Mała dziura czyli raj odzyskany

in #polish6 years ago (edited)

Dlaczego z wiekiem dziadziejemy? Co sprawia, że z żywych biegających dookoła i pełnych energii dzieciaków, stajemy się chodzącymi marudami i jesteśmy coraz bardziej rozczarowani życiem i światem.

Rzecz jasna: fizycznie i psychicznie dorastamy, zbieramy doświadczenie, budujemy własny mit, coraz lepiej poznajemy rzeczywistość i zasady w niej rządzące, jednak czy to tłumaczy niezadowolenie? Z wiekiem tracimy przecież entuzjazm, radość, a coraz więcej rzeczy nam nie pasuje. Betonujemy się. A przecież nie brakuje nowych bodźców, tematów do zbadania, czy nowych pytań. Może chodzi o coś zupełnie innego?

Dwa w jednym

Wierzę, a co więcej, mam na to kilka dowodów, że jesteśmy nieco maszynami. Żadne odkrycie, prawda? Już gnostycy pisali, że człowiek to wieczna piękna dusza, uwięziona w dosyć wadliwej, często się psującej maszynie. Buddyści uważają, że nasza powłoka cielesna jest oprawą ducha, formą materialną, którą przybieramy podczas pobytu w rzeczywistości zwanej życiem. Chcąc nie chcą, nie możemy o sobie myśleć dualistycznie: nie jesteśmy tylko świadomością, albo tylko kupą mięsa.

Ciało i świadomość mają na siebie ogromny wpływ, co niestety odczuwają wszyscy ludzie cierpiący na nerwice czy depresje. Ich mózgi chorują, a rykoszetem dostaje cały organizm. Nasze decyzje, metody działania, nastrój czy witalność są w dużej mierze sterowane biochemicznie. To ile chemii dostanie się do poszczególnych organów naszego ciała wpływa na jego funkcjonowanie, a tym samym na nasze samopoczucie i szczęście. Mózg w tym wszystkim oczywiście zajmuje miejsce naczelne. To od jego właściwej pracy zależy czy wszystko gra.

Drzwi percepcji

Szalone 60 lata. W zachodnim świecie młodzi ludzie wychodzą na ulice, by domagać się swoich praw do wolności (do czego? od czego?), dogorywa wojna w Wietnamie, a w laboratoriach medycznych po obu stronach globu trwają gorączkowe prace nad mózgiem i wpływem różnych środków chemicznych na jego pracę. W szalonym tempie rozwija się psychiatria, psychologia i nauki społeczne. Zalew nowych pomysłów i odkryć. To czas, gdy młodzież zaczytuje się w Drzwiach percepcji Huxleya (już wiecie skąd Morrison i spółka wzięli nazwę The Doors), głośno jest o Eksperymencie Wielkopiątkowym, a z głośników lecą pierwsze dźwięki Grateful Dead. Powstaje wspólny mianownik: kultura psychodeliczna, chociaż ja wolę psychedliczna. Kontrkultura bawi się i uczy, odkrywając nowe przestrzenie umysłu za pomocą zsyntezowanej niedawno psylocybiny i odkrytego przez Alberta Hofmanna LSD, poznając na nowo działanie meskaliny czy najzwyklejszej marihuany.

Do nowych substancji chemicznych naukowcy podchodzą z ciekawością, bez późniejszego strachu, wywołanego zakazami badań naukowych wydanego przez amerykańską FDA (Agencja Żywności i Leków), a wraz z nimi światową paniką antypsychodeliczną. Badaczy fascynuje to jest, że niewielkie ilości substancji mogą wywołać takie zmiany w postrzeganiu świata i pracy mózgu, które hippisi nazwali otwieraniem trzeciego oka. Zmiany, które nie kończyły się wraz z zejściem kwasa, czyli przestaniem działania substancji na skutek metabolizmu, a pozostawiały trwały, bardzo często terapeutyczny efekt.

Po 50 latach od tamtych dni naukowcy znają nieco lepiej te mechanizmy, jednak niektórych zagadek, choćby pełnej biochemii LSD nie udało się rozwikłać do dzisiaj. Krew i glukoza w całym procesie pracy mózgu wydają się jednak znaczące. Glukoza napędza jego pracę, dostarczając energii, a dobre ukrwienie mózgu w odpowiedni sposób rozprowadza ten cukier wśród komórek. I tu zaczyna się problem.

Problem kostny

Trzymaliście kiedyś na rękach niemowlaka? Jego głowa jest miękka, tkanki kostne, okrywające mózg nie zrosły się jeszcze, tak by głowa i mózg mogły swobodnie się rozrastać. Dopiero, gdy mamy 18-21 lat, czyli osiągamy maksimum wzrostu, nasze czaszki przybierają powiedzmy ostateczną formę. Wszystko w wielkim skrócie.

Ewolucja w taki sposób ukształtowałą naszą głowę, by ośrodki odpowiedzialne z strategiczne umięjętności społeczne były jak najbardziej ukrwione. Chodzi tutaj o cechy, które nabyliśmy jako ostatnie, czyli mowę, pisanie i czytanie czy abstrakcyjne myślenie, czyli wszystko to, co w pewnym sensie tworzy nasze ego - główną przeszkodę w radości i wolnomyśleniu, wroga buddyzmie czy sufizmie. Z czasem, gdy nasz mózg rozrasta się, naczynia krwionośne w innych częściach mózgu zmniejszają swoją aktywność, ustępując nieco miejsca kresomózgowiu, znajdującemu się z tyłu głowy, a więc najdalej od serca. Zatem z czasem ukrwienie i dynamika pracy innych części maleje.

Tym niektórzy naukowcy tłumaczą nazywane przez poetów poczucie raju utraconego. Właśnie też wtedy, w wieku 18-21 lat, młodzi ludzie zaczynają tęsknić za czym nieuchwytny a straconym, wspomnieniem radosnego dzieciństwa, błogością i szaleństwem. Pojawiają się za to pierwsze elementy betonu - uważamy, że na zrobienie czegoś szalonego jesteśmy za starzy... że nam nie wypada… Wtedy też młodzi ludzie pierwszy raz sięgają po psychodeliki. Przypadek? Ale nie o psychodelikach dzisiaj… Zróbmy sobie dziurę w głowie. Dosłownie.

Domowe zestaw do trepanacji

A gdyby tak stan wyższej percepcji, większej kreatywności i radości utrzymać ciągle? Tego pytania nie zadał jako pierwszy Timothy Leary, ewangelista psychodelików, który wpadał na szalone pomysły, by profilaktycznie każdemu dawać kwasa. Wcześniej był holender Bart Hughes.

Skoro poprawiając ukrwienie mózgu możemy dłużej cieszyć się radością z otwarcia trzeciego oka, to wystarczy odlać nieco płynu mózgowo-rdzeniowego i tym samym zrobić miejsce dla nowej krwi. Proste prawda? Co więcej Bart Hughes przetestował swoją teorię. Na sobie.

Po kilku nieudanych próbach namówienia chirurgów do wywiercenia dziury w jego głowie, sam kupił wiertarkę i pod wpływem środka znieczulającego nawiercił w czaszce mały otwór, z którego po kilku godzinach wypłynął cały płyn mózgowo-rdzeniowy. Po kilku dniach po całej operacji została niewielka blizna. Jaki był efekt? Sam Hughes twierdzi, że nigdy wcześniej tak dobrze się nie czuł. Rozpowiadał, że jego duch rośnie z godziny na godzinę. I jak to w bywa wielu przypadkach nagłych przebudzeń świadomości, naukowiec swoje odkrycie relacjonował wszystkim znajomym. Ci oczywiście uznali, że przyjaciel zbzikował i zamknęli go w wariatkowie, nie dając wiary jego doświadczeniu.

Jednak wieść o tych próbach i szalonym doktorze rozniosła się, a Bart Hughes znalazł następców. Jednym z nich był Joe Mellen, które swoje doświadczenia opisał w książce Odwiert (Bore Hole). Wspomnienia z prób Mellena z auto-trepanacją czaszki czyta się na poły jak horror gore i czeską komedię. Choćby taka przygoda podczas drugiego nawiertu:

Zacząłem od miejscowego znieczulenia. Skóra, mięśnie i membrana otulająca czaszkę. Spuchło to dość pokaźnie. Musiałem użyć skalpela, by dostać się do kości. Duża zawartość adrenaliny w znieczuleniu zminimalizowała krwawienie. Byłem kompletnie trzeźwy tym razem. Poprzednim razem, używając ręcznego narzędzia, było mi dosyć ciężko przewiercić się, dlatego postanowiłem użyć wiertarki elektrycznej z wiertłem o średnicy 6 milimetrów. To duże ułatwienie. Pech chciał, że uszkodził się przewód zasilający. Owinąłem głowę ręcznikiem i udałem się z wiertarką do mieszkającego na dole sąsiada – pana Lea. Złota rączka. Naprawiał wszystko. Nie pytał, co robiłem, że się zepsuła. Chwilę później mogłem z powrotem zabierać się do roboty. Czuć wyraźnie, kiedy przewiercasz się całkowicie przez czaszkę. Bit wwierca nieco się do wewnątrz czaszki, więc trochę się też krwawi przy tym. Zabandażowałem ranę, a dwa, może trzy dni później otwór zarosła nowa skóra. Nie było żadnych komplikacji, nie potrzebowałem też potem znieczulenia.[...] Czułem się wyśmienicie. Wreszcie mi się udało! Po godzinie zacząłem odczuwać wyraźną lekkość, jakby mi zdjęto ciężar z pleców. Uczucie lekkości narastało jeszcze przez jakiś czas. Ogólne wrażenie było znacznie bardziej intensywne, niż mógłbym się spodziewać.

Jednak głową w dół

Medycyna konwencjonalna, ani nauka nie zbadała tego czy pomysły Hughesa i Mellena mają sens terapeutyczny i medyczny. Są bezpieczne, o ile oczywiście zachowuje się standardy medyczne. Wiadomo, że człowiek stosował trepanacje od neolitu, całkiem prawdopodobne, że również w celach nie do końca medycznych, lecz związanych z religią czy magią.

Hughes postulował, by trepanacje wykonywały sterylne roboty, tak by każdy mógł z tego zabiegu skorzystać, pomijając całą paskudną procedurę i niebezpieczeństwo robienia tego samemu. Ruch zwolenników trepanacji w celach poprawy zdrowia psychicznego, czy też bycia na ciągłym haju, mimo że ma zwolenników, raczej jest niszowym poletkiem dla wielkomiejskich freaków i neoszamanów.

Dużo więcej miłośników ma teoria o pozytywnym wpływie codziennego zwisania kilka minut głową w dół i tym samym lepszego ukrwienia mózgu. Ma to poprawiać witalność, zmniejszać skutki starzenia się mózgu oraz świetnie działać na jego pracę. Stosował ją wraz z żoną, wspomniany już dzisiaj odkrywca LSD chemik dr Albert Hofmann.

Codziennie przez 2-3 minut wraz z Anitą wisieli głową dół. Tak przez wiele lat. On zmarł w wieku 102 lat w 2007 roku, zachowując do końca znakomitą bystrość umysłu. Jego zmarła żona niecały rok później. Byli małżeństwem ponad 80 lat, ale to zupełnie inna historia.

Peace and love @veggie-sloth


Tekst zainspirowany tematem: Bo każdy dorosły był kiedyś dzieckiem!, w ramach konkursu #tematygodnia, chociaż nie do końca dla młodych matek :))

Bibliografia:

https://www.okultura.pl/teksty/dariusz-misiuna/modyfikacje-ciala-1-dziura-w-glowie-czyli-szybka-droga-do-oswiecenia/
https://www.vice.com/pl/article/gq4gey/na-haju-z-dziur-w-gowie
http://wikipedia.org

Fotografie: pixabay (Bess-Hamiti, spirit111, stuarthampton, StockSnap)

Sort:  

Całkiem niedawno, we śnie, odpiłowałam sobie cały wierzch czaszki. Nareszcie wiem po co.

Niezłe, naprawdę niezłe.👍

Napisałbym coś więcej, ale muszę lecieć do sąsiada po wiertarkę😂

Przemyśl to jeszcze... Może zamiast dziury joga? ;)

Powiercimy, zobaczymy.. 🤔

O cholera! co ja narobiłem ;))

Koncepcja "człowieka chemicznego" byłaby ciekawa dla pl-religia, który jest tagiem światopoglądowym, o obrazach świata i człowieka ;)

Jasne! czemu nie :) Dzięki! Człowiek chemiczny to temat na spore opracowanie, ale może poszukam i coś napiszę.