Bierna agresja. G**** lukrem oblane.

in #polish7 years ago (edited)
Wydawać by się mogło, że te dwa słowa razem: "bierna" i "agresja" wykluczają się wzajemnie neutralizując swe znaczenie. Nic bardziej mylnego - w parze stanowią toksyczny miks zdolny zatruć każdą relację. Jest to kolejna forma zakamuflowanej przemocy, trudnej do namierzenia. O osobie stosującej tę "technikę" często mówi się, że skóry nie przebije, a krew wyssie.


Skala zachowań bierno - agresywnych jest bardzo szeroka. Do niedawna sama im czasem ulegałam, w jednym byłam prawie recydywistką. Jeszcze dziś łapię się na przemożnej chęci nieczystego zagrania...

Kilka niezbędnych słów o emocjach


Patrzę na ten świat dostatecznie długo by stwierdzić, że niestety takie emocje jak złość, gniew, smutek, żal czy frustracja wciąż jeszcze pozostają na czarnej liście. Mówi się o nich "negatywne", "złe" i "niechciane". Jest mnóstwo tekstów, które radzą jak się ich "pozbyć" albo z nimi "walczyć".

Powinniśmy walczyć, ale z takimi błędnymi sformułowaniami. Złość jest nam potrzebna, frustracja i smutek także, nawet furia - czasami. Problemem nie jest ich istnienie, bo stworzyła je sama natura. Emocje, to nie jest jakaś usterka w oprogramowaniu, tylko starannie zaprojektowana maszyneria. Jedyny problem, jaki widzę, to kwestia samego radzenia sobie z nimi, ponieważ tłumione i wypierane emocje obracają się przeciwko nam (pod postacią depresji, zaburzeń osobowości, prób samobójczych) i otoczeniu (niekontrolowane wybuchy złości, zachowania pasywno - agresywne, stosowanie manipulacji itp.).

Skoro to jest takie szkodliwe, dlaczego to robimy? Cóż... w naszej kulturze wciąż nie ma pełnego przyzwolenia na wyrażanie emocji, szczególnie tych "złych". Zaczyna się to już w domu rodzinnym. Co słyszy maluch, który się złości? Najczęściej: jesteś niegrzeczny; mamusia przestanie cię kochać, jak się tak będziesz zachowywał; mamusia jest przez ciebie smutna; uspokój się bo oberwiesz; idź do kąta; dostaniesz karę... i tak dalej. W wieku późniejszym dziecko słyszy: nie pyskuj; dzieci i ryby głosu nie mają; ja ci dam się złościć na ojca... Może też dostawać klapsy, albo lanie za okazywanie gniewu i złości. A jego emocje to nic innego, jak najprostszy sposób na okazanie sprzeciwu. Wyrażenie własnego zdania przez małego, autonomicznego człowieka, który robi to tak, jak umie najlepiej. I to zazwyczaj my, dorośli, mamy problem z emocjami, a nie dzieci.

Co się dzieje, gdy dziecko latami chłonie taki przekaz? Uczy się, że nie może okazywać złości, gniewu i niezadowolenia wprost. Odruchowo powstrzymuje naturalne reakcje ze strachu przed karą (dostaniesz lanie), odrzuceniem (mama przestanie cię kochać) czy poczuciem winy (mamusia znowu jest przez ciebie smutna). I co z tego, że potem dorastamy i z poziomu intelektualnego wiemy, że mamy prawo do wyrażania opinii, do obrony własnych granic, do "nie" i "tak" na naszych warunkach. Ano nic, bo z takim programem w głowie działamy jak pies Pawłowa. I gdy przychodzi konieczność konfrontacji - unikamy jej. Nie umiemy wprost powiedzieć co czujemy i co myślimy. Nie umiemy wyrazić sprzeciwu. I tak docieramy do właściwego tematu.

Co to jest bierna agresja?

To jest złość, gniew, smutek, frustracja, sprzeciw wyrażone w zawoalowany sposób. Zablokowane emocje to ładunek olbrzymiej energii, która prędzej czy później musi być przez człowieka "wydalona". Jeżeli nie można tego zrobić wprost, należy znaleźć inny sposób. Taki, który nie sprowadzi na nas kary. Nie wzbudzi u rozmówcy uczucia rozczarowania i gniewu. Taki, który pozwoli utaplać przeciwnika w naszej żółci po kryjomu, bez przykrych konsekwencji i bez poczucia winy.

Oto kilka sztandarowych przykładów zachowań bierno - agresywnych.

Komplement i krytyka - w parze za rączkę


Prawdziwie toksyczne obrzydlistwo. Jak zareagować na komentarz, w którym rozmówca cię komplementuje wbijając jednocześnie wielką szpilę krytyki? Podziękować? Obrazić się? Oburzyć? Dużo tutaj zależy od odbiorcy. Są ludzie pewni siebie i świadomi, którzy po prostu zignorują taki przekaz i będą unikać w przyszłości towarzystwa toksyka. Najlepszym wyjściem jest zachowanie spokoju.
Można też spróbować konfrontacji, czego pasywni agresorzy nie znoszą.

Nawiązując do poglądowych ilustracji "komplementowana" osoba mogłaby wprost zapytać: twierdzisz, że nie umiem piec? lub: chcesz mi powiedzieć, że mam nadwagę? Wtedy atakujący albo się wycofa (zaprzeczy lub obróci wszystko w żart), albo spróbuje dalej coś ugrać wbijając nas w poczucie winy, odpowiadając na przykład: ja ci mówię komplement a ty się zaraz czepiasz!

Jeden z najbardziej dotkliwych "komplementów" tego typu, jaki sama kiedyś usłyszałam: uwielbiam z tobą być, chociaż fatalnie wpływasz na moje pole energetyczne.

Odradzam próbę konfrontacji osobom, które niezbyt pewnie czują się ze swoimi emocjami i poczuciem własnej wartości. Bardzo trudno jest utrzymać pion w starciu pełnym zakamuflowanych ciosów poniżej pasa.

Odwlekanie, sabotowanie, obiecanki-cacanki


Przyjmijmy, że nasz bohater, niech mu będzie Alojzy, został poproszony o wykonanie pewnej czynności. To może być zarówno coś prostego (rozkręcenie starej szafy) jak i trudny projekt w pracy. W głębi duszy nie chce tego robić, z różnych powodów: nie chce mu się, jest zmęczony, robi akurat coś innego, uważa, że to nie fair itp. Nie potrafi odmówić - boi się, że szef się wkurzy, żona się zasmuci, kolega rozczaruje... Oficjalnie podejmuje się więc zobowiązania, wręcz ochoczo i z entuzjazmem, w żaden sposób nie okazując niezadowolenia. Ale frustracja i złość w nim narastają, o czym nawet sam Alojzy może nie mieć pojęcia. Oto w jaki sposób te emocje mogą znaleźć ujście w jego zachowaniu:

  • odwlekanie wykonania obiecanej czynności, przekładanie jej w nieskończoność
  • "zapominanie"
  • niedokładność, błędy lub odstępstwa od ustaleń, przy czym odpowiedzialność zostanie zrzucona na okoliczności zewnętrzne (deszcz, korki, choroba, wizyta teściowej), zbyt duże wymagania (mówiłem ci, że to będzie trudne) lub nieporozumienie (źle mi wytłumaczyłeś, nie mówiłeś mi tego)
  • wycofywanie się z obietnicy, często po dłuższym czasie i pod jakimkolwiek pretekstem
  • mnożenie przeciwności i wyolbrzymianie problemów przed i podczas realizacji.
Wszystkie powyższe zabiegi stosowane będą z zachowaniem uprzejmości, uniżonego lub przepraszającego tonu, zero złości, zero frustracji - pozornie. Alojzy dobitnie uświadomi ci, jakiego ogromnego wysiłku od niego oczekujesz i z iloma przeciwnościami losu musi się skonfrontować - prawdopodobnie poczujesz się winny. Będziesz śmiertelnie zmęczony słuchaniem kolejnych wymówek, przeprosin, przyjmowaniem do wiadomości następnych terminów, proszeniem o to samo kilka razy dziennie, niepewnością co do statusu zadania powierzonego Alojzemu...

Przyznaję - zdarzało mi się stosować wybiegi z tej listy. Nie wszystkie i sporadycznie, ale jednak. Obok pragnienia, by nikogo nie rozczarować i nie urazić silny był inny powód: miałam problem z przyznaniem, że czegoś nie wiem albo nie potrafię zrobić.

Klasyczny "foch"


I tu mogę się uderzyć w piersi aż zadudni. Stosowałam, oj stosowałam! Jednak zanim przejdę do opisu, chciałabym coś wyjaśnić. Przyjmuję za naturalną czasową, uzasadnioną niechęć do wybranego osobnika, która powstała w wyniku kłótni, nieporozumienia czy innej krzywdy. Może się to objawiać tzw. "cichymi dniami" albo zerwaniem kontaktu. Jednak obie strony powinny wiedzieć, co się podziało i skąd takie zachowanie. Wystarczy powiedzieć: jestem na ciebie wściekła i nie chcę z tobą gadać, ani cię widzieć. Sytuacja trudna, ale jasna.

Foch jest czymś innym. W ramach pokuty za stare grzechy użyję siebie jako przykładu. Przyjmijmy taką sytuację: Proszę syna o wykonanie drobnej pracy w domu, odrobienie lekcji itp. Nastolatek z indywidualną czasoprzestrzenią rzadko wykona prośbę od razu, a we mnie złość narasta. Zaczynam krążyć jak lwica w klatce, milczę złowrogo, trzaskam drzwiczkami od szafek i talerzami. Zapytana burczę coś pod nosem albo nie odpowiadam wcale. W końcu nawet gruboskórny nastolatek wyczuwa, że coś tu nie gra.

Jesteś zła, mamuś? - pyta.
Nie.
To co się stało?
Nic, daj mi spokój

Klasyka toksyka. Taki foch może się przerodzić w wielodniowe milczenie czy ignorowanie czyjejś obecności (przy jednoczesnym zaprzeczaniu, że coś jest na rzeczy!). To powolna i nieubłagana śmierć relacji - nie ma miejsca na szczerą rozmowę i rozładowanie napięcia. Jedna strona zaprzecza temu, co widzi i czuje druga osoba, atmosferę można kroić nożem.

Zimno, zimno, zimniej...


Chłód emocjonalny, wycofanie się z relacji (czasem bez słowa, tzw. ghosting) lub zmniejszenie swej aktywności w niej, sarkazm, ironia (nazywane żartem), to też forma biernej agresji. Tak samo, jak zatajanie istotnych dla drugiej strony informacji (myślałam, że o tym wiesz!) lub tłumaczenie nieprzyjemnego zachowania niewiedzą (nie wiedziałem, że aż tak ci na tym zależy; nie wiedziałem, że się spieszysz...).

Bierny agresor rzadko bierze odpowiedzialność za swoje zachowanie lub potknięcia - najczęściej szuka "winnych" na zewnątrz - w innych ludziach czy zdarzeniach. Może się spóźnić na spotkanie pięć razy pod rząd i zawsze ma jakieś wytłumaczenie, do którego trudno się przyczepić. Jednocześnie jest życzliwy, uległy, uczynny, zgadza się z każdym twoim słowem.

Przyparty do muru zagra ofiarę - owszem, weźmie na siebie ciężar winy, ale dołoży jeszcze dwie tony wyimaginowanych problemów i rozpocznie samobiczowanie. Rozmyje swą odpowiedzialność w oceanie utyskiwań na świat, niesprawiedliwość dziejową, rząd, podatki... aż stracisz z oczu właściwy przedmiot rozmowy. Pozostaniesz na placu boju z głupią miną i poczuciem winy.


Mało kto z nas jest całkowicie wolny od toksycznych zachowań. To nie znaczy, że jesteśmy złymi ludźmi, zazwyczaj jesteśmy tylko (lub aż) nieświadomi. U większości z nas taki pakiecik mieści się w normie i przy dobrych chęciach wiele mechanizmów możemy zmienić. Podstawą jest oddemonizowanie "negatywnych" emocji i zrozumienie, że to są nasi sprzymierzeńcy. Tak wyposażyła nas natura - w unikalny, wewnętrzny system obronny, korzystajmy z niego!

Oczywiście istnieje pewien odsetek osobników niereformowalnych - psychopaci czy narcyści wszelkiej maści, którzy bierną agresję mają często na "wyposażeniu", obok gaslightingu czy przemocy fizycznej. W przypadku takich ludzi nie wchodzą w grę negocjacje, gierki czy konfrontacje... Jeśli ich spotkasz, wiej, tylko po cichu (Ross Rossenberg)


Tekst pisany "z głowy", rysunki moje.










Sort:  

Dziękuję za jeden z bardziej wartościowych tekstów, jakie ostatnimi czasy przeczytałam :) Czekam na kolejne!

Dziękuję Ci bardzo :)
Na pewno coś jeszcze będzie w podobnym klimacie.

podpinam sie z całym przekonaniem pod powyższą opinie!
jaki mądry, wnikliwy post!.
podchodzisz do tematu wielowymiarowo, obiektywnie i uczciwie.
jednocześnie odzierasz sporo zaklętych obszarów.
doceniam tez styl, ton, dystans i poczucie humoru.
ciesze sie bardzo, ze na Ciebie trafiłam.

I just upvoted You! (Reply "STOP" to stop automatic upvotes). Do społeczności: Jeżeli uważasz że głos został przyznany niesłusznie, przedstaw krótkie uzasadnienie w odpowiedzi do tego komentarza.

Świetny tekst!. Przeczytałem z przyjemnością.

dziękuję :)

Piszesz "Cóż... w naszej kulturze wciąż nie ma pełnego przyzwolenia na wyrażanie emocji, szczególnie tych "złych"." - zastanawia mnie jedno, czy w jakiejkolwiek kulturze (no powiedzmy w kręgu kultury europejskich) jest miejsce na wyrażanie "złych" emocji w życiu dorosłym? W pracy, w kinie, w polityce, w mediach? Wydaje mi się, że nie i przyznam szczerze że nie wyobrażam sobie żeby gdzieś było. Stąd takie zachowanie rodziców jest prawdopodobnie podświadomą (a może i świadomą?) próbą przygotowania dziecka do niewygód dorosłego życia. Bo wyobraźmy sobie np. polityka który wybucha słusznym gniewem po np. wtręcie Myszki-Agresorki na temat mrugania. To jest koniec kariery, łatka przemocowca, głęboka sonda mediów wśród sąsiadów i rodziny do czwartego pokolenia.
Swego czasu w jakimś popularno-naukowym periodyku czytałem, że taki tłumienie agresji może skończyć się źle. Rzecz jasna tylko świat idzie jeszcze mocniej w stronę samokontroli i trzymania emocji na wodzy więc wpuszczenie dziecka przyzwyczajonego do wyrażania złości skończy się fatalnie na etapie szkoły, a potem poleci jak domino.

Rozumiem Twoje wątpliwości, postaram się wyjaśnić jak ja to widzę.
Są różne sposoby wyrażania złości, gniewu i frustracji.
Tzw. wybuchy są reakcją niedojrzałą i niezdrową, ponieważ w negatywny sposób wpływają na relacje międzyludzkie, najczęściej zresztą trafiają rykoszetem w całkiem niewinne osoby. Taka reakcja jest właśnie efektem długotrwałego tłumienia emocji. To tak, jakby zatkać korkiem aktywny wulkan - w końcu ciśnienie wysadzi korek niszcząc dokładnie wszystko w promieniu wielu kilometrów. Wybuchając agresją człowiek cofa się jakby do okresu dzieciństwa, gdy wyrażał złość tupiąc nogami czy kładąc się na podłodze i wrzeszcząc.

Natomiast wyobraźmy sobie sytuację, gdy dziecko dorastając ma pełną akceptację rodziców dla swoich uczuć, słyszy i czuje przekaz: widzę i słyszę, że jesteś zły, nadal cię kocham bez względu na to, jak się zachowujesz. Gdy może upuścić parę emocje nie odkładają się w nim, jednocześnie uczy się rzeczy bezcennej - że miłość jest BEZWARUNKOWA.

JEDNOCZEŚNIE rodzice stopniowo uczą dziecko innych, zdrowszych sposobów wyrażania złości - to bardzo ważne! Bo tu nie chodzi o to, by maluchowi nie stawiać żadnych granic! On musi mieć jasny przekaz - ty jesteś ok, nad zachowaniem jeszcze musimy trochę popracować. Nie możesz rzucać się na podłogę w markecie czy pluć na ludzi :D

Z takim dzieciństwem człowiek dorosły rzadko wybucha. Stawia granice w inny sposób - stanowczo ucinając dyskusje, mówiąc kilka dosadnych słów, wycofując się... a jeśli czuje, że w jego ciele jest jeszcze trochę zbędnej energii, to idzie pobiegać, poboksować, potańczyć albo wali w domu pięściami w poduszkę. Jedno z ćwiczeń na uwolnienie złości z ciała: walenie rakietą do tenisa w wersalkę - sama stosuję, polecam :)
Taki człowiek ma jednocześnie bardzo wysokie poczucie własnej wartości i byle co nie wyprowadzi go z równowagi. On mocno stoi na dwóch nogach, wie kim jest i większość tego co słyszy na swój temat, spływa po nim jak po kaczce. Ma siłę, w którą został wyposażony w domu rodzinnym.

Oczywiście są sytuacje ekstremalne, gdy na agresję należy reagować agresją - dla obrony siebie czy innych. Tu nam się nasza złość przydaje wręcz do ratowania życia.

zastanawia mnie jedno, czy w jakiejkolwiek kulturze (no powiedzmy w kręgu kultury europejskich) jest miejsce na wyrażanie "złych" emocji w życiu dorosłym? W pracy, w kinie, w polityce, w mediach?

Nie musi to być w kinie lub polityce. "Na zachodzie" jest chyba większa akceptacja i przyzwolenie na chodzenie do psychologa, terapeuty. Z takich ludzi nie robi się wariatów. Natomiast u nas czasem różnie bywa, nie każdy mówi otwarcie, że chodzi do terapeuty. Takie jest moje subiektywne wrażenie. To już jest przyzwolenie na to, że istnieją negatywne emocje, problemy lub inne sytuacje z którymi warto radzić sobie np. z terapeutą.

Nawet jeśli chodzi o bardziej powszechne sytuacje niż terapeuta - w pracy, w rodzinie, stopień akceptacji tego, że ktoś posiada negatywne odczucia może być różny. Są społeczeństwa bardziej zimne, wycofane, bardziej krzywo patrzące na osoby które mówią coś o swoich wewnętrznych odczuciach i takie, które bardziej akceptują mówienie o swoich uczuciach, nie tylko negatywnych. Kultura pracy chociażby może zezwalać na prowadzenie krytyki na spotkaniach firmowych, albo odwrotnie, może zniechęcać do omawiania swoich odczuć i problemów z miejscem pracy, zmuszając do tego by w pracy dyskutować tylko o suchych danych i faktach.

Wyrażanie złych emocji to nie musi być wrzask, krzyk i płacz, jak założyłeś.

Stąd takie zachowanie rodziców jest prawdopodobnie podświadomą (a może i świadomą?) próbą przygotowania dziecka do niewygód dorosłego życia

Moim skromnym zdaniem częściej jest to po prostu rzutowanie na dziecko tego co rodzice znają. Znają świat w którym nie mogli okazywać swoich emocji, a więc i przy dziecku tak się zachowują. Można to właściwie nazwać też podświadomym przygotowywaniem do życia, dla mnie to raczej podświadome przekazywanie swoich wad i rys na życie dziecka niestety :/

dla mnie to raczej podświadome przekazywanie swoich wad i rys na życie dziecka niestety :/

Oj tak. Możemy przekazać dzieciom tylko to, czego sami doświadczyliśmy, więc najczęściej powielamy wzorce wyniesione z domu. Żadna ilość przeczytanych książek tego nie zmieni, bo działamy z poziomu podświadomości, intelekt nie ma tu nic do powiedzenia. Z poziomu umysłu możemy natomiast uświadomić sobie, że mamy pewien problem i poszukać rozwiązania. Przy odpowiedniej motywacji można "przemeblować" swoją podświadomość i wgrać nowe, zdrowsze wzorce. Zazwyczaj potrzebne jest wsparcie terapeuty - najlepiej takiego, który potrafi pracować też z ciałem i emocjami. Więc jeśli mamy jakieś problemy z dziećmi, to najpierw trzeba się uważnie przyjrzeć samemu sobie.

Bardzo, bardzo dobry tekst! I rysunki ❤

Dziękuję ❤

super,że poruszasz takie tematy!

Co do emocji: warto sobie uświadomić,że one tak naprawdę nie należą do nas, one tak jakby tylko przez nas przepływają.
Osobiście, kiedy czuję w sobie daną emocję- obserwują ją. Wczuwam się w moje ciało, jego reakcje i obserwuję , nawet mówię sobie'' ok, widzę, Cię,jestem już Ciebie świadoma''...i kiedyy człowiek patrzy tak na to z pozycji obserwatora emocje ulegają zmianie. Dotknięte czystą świadomością po prostu się transformują :) Może trochę dziwnie piszę,ale to dlatego,że naoglądałam i naczytałam się Eckharta Tolle- którego z resztą bardzo polecam :)

Lubię słuchać Eckharta, uspokaja mnie :D
Nie jest dla mnie dziwne to o czym piszesz, od bardzo dawna próbuję się dogadać z emocjami, więc kosztuję różnych idei i sposobów. Najbliżej mi jak na razie do bioenergetyki Lowena. On mówi o naszym ciele, jako źródle emocji - tam je odczuwamy i tam się "odkładają" w postaci traum i napięć, jeśli są długotrwale blokowane. Na bazie Lowena zostały opracowane ćwiczenia TRE, które uwalniają traumę, stres i emocje. Wdraża się je na zachodzie np. w wojsku, policji i innych służbach. To takie moje odkrycie życia - że ciało jest równie ważne jak duch i umysł :)

O Lowenie też słyszałam i czytałam :)

Kolejny świetny wpis :)
Mi się wydaje że tacy ludzie są pełni kompleksów...

Dziękuję :)
Tak, zazwyczaj to są ludzie w jakiś sposób "skrzywdzeni" albo zaniedbani wcześniej, idą świat z takim czy innym deficytem, który próbują uzupełnić, często kosztem drugiego człowieka. Z jednej strony ich rozumiem (sama musiałam swoje deficyty uzupełniać), ale to nie znaczy, że trzeba się zgadzać na takie traktowanie. Tym bardziej, gdy taka osoba nie wykazuje żadnej chęci do zmian.

Do tekstów rodziców dodalbym jeszcze "Jak bedziesz niegrzeczny to przyjdzie ojciec i cie zbije pasem" (i tu znowu pies pawlowa) ale z tego to w sumie mozna by napisac kolejny artykul o tym jak nie wychowywac.

Jest mnóstwo takich "perełek".
Wychowanie to ciężki temat... Powiedz komuś, że być może nieświadomie krzywdzi swoje dzieci, to Cię zje. Często słyszę "ja dostawałem na dupę i jakoś żyję"... niedobrze mi się robi od takich tekstów.
To dotyka najwrażliwszych obszarów życia.

Świetny materiał. Ja z natury jestem spokojny i nie skłócony z nikim, zawsze pozytywnie nastawiony do ludzi. Nawet do takich o których piszesz w ostatnich wersach. Taką mają naturę i ja im współczuje i toleruje, chociaż jest to bardzo ciężki materiał nadający się do leczenia. Zatruwają swoje i innym życie. Tak, wiej po cichu tak żeby nie zauważyli . :)

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 62966.47
ETH 2631.87
USDT 1.00
SBD 2.79