Z ciekawością przeczytałem ten wpis, mimo, że piszę to z pozycji sceptyka o typowo zachodnim naukowym nastawieniu :) Może właśnie dlatego, bo temat mnie interesuje. Dlatego też upvote.
Według mnie temat medycyny i leczenia alternatywnego nie należy traktować jako takiego w którym jedna jest tą dobrą odpowiednią, a drugą tą złą. Mądrości ze wschodu na pewno pomagają w wielu aspektach, szczególnie duchowych, ale medycyna ma niepodważalną skuteczność. Niepodważalną skuteczność, jednak często nie trafia do źródła problemu, jedynie w objaw i nie dzieje się tak wyłącznie przez to czym medycyna jest, ale też przez struktury służby zdrowia w państwach w których mieszkamy. Są też inne skrajności, wiele jest przykładów ignorowania poważnej choroby przez znachorów (używam tego słowa tutaj bez negatywnych konotacji), bo uważają oni iż leczą duchową przyczynę choroby, co kończy się śmiercią pacjenta, któremu medycyna mogła pomóc.
Osobiście doceniam gdy metodą naukową stara się badać wschodnie metody leczenia. Bo chodzi o czerpanie tego co najlepsze z obydwu stron. Można wtedy wyciągać wnioski, która metoda jest skuteczna, a która jedynie jest tradycją, zabobonem. Przykład z czytaniem pulsu - chciałbym, by przeprowadzono badanie w którym taka osoba badająca puls ustala czy natura choroby jest fizyczna czy emocjonalna, jak to określiłeś i następnie by sprawdzono jakimś EKG lub czymś innym czym te pulsy się różnią i czy naprawdę się różnią, oraz czy diagnoza na podstawie pulsu rzeczywiście była słuszna. Osobiście jak wspomniałem powątpiewam w takie rzeczy, ale też nie zaprzeczam, że teoretycznie te metody mogą znać odpowiedzi których medycyna jeszcze nie wchłonęła, nie odkryła.
Dobrze, że poruszyłeś temat. Używając pojęcia "medycyna" masz na myśli medycyna akademicka? Bo tybetańska również ma pochodzenie akademickie. Nie przepisałem tego akurat akapitu ponieeważ chciałem poświęcić więcej energii na pozostałe informacje które wydawały mi się ważniejsze. Otóż medycyna tebetańska jest oparta na tekstach źródłowych "Cztery tantry" co do których nie mam szczegółowej wiedzy. Oglądałem kiedyś ryciny, (przedruki) prezentujące działanie różnych ziół, coś na kształt embriologii, wgryzałem się w psychologię i mogę stwierdzić, że to bardzo dokładna i szczegółowa nauka. Adept jest lekarzem, położnikiem, zielarzem, astrologiem, stomatologiem, dermatologiem, psychologiem, toksykologiem itd. Z jakiegoś powodu (prawdopodobnie nieudanej operacji na członku rodziny królewskiej ) nie podejmują sie tybetańscy lekarze trepanacji czaszki. Oczywiście, w Nepalu, Chinach, Indii istnieje opieka medyczna na bazie tej akademickiej i dominuje w tym zakresie. Studia medyczne (tybetańskie) są bardzo wymagające i trwają z tego co pamiętam około 6 lat, 7 dni w tygodniu i do tego na terenie klasztoru, w którym w międzyczasie adept uczestniczy w medytacjach. Na końcu tekstu zamieściłem link w którym Marek Kalmus opisuje pochodzenie Czterech tantr a także pozostałe informacje.
Choć w moim tekście mogłeś wyczuć ironię, wiedz, że nie ma ona poważnego ciężaru, ot taki prztyk. Abyśmy się zrozumieli - nie wyobrażam sobie opieki lekarskiej takiej, jaką znamy u siebie. Jestem zdania, że wiedza to wartość uniwersalna i nie powinna być w żaden sposób ograniczana, dawkowana czy dyskryminowana tylko z powodu miejsca jej kultywowania. Uważam, że to raczej "białą" kultura wybrzydza na niezrozumiałe dla niej elementy cudzych odkryć i to ona, jeśli chce się wzbogacić powinna zaprosić takich lekarzy do siebie celem przeprowadzenia badań z użyciem aparatury medycznej. Jakoś się to nie udaje, pomimo życzliwości tybetańśkich lekarzy.
Bardzo ważnym aspektem tutaj jest wiarygodność. To, że ktoś powołuje się na stosowanie medycyny tybetańśkiej nie oznacza, że jest takim za jakiego się podaje. Sam mogę wyjść na łąkę, nazbierać i wysuszyć miętę, zmieszać z miodem, wysuszyć i stwierdzić, że stosuję medycynę tybetańską. W naszych czasach nierzetelność jest bardzo popularna. Materiał który napisałem dotyczy samej medycyny tybetańskiej a nie zachowania ludzi, wykorzystujących jej nazwę.
Gdybyś miał więcej pytań bardzo chętnie odpowiem. I na koniec, nie chodzi o wyrugowanie medycyny akademickiej, bo byłaby to głupota lecz korzystanie z obu w zależności od sytuacji. Zioła oraz porady psychologiczne nie pomogą wyciągniętemu spod tramwaju. Ważne jest nieodrzucanie tego co niezrozumiałe.
Założyłem, że medycyna = wydanie zachodnie, te białe fartuchy, badania naukowe i tak dalej :) Co do małej ironii lub prztyku - nie mam nic przeciwko, cały tekst nie miał negatywnego wydźwięku.
tybetańska również ma pochodzenie akademickie. Nie przepisałem tego akurat akapitu ponieeważ chciałem poświęcić więcej energii na pozostałe informacje które wydawały mi się ważniejsze. Otóż medycyna tebetańska jest oparta na tekstach źródłowych "Cztery tantry"
Pytanie własnie, czy jest to też podejście zgodne z metoda naukową? Nie tyle chodziło mi o medycynę akademicką co właśnie metodę naukową (badania, dowody etc). Akademicka jako taka chyba nie musi koniecznie być naukowa, jeśli dana akademia nie uznaje metody naukowej, ale inną doktrynę.
Bardzo ważnym aspektem tutaj jest wiarygodność. To, że ktoś powołuje się na stosowanie medycyny tybetańśkiej nie oznacza, że jest takim za jakiego się podaje
Właśnie zdaję sobie też z tego sprawę, że to może być problemem i przyczyniać się do takiego poglądu na metody np. tybetańskie, jakie mają niektórzy ludzie i jakie ja też trochę miałem, póki nie zacząłem trochę bardziej dokładniej tematowi się przyglądać.
Uważam, że to raczej "białą" kultura wybrzydza na niezrozumiałe dla niej elementy cudzych odkryć i to ona, jeśli chce się wzbogacić powinna zaprosić takich lekarzy do siebie celem przeprowadzenia badań z użyciem aparatury medycznej
Też myślę, że "zaproszenie" powinno być po stronie tej medycyny. Ale widziałem kilka przykładów badania metod luźno związanych z szeroko pojętą alternatywą. Tylko wiele z nich tak jak wspomniałeś mogła nie być powiązana z tym co w Tybecie się stosuje, a były jedynie jakimiś zabobonami funkcjonującymi w powszechnej świadomości.
I na koniec, nie chodzi o wyrugowanie medycyny akademickiej, bo byłaby to głupota lecz korzystanie z obu w zależności od sytuacji. Zioła oraz porady psychologiczne nie pomogą wyciągniętemu spod tramwaju. Ważne jest nieodrzucanie tego co niezrozumiałe.
Tutaj chyba mamy identyczne zdanie. Gdybym miał jakieś pytania, będę pamiętał gdzie je kierować. Dzięki za rzetelną odpowiedź :) Rzadko można fajnie na takie tematy fajnie porozmawiać, zwykle w sieci jest to wrogość ("bzdury ze wschodu", "bigpharma tylko was otruwa" etc).
Z ciekawością przeczytałem ten wpis, mimo, że piszę to z pozycji sceptyka o typowo zachodnim naukowym nastawieniu :) Może właśnie dlatego, bo temat mnie interesuje. Dlatego też upvote.
Według mnie temat medycyny i leczenia alternatywnego nie należy traktować jako takiego w którym jedna jest tą dobrą odpowiednią, a drugą tą złą. Mądrości ze wschodu na pewno pomagają w wielu aspektach, szczególnie duchowych, ale medycyna ma niepodważalną skuteczność. Niepodważalną skuteczność, jednak często nie trafia do źródła problemu, jedynie w objaw i nie dzieje się tak wyłącznie przez to czym medycyna jest, ale też przez struktury służby zdrowia w państwach w których mieszkamy. Są też inne skrajności, wiele jest przykładów ignorowania poważnej choroby przez znachorów (używam tego słowa tutaj bez negatywnych konotacji), bo uważają oni iż leczą duchową przyczynę choroby, co kończy się śmiercią pacjenta, któremu medycyna mogła pomóc.
Osobiście doceniam gdy metodą naukową stara się badać wschodnie metody leczenia. Bo chodzi o czerpanie tego co najlepsze z obydwu stron. Można wtedy wyciągać wnioski, która metoda jest skuteczna, a która jedynie jest tradycją, zabobonem. Przykład z czytaniem pulsu - chciałbym, by przeprowadzono badanie w którym taka osoba badająca puls ustala czy natura choroby jest fizyczna czy emocjonalna, jak to określiłeś i następnie by sprawdzono jakimś EKG lub czymś innym czym te pulsy się różnią i czy naprawdę się różnią, oraz czy diagnoza na podstawie pulsu rzeczywiście była słuszna. Osobiście jak wspomniałem powątpiewam w takie rzeczy, ale też nie zaprzeczam, że teoretycznie te metody mogą znać odpowiedzi których medycyna jeszcze nie wchłonęła, nie odkryła.
Dobrze, że poruszyłeś temat. Używając pojęcia "medycyna" masz na myśli medycyna akademicka? Bo tybetańska również ma pochodzenie akademickie. Nie przepisałem tego akurat akapitu ponieeważ chciałem poświęcić więcej energii na pozostałe informacje które wydawały mi się ważniejsze. Otóż medycyna tebetańska jest oparta na tekstach źródłowych "Cztery tantry" co do których nie mam szczegółowej wiedzy. Oglądałem kiedyś ryciny, (przedruki) prezentujące działanie różnych ziół, coś na kształt embriologii, wgryzałem się w psychologię i mogę stwierdzić, że to bardzo dokładna i szczegółowa nauka. Adept jest lekarzem, położnikiem, zielarzem, astrologiem, stomatologiem, dermatologiem, psychologiem, toksykologiem itd. Z jakiegoś powodu (prawdopodobnie nieudanej operacji na członku rodziny królewskiej ) nie podejmują sie tybetańscy lekarze trepanacji czaszki. Oczywiście, w Nepalu, Chinach, Indii istnieje opieka medyczna na bazie tej akademickiej i dominuje w tym zakresie. Studia medyczne (tybetańskie) są bardzo wymagające i trwają z tego co pamiętam około 6 lat, 7 dni w tygodniu i do tego na terenie klasztoru, w którym w międzyczasie adept uczestniczy w medytacjach. Na końcu tekstu zamieściłem link w którym Marek Kalmus opisuje pochodzenie Czterech tantr a także pozostałe informacje.
Choć w moim tekście mogłeś wyczuć ironię, wiedz, że nie ma ona poważnego ciężaru, ot taki prztyk. Abyśmy się zrozumieli - nie wyobrażam sobie opieki lekarskiej takiej, jaką znamy u siebie. Jestem zdania, że wiedza to wartość uniwersalna i nie powinna być w żaden sposób ograniczana, dawkowana czy dyskryminowana tylko z powodu miejsca jej kultywowania. Uważam, że to raczej "białą" kultura wybrzydza na niezrozumiałe dla niej elementy cudzych odkryć i to ona, jeśli chce się wzbogacić powinna zaprosić takich lekarzy do siebie celem przeprowadzenia badań z użyciem aparatury medycznej. Jakoś się to nie udaje, pomimo życzliwości tybetańśkich lekarzy.
Bardzo ważnym aspektem tutaj jest wiarygodność. To, że ktoś powołuje się na stosowanie medycyny tybetańśkiej nie oznacza, że jest takim za jakiego się podaje. Sam mogę wyjść na łąkę, nazbierać i wysuszyć miętę, zmieszać z miodem, wysuszyć i stwierdzić, że stosuję medycynę tybetańską. W naszych czasach nierzetelność jest bardzo popularna. Materiał który napisałem dotyczy samej medycyny tybetańskiej a nie zachowania ludzi, wykorzystujących jej nazwę.
Gdybyś miał więcej pytań bardzo chętnie odpowiem. I na koniec, nie chodzi o wyrugowanie medycyny akademickiej, bo byłaby to głupota lecz korzystanie z obu w zależności od sytuacji. Zioła oraz porady psychologiczne nie pomogą wyciągniętemu spod tramwaju. Ważne jest nieodrzucanie tego co niezrozumiałe.
Założyłem, że medycyna = wydanie zachodnie, te białe fartuchy, badania naukowe i tak dalej :) Co do małej ironii lub prztyku - nie mam nic przeciwko, cały tekst nie miał negatywnego wydźwięku.
Pytanie własnie, czy jest to też podejście zgodne z metoda naukową? Nie tyle chodziło mi o medycynę akademicką co właśnie metodę naukową (badania, dowody etc). Akademicka jako taka chyba nie musi koniecznie być naukowa, jeśli dana akademia nie uznaje metody naukowej, ale inną doktrynę.
Właśnie zdaję sobie też z tego sprawę, że to może być problemem i przyczyniać się do takiego poglądu na metody np. tybetańskie, jakie mają niektórzy ludzie i jakie ja też trochę miałem, póki nie zacząłem trochę bardziej dokładniej tematowi się przyglądać.
Też myślę, że "zaproszenie" powinno być po stronie tej medycyny. Ale widziałem kilka przykładów badania metod luźno związanych z szeroko pojętą alternatywą. Tylko wiele z nich tak jak wspomniałeś mogła nie być powiązana z tym co w Tybecie się stosuje, a były jedynie jakimiś zabobonami funkcjonującymi w powszechnej świadomości.
Tutaj chyba mamy identyczne zdanie. Gdybym miał jakieś pytania, będę pamiętał gdzie je kierować. Dzięki za rzetelną odpowiedź :) Rzadko można fajnie na takie tematy fajnie porozmawiać, zwykle w sieci jest to wrogość ("bzdury ze wschodu", "bigpharma tylko was otruwa" etc).