Leniwiec odlatuje (3): O tym, jak na Sri Lance pić nie potrafią...

in #polish6 years ago (edited)

20171203_161647.jpg

Autobusy na Sri Lance są dość hałaśliwe. Wesoła muzyka, która rozbrzmiewa przez całą drogę jest początkowo nawet zabawna, ale po kilku godzinach zdecydowanie męczy, głównie głośnością.

20171206_094815.jpg

Miasto w L

Na miejsce, do Polonnaruwy, przyjechaliśmy autobusem o zmroku. Udało się w miarę szybko pieszo doczłapać z bagażami do miejsca, w którym mieliśmy spać przez najbliższe dni. Szliśmy wzdłuż kanału, w którym miejscowi kąpią się i piorą ubrania. Jest to również miejsce spotkań towarzyskich. Dosyć częsty na Sri Lance był widok kobiet i mężczyzn, którzy - niekoedukacyjnie - stali w grupach i myli się, plotkując i śmiejąc się. Na miejscu czekała nas polanka z naturalnym zakolem kanału, drzewa, roślinność i przemili ludzie.

20171202_152557.jpg

Właścicielem naszego hotelu jest nauczyciel wuefu, który dorabia sobie prowadząc kilkupokojowy pensjonacik. Pomaga mu żona i dwóch chłopaków, których imion niestety nie zapamiętaliśmy, ale dla potrzeb własnych nazwaliśmy ich Brodacz i Enerdowiec. Pierwszy cechował się podstawową znajomością angielskiego i miał zarost. Drugi miał krótkie włosy z długim tyłem, więc skojarzenie z piłkarzami zza zachodniej granicy zrodziło się samoistnie. Ten angielskiego ni w ząb. Przemiła żona wuefisty pokazała nam skromny pokoik i dała soku.

Zapadła ciemność, a my zgłodnieliśmy i skończył nam się arak - czas było ruszyć do 'miasta'. Zaopatrzeni w latarki, mijaliśmy kanał i mosteczki, oświetlając sobie drogę. Na Sri Lance oświetlenie ulic występuje rzadko, chociaż nie można mówić o zupełnej ciemności, jak w Afryce. Lampy uliczne są w najbardziej ruchliwych miejscach, i to nie zawsze. Latarki zatem to wyposażenie obowiązkowe. Po 15 minutach marszu byliśmy w centrum, a w zasadzie na głównej ulicy, bo cała Polonnaruwa to jedna ulica, która zakręca przy jeziorze - takie L. Było to pierwsze nasze spotkanie z lankijską prowincją. Kolombo i Kandy to dość duże i cywilizowane miasta. Tutaj całe miasteczko, tzw. New Town, skupia się wokół szpitala (znanego ponoć) i różnych małych 'przychodni', które oferują badania, analizy itp.

20171203_154213.jpg

Oczywiscie cudzysłów nie jest przypadkowy. Całość raczej przypomina punkty ksero niż elegancką i sterylną medycynę Zachodu. Polonnaruwa nie jest słynnym ośrodkiem turystycznym. Większość turystów przybywa tam tylko by zwiedzić ruiny i jedzie dalej. Widać jakieś ruchy, by ożywić to miejsce (jest pizzeria!), ale raczej drugim Zakopanym to nie będzie. I dobrze! Knajpa, którą wybraliśmy na spędzenie kolacji była rozczarowująca. Po rewelacyjnym jedzeniu w Kandy, tutaj rice and curry było dosyć przeciętne. Ale... nie zawsze musi być kawior.

Ukraińska wódka popijana piwem

Jeszcze przed wyjściem na kolację w hoteliku zaczepił nas 'sąsiad' z pokoju obok. Przyjechał z całą grupą z Kolombo i zajęli 70% miejsc. W sumie z 8-9 osób. Gdy odpoczywaliśmy po podróży, podszedł do nas, zapytał skąd jesteśmy, poczym zaprosił do ogrodowego stołu, by biesiadować z grupą jego znajomych. Początkowo nie mieliśmy ochoty, tłumacząc się, że właśnie idziemy na kolację w centrum. Po naszym powrocie nie dał jednak za wygraną - zaczepił nas po raz drugi i nie było wyjścia. Tym bardziej, że w mieście alkoholu nie udało się kupić. Jak się potem okazało, w całej okolicy szpitali panuje prohibicja. I tak to poszliśmy na lankijską imprezę.

Lankanie to przemili ludzie. Uśmiechnięci, przyjaźnie nastawieni, no problem country, jak to potem nazwałem. Jednak pić alkoholu nie potrafią. Ukraińską wódkę popijają piwem, lokalny arak zapijają wódką, a jako zagrychę stosują jabłka i czipsy. Do tego mieszają wszystko w dowolnej kolejności, zapominając o stopniowaniu mocy i procentów.

To bardzo otwarci i ciekawi świata ludzie. Nasz kraj kojarzyli głównie z Wałęsą, ale kazali sobie opowiadać więcej i sporo pytali. Słabym, prymitywnym angielskim, ale wystarczającym, by się porozumieć. Były piękne lokalne piosenki i wiadro, które na chwilę zamieniło się w bęben. Wódka łączy narody.

20171203_165046.jpg

Po zaledwie godzinie większość ekipy była już nieźle wstawiona. Dwie osoby poległy, zahaczając o krzaki i korzystając z pomocy przyjaciół, by dotrzeć do swoich pokoi. Reszta miała dosyć picia. Nagle nadjechał tuk tuk z przesyłką i ktoś dał sygnał do wyjścia. Wytłumaczono mi, że impreza przenosi się do stołu - będziemy jedli. Z tym zwyczajem spotkaliśmy się tutaj jeszcze kilka razy - najpierw się pije, a potem je.

Długi, ponad czterometrowy stół pełen był jedzenia, przyniesionego w papierze lub na liściach bananowca. Nieco już zaznajomiliśmy się z lokalnymi potrawami. Wiedzieliśmy czym jest papadam, co to kottu roti, czy jak podaje się ryż z curry. Upewniłem się tylko, które z przyniesionych pakunków zawierają mięso i poprosiłem o nałożenie tego co proponują z opcji wege.

20171203_162418.jpg

Na moim osobistym liściu bananowca znalazło się kilka pysznych, ostrych potraw. Reszta też sobie nałożyła i zaczęliśmy jeść. Ach zapomniałem! Trzeba było jeszcze przed tym umyć ręce. W każdej knajpce, czy nawet przy budce ze street foodem można, a nawet trzeba to zrobić. Czemu? Bo w większości lokalnych miejsc nie dostaniesz sztućców. Lankanie jedzą palcami. Odrywając trochę ryżu, robią w palcach z niego kulkę i maczają w curry czy innych specjałach. Po obiedzie również trzeba ręce umyć… Można też wylizać.

Po tej późnej kolacji, była już prawie północ, towarzystwo rozeszło się po pokojach, życząc mi dobrej nocy i zostawiając cały bajzel dokoła. No cóż, byli również gośćmi hotelu. Szybko pojawił się Brodacz z obsługi, po cichu porządkując wszystko i znajdując co chwile niedopite butelki z alkoholem.

P71203-161129.jpg

Nocne z Brodaczem rozmowy

Nie wiem czemu, ale niedokończony alkhol przyniósł do mnie. Siedziałem jeszcze na werandzie, gapiąc się w tablet. Spać mi się nie chciało, a zebrało się tego alkoholu całkiem sporo. Nie zamierzałem jednak sam tego pić. Dawaj, z Brodaczem usiedliśmy i zaczęliśmy spijać butelki. Trochę poopowiadał o sobie, ja trochę o sobie. Trochę się pośmialiśmy, trochę posmuciliśmy, rozmawiając o ciężkiej relacji między Tamilami a Syngalezami. Jak to przy alkoholu. Nieco pomogły zdjęcia, bo okazało się, że mój kompan od alkoholowych zlewek uczy się angielskiego zaledwie od trzech miesięcy. Dawaliśmy radę się dogadać. Szacun dla kolegi!

20171203_165538.jpg

Gdy wstałem rano, Brodacz był już na nogach. Powiedział, że lekko boli go głowa, ale z profesjonalną starannością podał pyszne śniadanie i przygotował nam rowery na wyprawę po zabytkach Polonnaruwy. Dostaliśmy też kawę, specjalną, podwójną, bo podawana w tamtejszych hotelach to zwykle okropna lura. Żadnego bratania się, żadnego Hello, my friend. Pełen szacunek dla turystów-klientów z dalekiej Polski, której nie potrafił zeszłego wieczoru znaleźć na mapie. Chociaż wydaje mi się, że też zobaczyliśmy w sobie zwykłych ludzi. Poprzedniej nocy, korzystając z translatora, Brodacz przetłumaczył mi jedno zdanie: Staram się robić tak, by nikogo nie skrzywdzić. To dewiza wielu ludzi na Sri Lance, o czym niejednokrotnie się przekonaliśmy.

IMG_1512310930786.jpg

O historii Polonnaruwy przeczytacie w Wikipedii, ja nie będę pisał elaboratów z historii sztuki i architektury. Niech nasze zdjęcia zachęcą Was do poszperania w Internecie. Zwiedzanie ruin zajęło nam półtora dnia. Rower okazał się świetnym pomysłem. Teren jest dosyć rozległy, a dzięki dwuśladowi mogliśmy jeździć po nim we własnym tempie i nie być skazani na niecierpliwiącego się kierowcę. Poświęcić każdemu miejscu tyle czasu, ile chcieliśmy. Nie mówię, że 'poczuliśmy miejsce', bo jak się potem okazało nasza wiedza o tutejszych zabytkach i rozpoznawaniu symboli architektonicznych była znikoma.

Drugiego wieczoru podczas długiej i mądrej rozmowy z naszym gospodarzem o buddyzmie na Sri Lance, poprosiliśmy by zorganizował nam wycieczkę. Był to jeden celów naszej wyprawy do Sri Lanki. Gdzie i po co? Dowiecie się z następnej części :)

cdn.


Poprzedni epizod, trzy noce w Kandy, znajdziesz tutaj.


Podobało się? Wiecie co robić... ;)

Peace and love @veggie-sloth

Sort:  

Jakiego sprzętu użyłeś do zrobienia zdjęć? Albo z jakiej stronki :D Bardzo ładne wyszły ;)

Panie, to jakis telefon Samsunga i lekka korekta w Photoshopie :) Ale dzięki! Cel steemowy - zarobić na porządny aparat ;)

Widzę że też liczysz na aparacik za $ ze steem :D

Jak za kilka lat uzbieram, to będzie dylemat: Wypłacić, czy zmieniać na SP? :)

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.11
JST 0.033
BTC 63243.61
ETH 3078.23
USDT 1.00
SBD 3.89