"Już trzecia... zaraz się zaczną pomyłki prywatne!"

in #polish5 years ago (edited)

Dzisiaj nie będzie boleć ani trochu. Nawet nie zaszczypie. Sama rozrywka, prosta i przyjemna. Trochę w ramach zamierzonej kontynuacji filmowego wątku, a trochę po to, by podciągnąć statystyki na pewnym tagu, który bardzo sobie cenię. @kusior - głowa do góry! Kino ma się dobrze, niezależnie od różnicy poglądów i wahań kursów walut w tym jakże pięknym zakątku blokczejna.

W moim poprzednim wpisie chciałam opowiedzieć o dwóch komediach, ale jak to było do przewidzenia rozgadałam się, a czytelnicy mają jakieś granice wytrzymałości. A że bardzo, bardzo chcę zarekomendować jeszcze jeden, świetny polski film - włala.

Uwaga, możliwe spoilery!

Mowa o produkcji z 1966 roku i zastanawiam się, na ile ten obraz jest znany. Ja sama trafiłam na niego przypadkiem, jakieś dziesięć lat temu. Bo chyba mało kto wraca do starszych polskich filmów... Nie licząc tych serwowanych cyklicznie w telewizji z okazji różnych świąt.

Dlatego przedstawiam i jednocześnie ogromnie zachęcam do obejrzenia komedii sensacyjnej złotej ery PRL-u - Lekarstwo na miłość w reżyserii Jana Batorego. Tak, wiem. Tytuł średnio zachęca, ale pozwólcie się przekonać!

Plus pierwszy - scenariusz powstał na podstawie powieści Joanny Chmielewskiej "Klin". To dość luźna adaptacja, pozbawiona wielu wątków i mocno uproszczona, ale nic nie szkodzi! Czuć klimat wariatki Chmielewskiej, tym bardziej że maczała palce w scenariuszu. To się czuje i słyszy, uwierzcie mi.

Plus drugi: świetnie dobrana obsada: m.in. Kalina Jędrusik, Andrzej Łapicki, Krystyna Sienkiewicz, Jacek Fedorowicz, Mieczysław Czechowicz i Ewa Czyżewska - choć ta ostatnia niestety tylko w epizodzie.

Jestem mile zaskoczona, jak świetnie Jędrusik (jako Joanna) odnajduje się tu w roli komediowej. Gra oszczędnie i bez wygłupów, bez przesadnego wdzięczenia się do kamery, a i tak jej seksapil przebija z każdego kadru. I ten głos...

Jestem pewna, że okoliczności w jakich poznajemy Joannę są niezwykle uniwersalne i ponadczasowe. Bohaterka nie odstępuje stolika z telefonem czekając na znak życia od kochanka, który kilka dni wcześniej zjechał do miasta i nie daje znaku życia. W międzyczasie oddaje się wewnętrznym monologom i ponurym wizjom, co też może porabiać jej drogi Janusz. Odbiera też mnóstwo pomyłkowych połączeń, co doprowadza ją do szału. Jedna z takich pomyłek wciągnie ją wkrótce w aferę kryminalną.

Przyjaciółką Joanny jest Janka (w tej roli Krystyna Sienkiewicz) - urocza blondynka szczebiocząca nieustannie, chwilami typowa "słodka idiotka", która stanowi świetne dopełnienie opanowanej Joanny. Choć na co dzień nie przepadam za trzpiotkami o wysokim głosie, to postać Janki skradła mi serce. Scena, w której w celu przeciągnięcia rozmowy telefonicznej z Joanną opisuje nieistniejący kostium, za każdym razem doprowadza mnie do śmiechu.

Żakiet ma na górze takie poprzeczne zmarszczki w poprzek i pod spodem szew. Aaaa... wzdłuż ma dwa rozcięcia. I karczek. A spódnica jest w kontrafałdy... a na środku jest pliska i kokardki. A po bokach jest taka drobna falbanka. A po bokach jest zaprasowane i... i... i ona mi zrobiła ten, no... guziki, wiesz? Mnóstwo guzików, wszędzie guziki! I to wyobraź sobie, każdy inny, hihihi!

Mamy więc piękną i nieszczęśliwie zakochaną kobietę w towarzystwie postrzelonej przyjaciółki, w tle majaczy afera kryminalna, a do akcji wkracza silny pierwiastek męski, czyli, nie bójmy się tego słowa, klin.

Na ratunek osamotnionej Joannie przybywa bowiem przystojny i tajemniczy osobnik (Andrzej Łapicki), przypadkowo (czy aby na pewno?) poznany podczas jednej z licznych telefonicznych pomyłek. Bohaterka próbując dociec kim jest jej nowy adorator zaczyna łączyć jego pojawienie się z dziwnymi telefonami.

Trochę z przekory, trochę z ciekawości angażuje się w niebezpieczną rozgrywkę pomiędzy złodziejami a organami ścigania, wciągając w to Jankę (długo nie musi namawiać). Dziewczyny na swój naiwny i uroczy sposób próbują rozwikłać tajemnicę przystojnego amanta i dziwnych połączeń telefonicznych, co generuje wiele zabawnych sytuacji i nieporozumień.

Jednocześnie obserwujemy działania szajki rabusiów i fałszerzy pieniędzy, którzy po pierwszym, brawurowym skoku na kasę (neutralizacja strażników za pomocą śmietanki ziołowej w sprayu) planują kolejne, ambitne akcje. Słabym punktem ich organizacji jest komunikacja - wszelkie ustalenia dotyczące akcji odbywają się w budkach telefonicznych. Nieporadni gangsterzy dzień w dzień biegają od budki do budki próbując ogarnąć swą działalność przestępczą w czym nie pomaga fakt, że ich centralą staje się wciągnięta przez przypadek w wir wydarzeń Joanna.

Gdy w końcu sprawa wychodzi na jaw banda musi uciszyć Joannę. I gdy w zgranym, choć nie pozbawionym konfliktów zespole pojawia się temat, cóż począć z tą niesforną babą, w kąt idzie logika. Nie na darmo mówią: Gdzie diabeł nie może...

Co się stanie z Joanną? Czy jej tajemniczy wielbiciel okaże się szefem szajki? I na koniec - co z tym Januszem? Tego wam nie zdradzę, zostawiając choć odrobinę niepewności co do zakończenia.

Jeżeli będziecie mieli kiedyś okazję zobaczyć ten film - bardzo go polecam. Cenię go za świetne dialogi, zgrabną intrygę i możliwość obserwacji nieco przerysowanych realiów ówczesnych czasów. Za każdym razem udaje mi się wyłapać jakiś smaczek, jak na przykład strzęp warszawskiej gwary rodem z Wiecheckiego: Ty pacanie w wybieraki szarpany!

Podsumowując jest to świetna rozrywka w stylu retro, idealna na oderwanie się od rzeczywistości i uwolnienie napięć poprzez śmiech.

Tak na marginesie, za każdym razem kończę seans z refleksją, czy w obecnych czasach osobniki dotknięte nieszczęśliwym zauroczeniem mają lepiej, czy gorzej? Dzisiaj możemy wynieść narzędzie komunikacji z domu i nie musimy tkwić przykuci do aparatu telefonicznego czekając na ten jeden, jedyny telefon. Z drugiej strony - chociaż możemy wyjść gdziekolwiek, to wciąż jesteśmy przykuci. Sprawdzamy połączenia, maila, czaty, messengery... w pracy, w autobusie, w kinie, na spotkaniu z przyjaciółmi. Możemy przejechać całe miasto nie podnosząc wzroku znad wyświetlacza. Trochę szkoda, co nie?

Tyle razy widziałam ten film i nadal nie wiem, jak jest lepiej.


Cytowane dialogi oraz screeny pochodzą z filmu "Lekarstwo na miłość", reż. Jan Batory

Sort:  

strzęp warszawskiej gwary rodem z Wiecheckiego: Ty pacanie w wybieraki szarpany!

A to skąd?: Ty cwaniaczku w ząbek czesany!

Założę się, że Wiech Wiechecki zacytował to nie raz i nie dwa, ale w ząbek czesany to kojarzę wyjątkowo z tego:

tak, wiem że to nie oryginał. Ale bardzo mi się ten klimat podoba :D

To nie była zagadka, ja naprawdę nie pamiętam skąd mi się to przylepiło :-). Ale od razu wypłynęło przy Twoim cytacie.

A kawałek jest genialny. Klimat rzeczywiście jest wyjątkowy: Fibak, galerianki, korposzczur, bar mleczny, syrenka... miodzio. :-D

I rasowy Warszawiak z kebabu ;)

A tak jeszcze nawiązując do powiedzonka, to jest to jedna z najbardziej typowych, warszawskich obelg, mogłeś ją usłyszeć w jakimś filmie albo innej piosence. W ząbek czesany to był Hitler, stąd to się wzięło :D

A z tego co pamiętam, śpiewa to Wrocławianin :D

Parafrazując pewne znane powiedzenie: Warszawa to stan umysłu ;)

A wystarczy wyłączyć internet w telefonie i podnieść wzrok, żeby świat pooglądać :) kolejny film do obejrzenia! Masz może kopie, żeby zgrać na pendrive?

Ostatnio oglądałam online, ale powinnam to mieć zgrane gdzieś, poszukam :)

To w środę chętnie przygarne :)

@kusior - głowa do góry!

I od razu mi lepiej! Taki świetny teksty skutecznie wyciągnął mnie z depresji wywołanej statystykami naszego filmowego tagu za ostatni miesiąc :D

Co do filmu - nie znam. Ale chętnie się zapoznam, zwłaszcza, że @wadera poleca :D I barwnie opisuje :)

to jest po prostu cudowne! :)
tekst o komedii, a człowiek ma tyle życiowych przemyśleń;
uwielbiam Twoje recenzje..

..pamiętam pewien dokument o Kalinie Jędrusik, (oglądany za szczeniaka), w którym zdecydowana większość jej kolegów (była w niej zakochana), i opowiadała o jej legendarnym seksapilu,
że dziewucha (wydawała mi się wtedy staruszką :) wchodziła do pokoju, z gracją opadała na fotel, zarzucała nogę na nogę, wzdychała bezwiednie i zaraz w pomieszczeniu robiło sie gorąco :)

ech, niektórym wystarczy BYĆ, i już się dzieje :)

O tak. Uwielbiam też jej głos z charakterystyczną chrypką. Niesamowicie śpiewała! M.in. w Kabarecie Starszych Panów miała świetne występy - fantastyczne teksty + jej głos + ONA... Pyszności.
To moja ulubiona piosenka w jej wykonaniu, z teksem Osieckiej:


ps: przypomniało mi się, że śpiewałam kawałki z Kabaretu Starszych Panów moim synkom, zaraz po tym jak się urodzili i potem, jako kołysanki ;) Potwornie fałszowałam, ale oni spali jak zabici ;) Czar Kaliny!

A kto nie będzie się mógł chwilowo dochrapać filmu, niech śmiało próbuje Klina - to był książkowy debiut Chmielewskiej.

Film ma pewien walor - od pierwszego rzutu oka widać ówczesną modę. Jak kobieco i seksownie (acz absolutnie nie wulgarnie) wyglądały wtedy panie, jak dobrze prezentowali się panowie. Ech, to chyba zasługa szycia na miarę. A może współczesna moda jest już po prostu zbyt przekombinowana?

Za post 😘

Jak kobieco i seksownie (acz absolutnie nie wulgarnie) wyglądały wtedy panie

o, na tę sukienkę Sienkiewicz nie mogę się nigdy napatrzeć:
01.jpg

z bliska widać, że to jakby na szydełku robione, cudo!

Ale talia i bioderko!

A bo wówczas trzeba było szyć, dziergać, szydełkować. :)
Chyba w Autobiografii Chmielewska wspominała, że komuś robiła (nie pamiętam czy na drutach, czy szydełkiem) kostium kąpielowy.

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.12
JST 0.033
BTC 64222.08
ETH 3135.29
USDT 1.00
SBD 3.99