wtedy, gdy pomimo odniesionych podczas pobicia ran uśmiecha się, bo wie, że dzięki jego cierpieniu Claire przełamała swoją fobię i wyszła z domu.
Jednak cena, jaką przyjdzie mu za przywilej poczucia pełni życia zapłacić, jest straszliwa.
I już nawet nie chodzi o to, że traci jedyną istotę, jaką kiedykolwiek prawdziwie kochał. Najgorsze jest to, że jej miłość do niego okazuje się mistrzowskim falsyfikatem.
Uczucia są jak dzieła sztuki, można je sfałszować. Będą wyglądały jak oryginał, ale to falsyfikat. Wszystko można sfałszować, nawet miłość.
W momencie, gdy wydaje mu się, że oto w jesieni życia i dla niego zaświeciło słońce, zostaje zepchnięty w najgłębszą otchłań. I tkwi w niej zupełnie sam, pozbawiony nawet martwych wizerunków kobiet, które zastępowały mu niegdyś prawdziwe relacje. Ale utrata kolekcjonowanych przez lata dzieł sztuki jest dotkliwa nie w wymiarze materialnym, a emocjonalnym. Ich zniknięcie bowiem jest dowodem na to, że miłość której doświadczył była kłamstwem.
Gdy oglądałam film po raz pierwszy moja uwaga była nieco podzielona pomiędzy inne wątki. Nie potrafiłam też zrozumieć wszystkich niuansów relacji Virgila i Claire. Niesamowite, jakiej głębi nabrała dla mnie ta historia od tamtej pory. Mogłam w pełni docenić sztukę manipulacji, jaką stosuje Claire, by wciągnąć Virgila w emocjonalne uzależnienie. Odczuwałam porażający smutek obserwując, jak dorosły, dojrzały mężczyzna tresowany za pomocą prostych sztuczek staje się marionetką w rękach kobiety. Abstrahując od finału tej historii wiem, że wiele związków tak właśnie wygląda. Zbyt wiele relacji opiera się na wzajemnej manipulacji, tresurze i tonie w oparach szamotaniny emocjonalnej. Zbyt często "używamy" ludzi do wypełnienia swej wewnętrznej pustki.
Oczywiście film ma wiele innych wątków, a zakończenie może budzić podziw dla mistrzowskiej intrygi, w którą zostaje wciągnięty Virgil. Ale o ile po pierwszym seansie byłam w stanie docenić kunszt oszustów, to dzisiaj odczuwałam wobec nich jedynie pogardę i potępienie. Trudno było mi znieść okrucieństwo, z jakim potraktowali Virgila. Z toku akcji można się domyślić, że nie zawsze był on w porządku wobec starych przyjaciół. Można też wątpić w jego uczciwość w zdobywaniu kolejnych dzieł sztuki a początkowa oschłość i dystans świadczą o trudnym charakterze. Ale czy to wystarczy, by z taką bezwzględnością psychicznie zmiażdżyć człowieka? Okraść go nie tyle z dóbr materialnych co z nadziei i celu życia?
Pomimo swego ciężaru emocjonalnego (a może właśnie dzięki temu) film jest rewelacyjny. Geoffrey Rush sprawdził się fenomenalnie w roli podstarzałego właściciela renomowanego domu aukcji. Po mistrzowsku zagrał kolejne etapy destabilizacji i uzależnienia emocjonalnego. To, jak z twardego gracza przemienia się w wrażliwego i bezradnego wobec rodzącego się uczucia człowieka może budzić w niektórych mieszane uczucia. Jeden powie "frajer" albo "żałosny głupiec", inny - "stary cap z nadzieją na stukanie". A ja mówię: człowiek z krwi i kości.
Człowiek Czujący.
Cytowane dialogi oraz kadr pochodzą z filmu "Koneser", reż. Giuseppe Tornatore, Warner Bros.
No i narobiłaś smaka :) Trailer:
Ależ ten Geoffrey jest zachwycająco brzydki!
Film polecam bardzo. Jeśli nawet nie dla głębi odczuć emocjonalnych, to dla zgrabnej intrygi.
Teraz muszę zobaczyć, bo może jednak anonim214 ma rację ;)
Na tym świecie istnieje jakieś siedem miliardów racji, zapewne któraś z nich należy do anonima214 ;)
Wow! Świetnie napisane! Zachęciłaś tym artykułem do tego filmu. Tym bardziej, że reżyserem jest Tornatore, który robi całkiem dobre filmy ('Kolekcjonera' jeszcze nie oglądałem).
Co do prymitywnego komentarza, to często się takie pojawiają. Kiedyś pod jednym z moich ulubionych filmów Felliniego 'Miasto kobiet' przeczytałem bardzo podobny :) cytuję z pamięci: Beznadziejny film! Myślaĺem że będzię jakieś bzykanie czy chociaż gołe cycki i dupa, a tu ponad 2 godziny nudów. Jak żyć? ;)
No to człowiek był pełen samozapracia, że wytrzymał 2 godziny w oczekiwaniu na cycki. Nie łatwiej było włączyć klasyczny film dla dorosłych?
Sztuka ma to do siebie, że jest dla nas lustrem, dlatego każdy odbiera ją tak indywidulanie. W dużej mierze oddaje nam to, z czym do niej przychodzimy. Zdarza się, że pozostaję obojętna emocjonalnie na filmy określane jako fantastyczne, wstrząsające i tak dalej, ale to raczej kwestia doświadczeń i rodzaju starych, zalegających we mnie emocji. Akurat Koneser boleśnie dotyka pewnych doświadczeń, a poza tym, od strony warsztatu - to po prostu bardzo dobry film.
Świetny tekst o bardzo dobrym filmie!
Pod koniec filmu niesamowicie żałowałem głównego bohatera, który chyba przeżył jeden z największych zawodów jakich można doznać. Emocjonalnie związał się z osobą, która była zwykłą oszustką.