Przegląd polskiego kina #8 - Plagi Breslau, czyli nic ciekawego
Witam.
Platforma streamingowa "Showmax" pomimo nie najgorszej popularności kończy w Polsce swoją działalność. Przedtem jednak widać było, że miała całkiem duże plany na swój rozwój - a jednym z nich było tworzenie produkcji oryginalnych właśnie dla tej platformy. Jako pierwszy powstał serial "Rojst", który choć mi nie za bardzo przypadł do gustu, został przyjęty dosyć ciepło. Wkrótce potem "Showmax" rozpoczął współpracę z Patrykiem Vegą, czego efektem były serialowe wersje "Botoksu" i "Kobiet Mafii" oraz film pt. "Plagi Breslau".
"Plagi..." to jedyny pełnometrażowy film powstały specjalnie dla tej platformy i przedstawia on historię policjantki Heleny Ruś (Małgorzata Kożuchowska), która bada sprawę dziwnych zabójstw mających miejsce codziennie o godzinie 18. Brzmi znajomo? Otóż słusznie - film jest jedną wielką, "Siedmio-podobną" kryminalną kliszą, który z jednej strony jest bardzo prosty i oczywisty (chyba że to pierwszy kryminał z jakim widz by się spotkał), a z drugiej w przeciwieństwie do wielu innych dzieł reżysera trzyma się kupy w kwestii scenariusza, który jest pozbawiony chaosu, a każdy wątek filmu poprowadzony jest poprawnie.
Aktorzy z reguły radzą sobie dobrze, lecz Daria Widawska, grająca towarzyszkę głównej bohaterki w późniejszej części filmu za bardzo aktorsko odleciała i za bardzo próbowała być "epicka na siłę", przez co w kilku momentach wypadła koszmarnie, amatorsko wręcz źle. Serio, byłem potem wręcz przekonany, że Daria Widawska jest amatorką i po sprawdzeniu jej osoby na filmwebie przeżyłem niemałe zdziwienie, zobaczywszy ładny, serialowy dorobek aktorski. Trochę nie rozumiem tego, co robi w filmie Tomasz Oświeciński, którego rola jest niemal epizodyczna i równie dobrze mogłoby tutaj go nie być, bo praktycznie nic do filmu nie wnosi.
Niestety polscy dźwiękowcy znowu się popisali, bo sporej części tekstów głównej bohaterki praktycznie nie zrozumiałem, tzn. słychać jedynie dziwne ciche pomrukiwanie, zamiast słów. O dziwo jakoś przy innych takie coś się raczej nie zdarza, nie wiem, może jednak Korzuchowską bolało wtedy gardło i źle się jej mówiło, ale prędzej to ktoś coś zrąbał w montażu.
Podczas seansu ciągle miałem to poczucie budżetowości. Widać dobrze, że jest to produkcja zrobiona na szybko i byle jak - nie odstając przy tym od przeciętnego filmu skrojonego dla takiego Netflixa. Czy to jest zaleta? Myślę, że dla wyznawców zasady brzmiącej "polskie kino to smród, kiła i mogiła" na pewno, a dla pozostałych świadczy to jedynie o tym, że "polski streaming" nie ma im do zaoferowania dalej niczego ciekawego.
W tym filmie to jedyne co mi się podobało to w pewnym momencie ciekawe złamanie scenariuszowe - autentycznie wierzysz, że babka, która przyjeżdża rozwiązać sprawę z zewnątrz...
Ale potem to już klisze, klisze, klisze...
Mam wśród znajomych "fana" twórczości Vegi, który czerpie z oglądania jego filmów sporą przyjemność, przyznając jednocześnie, że te filmy są po prostu kiepskie. Mnie jednak póki co nie zaraził chęcią oglądania...
🏆 Hi @sorhanckrul! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @sorhanckrul :) | For investors.
Kiepska filmik, strasznie sztuczne postaci.