Cieszę się, że pomimo wątpliwości wrzuciłaś to opowiadanie. Piękne i straszne jednocześnie! Zagadnienie matrixa jest mi bardzo bliskie, uważam, że jest on bliżej nas, niż nam się wydaje. Postrzegamy życie i siebie samych poprzez nasze wewnętrzne przekonania, które są często błędne, wgrane nam jak wirus w dzieciństwie... jestem głupi... nic nie warty... nie zasługuję na miłość... itd. To wszystko jest jednym wielkim kłamstwem, bo każdy z nas rodzi się doskonały i wartościowy, ale budujemy swoją rzeczywistość w oparciu o przekonania a nie na prawdzie. Każdy niesie swój własny matrix w sobie.
Bardzo podoba mi się Twoja interpretacja. Zupełnie nie to miałam na myśli, ale to, co napisałaś jest dużo głębsze niż to, co ja sama byłabym w stanie wymyślić. Mnie do napisania tego opowiadania skłoniły teorie dwóch fizyków, których wymieniłam w tekście. Boston i Gates naprawdę istnieją i są tym, kim napisałam. A Gates naprawdę znalazł kod programowania w równianiach teorii superstrun. Ale...
Twoja interpretacja podoba mi się dużo bardziej. I tak, każdy z nas nosi swój matrix w sobie. Niestety...