Problemy ostatnich sezonów "Gry o Tron"

Witam.
Ten temat będzie jednym wielkim spoilerem, więc jeśli nie jesteś na bieżąco z "Grą o Tron", to nie jest artykuł dla Ciebie.
...
...
...
...
...
...

Najnowszy odcinek wywołał piekielne zamieszanie, czy to za sprawą egipskich ciemności, debilnego w swoich założeniach ataku Dothraków, wystawieniu trebuszy na sam przód (sprawiając, że stały się one po pierwszej minucie walk bezużyteczne xD), czy fatalnej zorganizowanej obronie samego zamku. Ogólnie dopiero tutaj zaczęło się powszechne narzekanie na "łajzowatość" scenariusza, który parę sezonów wcześniej był bezwzględny, co sprawiało, że "Gra o Tron", była "Grą o Tron", aniżeli jakimś tam serialem fantasy.

Ale wyrażenie "parę sezonów wcześniej był bezwzględny", jest tutaj kluczowe i pozwólcie, że rozwinę to nieco.
Wszyscy pamiętamy "Krwawe Gody" - chyba najlepszy plot twist w dziejach telewizji, który skutkował niespodziewaną zagładą połowy kluczowych bohaterów. Wówczas jak wszyscy dobrze pamiętamy - scenariusz był dla bohaterów kompletnie bezkompromisowy i nigdy nie mieliśmy pewności, czy na pewno któraś z postaci dożyje kolejnego odcinka. Niestety wszystko to zaczęło się rozmywać wraz z "zmartwychwstaniem" Jona Snowa - wtedy mogliśmy wyraźnie dostrzec tzn. "plot armor" (postać nie może za chorobę umrzeć, bo scenarzysta tak sobie chce). To widać było chociażby po tym, że niemal wszystkie postacie jakie ginęły, były mocno drugoplanowe i ich znaczenie w całości fabuły w okolicach czasu ich śmierci było już niemal żadne. Tak samo było w przypadku "Bitwy pod Winterfell" (chociaż mogli jeszcze uśmiercić Brienne, ale to już byłoby scenariuszowe dno dna) - każda z istotnych postaci "jakimś cudem przeżyła", co chociażby patrząc na wszelkie momenty walki ekipy Szarego Robaka, Jaimie'go Lannistera i innych wewnątrz zamku wyglądało komicznie. Bo jakim cudem oni przetrwali? Walczyli w jakąś piątkę przeciwko pierdyliardom truposzy, 99 procent ich armii pozdychało po samym zetknięciu się z armią Nocnego Króla z powodu ich niebywałej szybkości poruszania i przeważającej liczebności, a oni w paru dali radę przez cały czas ich obijać do samego końca odcinka, jak?!

Już samą kwestię zakończenia wątku Nocnego Króla pominę, bo to jest rozczarowanie stulecia. Niestety sama walka o władzę nad królestwami w wyniku odpadnięcia wszystkich innych "graczy" (a bardzo mocno wierzyłem w teorię na temat upozorowania śmierci Baelisha) również mocno znijaczała, patrząc na to, co mieliśmy te parę sezonów wcześniej - Starkowie pragnęli się udupić z Lannisterami, Baelish knuł intrygi i każdy był ciekaw, co on pragnie wykombinować (z resztą, intryg ogólnie było sporo), u Daenerys ciągle działy się dymy czy to związane z walką o terytorium, próbami zdobycia armi, czy zwyczajnej ksenofobii od strony tubylców. Generalnie działo się dużo, było sporo genialnych wątków i aura tajemnicy gęsto wylewająca się z wielu z nich. A co zostało teraz - zwykła wojenka Daenerys/Jon z bandą vs Cersei z morskim dziwakiem... Mam szczerą nadzieję, że twórcy czymś nas jeszcze zaskoczą, bo jeśli nie, to będzie największe serialowe rozczarowanie w historii.