Klasyki kina - 2001: Odyseja kosmiczna, Zwierciadło
Witam.
Stanley Kubrick i Andriej Tarkowski reprezentują ścisłą czołówkę twórców światowego kina i nikt raczej nie będzie zaprzeczał w tej kwestii. Obaj mieli przeogromny wpływ na rozwój kinematografii, więc po ich twórczość każdy kinoman powinien sięgnąć. Ostatnio nadrobiłem dwa ich wielkie dzieła.
2001: Odyseja kosmiczna (1968, reż. Stanley Kubrick)
Jest to najbardziej uznane dzieło mistrza, a zarazem takie, z którym miałem drobny kłopot - z zaangażowaniem się jakoś bardziej emocjonalnie w tą historię, chyba ze względu na to, że bohaterowie sami w sobie są bardziej tłem dla całej "głębi' serwowanej widzowi, a ja sam potrzebuję silnych bohaterów do włączenia silniejszych emocji. Ale jedno muszę przyznać - chyba do lat 90 nie powstał żaden film sci-fi z akcją osadzoną w kosmosie, który wyglądał choć odrobinę tak dobrze, jak "Odyseja". Trochę smuci mnie też to, że wręcz perfekcyjna muzyka klasyczna, przy której się cudownie "można kołysać" nie pojawiała się już w późniejszej części filmu, ale to tuż czepialstwo. Poszła 10 bez serduszka, ze względu na jakiś brak szczegółowego wczucia się w film, które niewątpliwie powinno mieć miejsce przy tak uznanym arcydziele, by dostało tą "filmwebową pełnię".
Zwierciadło (1975, reż. Andriej Tarkowski)
W przypadku "Zwierciadła" nie wiem co napisać... w życiu nie widziałem czegoś tak... dobra, może po kolei. Film jest piekielnie poetycką przeprawą przez życie samego twórcy, przepełniona licznymi metaforami ukazującymi kruchość wszelkich "dóbr doczesnych" i refleksją nad przemijaniem. W pewnym sensie przypomina fantastyczne "Ghost Story" Lowery'ego, ale tutaj każda sekunda filmu jest przepełniona wręcz sercem, kurcze, nie potrafię tego w żaden sposób opisać... Niestety kino Tarkowskiego nie jest dla każdego - niełatwo się je ogląda, jest przepełnione dialogami, czy monologami, a tutaj jeszcze dochodzą wiersze ojca samego twórcy, których zinterpretowanie wydaje się kluczowe do zinterpretowania całego filmu, chociaż czy to możliwe, albo idąc nieco dalej - czy to ma sens, gdy idea stojąca za dziełem każe nam bardziej go doświadczać, a nie próbować zrozumieć?
Na koniec tylko wspomnę o przepięknej, jak zawsze u mistrza Tarkowskiego - pracy kamery, nad którą można zachwycać się godzinami z kultową sceną płonącej stodoły na czele. Całość jest dziełem, którego nie miałem zielonego pojęcia, jak powinienem ocenić - i ostatecznie oceniłem najwyżej jak tylko da, bo czułem, że wszelka, nawet odrobinę niższa nota może w pewien sposób być dla "Zwierciadła"... "nieuczciwa i krzywdząca". By zrozumieć co miałem tutaj na myśli, trzeba ten film zwyczajnie obejrzeć, bo całego doświadczenia z obcowania z nim nie da się tak po prostu ubrać w słowa.
🏆 Hi @sorhanckrul! You have received 0.1 SBD reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @sorhanckrul :) | For investors.
Z "Odyseją" też miałem ten problem, że ciężko było wejść w ten film. Podziwia się go bardziej jako spektakl kosmiczny. Co nie zmienia faktu, że jest wybitny.
Z dzieł Tarkowskiego znam tylko "Stalkera", ale nadrobię zaległości.
Stalker nie ma sobie równych. Genialny film.