Dom, który zbudował Jack - wyjątkowy, ale czy najlepszy?

in #polish6 years ago

Witam.
Lars von Trier, co z resztą nieraz wspominałem - jest jednym z moich ulubionych reżyserów filmowych. Każde jego dzieło jest czymś unikatowym, często wchodzącym głęboko do psychiki, czy wrażliwości widza, piekielnie nim wstrząsającym. "Dom, który zbudował Jack" również jest wyjątkowy - nikt nigdy w historii kina nie zrobił czegoś równie specyficznego, co ten film, ale czy zasługuje on też na miano tworu "znakomitego", czy "opus magnum duńskiego twórcy"? Zapraszam do recenzji.

W pierwszej scenie słyszymy krótki urywek dialogu, do którego będziemy co raz wracać przez cały film - główny bohater o imieniu Jack (Matt Dillon) rozmawia z niejakim Verge (Bruno Ganz), w pewien sposób się mu spowiada i prezentuje mu swoje spaczone spojrzenie na świat i sztukę. W międzyczasie opowiada o kilku morderstwach, jakich dokonał w swoim życiu. Film dzieli się właśnie na dialog Jacka z Verge i na historie opowiadane przez tego pierwszego pana, które bardzo dużo dodają do charakterystyki samego głównego bohatera, jak i mają duże znaczenie w kontekście końcówki (przynajmniej w mojej interpretacji).

Jack to seryjny morderca i znawca sztuki. Uważa same mordowanie ludzi za coś w rodzaju ekspresji artystycznej. Ma też wszelkie cechy charakterystyczne dla rasowego psychopaty - nie ma żadnych emocji, jest narcystyczny, nie ma żadnego problemu z odcięciu nóżek małej, biednej kaczuszce. Jack nie byłby jednak zbyt ciekawą postacią, gdyby nie Matt Dillon - aktor chyba urodzony do tej roli, bardzo charyzmatyczny z niską, "samco-alfową" wręcz barwą głosu. Głównego bohatera zagrał naprawdę fenomenalnie i każda jego sekunda na ekranie była niebywałą ucztą dla widza.

Cała reszta obsady, może poza Brunem Ganzem, ma jedynie krótkie, mało znaczące rólki do odegrania (a są to z reguły rólki ofiar).

Od strony technicznej nie mam się do czego zbytnio przyczepić - choć operatorka bywa nieco dziwaczna, to sama treść pochłania widza na tyle mocno, że absolutnie nie zwraca się na to uwagi. Jednak w epilogu film skręca w klimaty, których widz nigdy w życiu by się nie spodziewał - Jack i Verge przemierzają krainę tak przepiękną wizualnie, że samemu mi szczęka solidnie wówczas opadła, nie będę konkretnie zdradzał o co chodzi, ale wy również w czasie seansu się na pewno solidnie zdziwicie.

Sama treść całościowo jest dosyć trudna do interpretacji - choć masa nawiązań do wielu innych dzieł kultury robią wrażenie, nie sposób je wszystkie rozszyfrować, choć historia Jacka sama w sobie jest w pewien sposób według mnie metaforą niespełnionego artysty, znaczenie wielu momentów, w tym epilogu, jest dla mnie niemałą zagadką. W głowie zapadła mi chociażby scena w której Jack podchodzi do policyjnego radiowozu, wykrzykuje że zabił kilkadziesiąt ludzi i jest seryjnym mordercą, a policjant odpowiada mu, żeby poszedł sobie, bo pewnie jest nawalony. Jack poczuwszy się zlekceważony usiadł na schodach i popadł w rozpacz - bo przecież nikt jego jako twórcy i jego twórczości nie traktuje poważnie, a to dla artysty jest niemały cios.
Lars von Trier znowu zmasakrował panujące w kinie tabu i poczęstował nas scenami takimi jak chociażby wyżej wspomnianego odcinania nóg kaczce, odcinania kobiecie piersi, czy zastrzelenia małych chłopców. Wyśmiał również przeczulenie środowiska filmowego na wizerunek kobiet. Całość zrobił w ramach swojego - anty poprawnościo-politycznego manifestu, co moim zdaniem niestety tutaj pochłonęło zdecydowanie za dużo czasu ekranowego i samo w sobie, w kontekście całego dzieła, stanowi lekki przerost formy nad treścią.

Mimo wszystko jednak najnowszy film von Triera nie atakuje zbytnio emocjonalnie widza - poza zaintrygowaniem, nie wywołał żadnych konkretniejszych emocji w czasie seansu, choć sądzę, że z samego założenia ten film nie miał zbytnio tego robić (chyba że jeszcze miał wywołać obrzydzenie, ale ja już za dobrze znam te sztuczki, Lars).

Dlatego "Dom, który zbudował Jack" nie jest najlepszym dziełem duńskiego twócy - nie sprawia, że widz zaczyna poważnie rozmyślać o swoim życiu, czy świecie, nie porusza, ale na pewno jest to film, który fantastycznie się ogląda, zwłaszcza, jeśli jest się fanem tego reżysera.
Na filmwebie wystawiłem lekko naciąganą 9/10 i trochę boję się, że niedługo zleci się tam masa oburzonych "filmoznawców" z opiniami pokroju "Co za obrzydlistwo, jak można dawać sceny zabijania małych dzieci!!! 1/10". Fakt, działanie według zasady "nie ważne jak mówią, ważne by mówili" nie jest najrozsądniejszym wyjściem, jeśli jest się cenionym reżyserem filmowym, ale społeczność filmweba jest dziwna i według mnie jest często bardzo "głupia". Bardzo martwi mnie, jak ludzie tam kompletnie olewają samą treść danego dzieła, na rzecz jechania po samej formie, a nieco precyzując "jednej, czy dwóch niezbyt uroczo wyglądających scenach". Takie coś zauważyłem przy okazji genialnego "A Ghost Story", który ktoś mocno zjechał na podstawie jedynie samej sceny zjadania ciasta, a pod filmami von Triera widzę takie coś wręcz nagminnie, co jest dosyć... przykre.

Sort:  

Obejrzę na pewno! Bardzo lubię filmy Larsa von Triera, za to, że tak emocjonalnie rozwalają człowieka. A Matt Dillon to jeden z tych aktorów, których bardzo lubię, mimo iż nie należą do czołówki najbardziej popularnych gwiazd.

A przez to, że sam jestem pokręcony, to i filmy o sadystycznych psycholach też lubię :D

Filmwebem bym się nie przejmował, jest tam przekrój polskiego społeczeństwa a najnowsze Avengersy to tam jakoś top 50 najlepszych filmów świata... Tak to jest, że "ulica" idzie na jakiś film i go nie docenia. Natomiast na "Dom..." na pewno się wybiorę, czekam na ten film od fenomenalnego zwiastuna, który zrobił na mnie wrażenie. Twoja recenzja tylko upewniła mnie, że warto poczekać. ;)

Posted using Partiko Android

🏆 Hi @sorhanckrul! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @sorhanckrul :) | For investors.

Ten film nie porusza, nie wywołuje żadnych konkretnych emocji? Jak dla mnie, to konkretna emocja było przerażenie. Niepokój. Sceny kiedy rozmawia z ofiarami są pełne emocji, kiedy to wszystko dzieje się tak powoli, u mnie przynajmniej pojawiało się napięcie. Oczywiście jest tam też humor. Specyficzny co prawda, ale jest. Przynajmniej tak to zapamiętałam w mojej głowie ;) Uważam, że warto zobaczyć, ale nie poleciłabym każdemu.

Posted using Partiko Android

In the business world, the rearview mirror is always clearer than the windshield.

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.13
JST 0.028
BTC 56576.23
ETH 3024.80
USDT 1.00
SBD 2.29