Trzmiele w panierce i haute couture w naturze.

in #polish6 years ago (edited)

Dwa dni spędziłam na "działce" mojej cioci. To raczej spory kawałek ziemi pod budowę domu, ale póki co stoi na niej typowa chatka działkowa, reszta to ogród.

Mnóstwo dobra na tym kawałku gruntu - maliny, borówki, jeżyny, winogrona, agrest, aronia, orzechy i wiśnie... Na wiśnie przylatują ptaki, wśród wierzb i brzózek szaleją wiewiórki.

Zbierałam borówkę amerykańską w systemie identycznym, jak podział wynagrodzeń na steemicie - 75% prosto do buzi, 25% do pudełka.

Po ogołoceniu borówki przyszedł czas na czerwoną porzeczkę - za smakiem nie przepadam, za to uwielbiam na nią patrzeć.

Tak, wiem... moje makro ssie, ale póki co zwalam na kiepski telefon. Trzyletni!

Nieistotne. Siedziałam sobie po zbiorach na ławce pod domkiem, naprzeciwko kwitnącego hibiskusa. Zatopiona w myślach, zwrócona do wewnątrz.

– Hej, co tak brzęczy?

Popatrzyłam na krzew przede mną i po chwili dopiero zauważyłam rój owadów krążących wokół kwiatów - setki obiektów w nieustannym ruchu.
Wstałam i podeszłam bliżej. Z chaosu zaczął wyłaniać się porządek i sens. Liczne pszczoły i gdzieniegdzie dostojne trzmiele zanurzały się głęboko w kwiaty, pozwalając mi podziwiać swe wdzięczne zadki, małe i duże.

Obserwowałam ociężały lot owadzich antonowów, w głowie zaś, jak zacięta płyta odtwarzał się dźwięk i obraz Cwału Walkirii z Czasu Apokalipsy...

Potężne buczenie wynika z drgań skrzydełek podczas lotu. Trzmiel wykorzystuje też drgania skrzydeł, odwłoku i tułowia do efektywniejszego zdobywania pyłku. Wprowadza kwiat w wibracje o stałej częstotliwości, co powoduje wysypywanie się pyłku przez drobne otwory w pylnikach. Dodajmy do tego imponujący języczek (do 24mm!) i mamy mistrza zapylania od zadań specjalnych.

Podobno trzmiele zbierają niewiele pyłku (dlatego muszą odwiedzić więcej kwiatów niż pszczoły) i zbiera się on głównie na głowie i grzbiecie. Moja zgraja, w całości obtoczona w żółtym granulacie, wyraźnie odstawała od średniej. Niektóre osobniki przysiadały na liściach lub zwiędłych już kwiatach i wlekły za sobą pozlepiane odnóża. Ocierały się i czyściły dopóty, dopóki nie były w stanie znowu wzbić się w powietrze.

Urzekły mnie ich puchate korpusy w obfitej, kwiatowej panierce.
Pszczoły nie pozostawały w tyle! W internecie widziałam obrazki informujące, że noszą one na odnóżach eleganckie koszyczki na pyłek. No nie wiem, może te francuskie noszą. Te moje utytłane były na żółto równo, żadne tam haute couture czy nawet prêt-à-porter.

Spędziłam sporo czasu z nosem w krzewie, obchodząc go wokół wiele razy. Stosunek do świata owadów mam ambiwalentny - zapewne jak spora część "cywilizowanych" ludzi, z automatu segreguję je na te pożyteczne, neutralne czy uciążliwe. Przez chwilę jednak trwałam w zachwycie nad idylliczną scenerią kwitnącego hibiskusa w otoczeniu brzęczącej natury.

A potem jedna z pszczół wpadła w pajęczynę. Nie zdążyła się porządnie zaplątać, ale miała poważne problemy. Pająk był mały, zielony i niestraszny nawet dla mnie. Nie myśląc wiele rozerwałam pajęczynę patykiem. Przez trzy sekundy byłam dumna z siebie - uratowałam pszczołę!

I się zaczęło.

– Hej, a co z pająkiem? Jest głodny i zniszczyłaś mu sieć – powiedział spokojnie mój prywatny, wewnętrzny adwokat Diabła. Racjonalny, chłodny i analityczny głos, który się odzywa, gdy za bardzo idę w emocje. Nie lubię go zbytnio, ale czasami się przydaje.

– Zrobi nową i niech zeżre muchę. Albo komara. A najlepiej - innego pająka! - odpysknęłam.

Ale już dryfowałam myślami w niewygodne zakątki - kim ja jestem, żeby decydować, który owad jest "dobry" a który "zły"?

– Każda istota chce żyć - zrzędził adwokat D. - a takie pająki też są bardzo pożyteczne i potrzebne.

– Przez jedną interwencję ekosystem się nie zawali - broniłam się.

Nie znoszę pająków i stosunek do nich mam emocjonalny, co można zauważyć przy każdym naszym spotkaniu.

Nie zawsze tak było. Będąc dzieckiem każde wakacje spędzałam u babci na wsi i wręcz ocierałam się o wszechobecne pajęczyny. Wychodziłam na strych po oklejonej nimi drabinie, spałam w stodole i wspinałam się w jej wnętrzu, by skakać na siano. Pamiętam, jak raz włóczyłam się po świeżym ściernisku w gumiakach i wtedy wlazł mi do jednego duży pająk. To chyba wtedy nastąpił koniec neutralnej koegzystencji.

Chodziłam jeszcze chwilę nakręcona adrenalinką, usprawiedliwiając się przed Matką Naturą, po czym dla podreperowania samopoczucia pochwaliłam się synowi młodszemu:

– Uratowałam pszczołę przed pająkiem!

On wie, że się boję pająków, sprzedałam mu zresztą ten lęk, niestety.

– Mamo, a czy wiesz, że przez to mogłaś przyczynić się do osłabienia populacji pszczół? Może ona była najsłabszym ogniwem i powinna była zginąć?

Tak się tylko droczył.

Potem poszliśmy zbierać ogórki.

Myślałam o tym, że we własnym ogrodzie będę chciała mieć trzmiele i pszczoły. Pająki też zapraszam, ale nie do domu.

Na koniec przyzwoite makro (pexels.com).
Owady schludne i zadbane, a pszczoła... z torebką na pyłek. Haute couture!

Sort:  

Bardzo piękne, ogrodowe przygody opisujesz :) Wątek kulinarny, idylliczny i boski w jednej relacji :) A pro po potężnego buczenia i Czasu Apokalipsy, nie dalej jak przedwczoraj w nocy, miałem otwarte okno i zapalone światło. Jak mi wleciał taki stwór, to zrobiłem Cwał Walkirii w ciągu ułamków sekund :) Nie wiem, co to było, ale wyglądało mi chyba na szerszenia... Na całe szczęście, po wykurzeniu starego rezydenta, polatał trochę po swoim nowym terytorium i usiadł blisko wylotu okna. Zgasiłem światło i obserwowałem... wkrótce jakieś inne ośrodki jasności go zwabiły, bo poleciał w ciemną noc :) Na wszelki wypadek zamknąłem okno, by nie wrócił z kolegami ;)

Fajnie, że go nie utłukłeś!
Umknąłeś tak, jak ja czasem przed pająkiem :D

On dał szansę mnie, to ja dałem jemu :) A poza tym był zbyt straszny, żeby go atakować :)

O właśnie, trzmiele, nie bąki. Zapamiętajcie to w końcu ludziska. :D

Otóż to :) Bąk to krwiopijca.

U mnie wiele z tego co opisujesz dzieje się w/przy kwiatach ogórków. Inne rośliny z mego ogrodu nie sa chyba zbyt atrakcyjne dla naszych bzyczacych przyjaciół. Skupisko istnieje tylko w tych ogórkach.

Świetne czytadło!

To już wiadomo, dzięki komu masz dorodne ogórki ;)

Dziękuję!

Ogródek, działka, uwielbiam wszystko. Największa dla mnie satysfakcja samodzielnie swoje jedzenie wyhodować. :)

Wierzę Ci :) Widzę, jak moją ciocię cieszy praca przy roślinach.

:) jaki piękny, erotyczny, wręcz kosmaty artykuł!
aż ocieka nektarem i pyłkiem.

(choć faktem jest, ze miejscami było tez groźnie)

To było pierwsze co przeczytałam dzisiaj i przepięknie mnie to nastroiło :D

PS: Niebezpieczeństwo jest zamierzone - odrobina adrenaliny wzmacnia doznania ;)

Ale się napasł. Towaru tyle, że strach aby się nie przeciążył. Fajne zdjęcia. Czekam na aparat i na Steemit będą trochę lepsze jakościowo fotki. Pozdrawiam.

O, to ja czekam na nowe relacje z Twojej działki - z nowymi zdjęciami :)

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63470.48
ETH 2544.22
USDT 1.00
SBD 2.72