Srebrnym okiem 01

in #polish7 years ago (edited)

 Dzień zaczął się dość wcześnie, bo w zasadzie wczoraj. Nie spałem pół nocy i w zasadzie mogłem przeczuwać, że coś wisi w powietrzu. W TV jakiś program o wróżkach z tarotem i innym barachłem. Ale "jak ktoś ma pecha i zmartwień kupę, może złamać rękę podcierając dupę" i to właśnie wymamrotałem jak stwierdziłem, że na skutek zaplątania w kołdrę w gracją pierdolnąłem o podłogę. Przyznam, że z chęcią bym się obejrzał z perspektywy osoby trzeciej, jak leżę pod stołem w kokonie z kołdry z Kubusiem Puchatkiem. A co? Widzi mnie ktoś w nocy?? Jak na stare kocisko przystało, w nocy widzę doskonale... jak zapalę światło, tym razem zapomniałem o tym detalu. Z wyjątkową pomocą lekko uchylonych drzwi od łazienki znów znalazłem się w planetarium. Niby mam prostą drogę do lodówki, ale w nocy to istny tor przeszkód. 2 razy zastanawiałem się, czy pół litra zimnej Coli w środku nocy to dobry pomysł. Ale po wciągnięciu fajki stwierdziłem, że to idealny pomysł. Jednak mój żołądek chyba nie był zadowolony, bo momentalnie mi się odbiło i cały gaz poszedł nosem. Po raz kolejny chciałbym się zobaczyć, jak siedzę jak zepsuta lalka i do tego zapłakany jak bóbr... Tak, czy inaczej, najwyższa pora się zakopać w pościeli i przespać się chociaż do świtu. I znów walka z wiatrakami. Jak wyściubię kopyto spod kołdry, to zimno, jak się zakopię, to gorąco. No i tym sposobem zaczęło się robić widno, potem zaryczał budzik i jak to mówią: "Chuj wielki i bąbelki"...


Ale w końcu sobota, cały tydzień byłem stosunkowo grzeczny, najwyższy czas się do czegoś przyjebać, bo bym chyba bardziej zachorował. Poza tym przeziębienie i ogólny wkurw spowodował, by oczywiście przypieprzyć się do czegoś, ale robiąc z tego komedię. Już nie raz mi wpadał w łapy pewien program kulinarny, obok którego nie da się przejść bez żadnego odczucia. Ale nie będę dzisiaj strzelał do Pascala, czy Makłowicza, tylko jak każdy facet (no w tych czasach to już może nie każdy), wystrzelę wszystko co nam na kobietę - naszą piękną Ewę Wachowicz...


Teraz, w dobie wypacykowanych, chuderlawych podlotków, taka kobietka to na serio ewenement. Skromna, zadbana, atrakcyjna i nie wychudzona. Nie, żeby był to obiekt moich pomrukiwań, ale no taki mój typ kobiety, zdecydowanie 35+. Do tego można ją zaobserwować w kuchni, co daje wręcz morze powiedzeń, czy sytuacji, które można zinterpretować na skos, czyli urządzić sobie niezłą polewkę. Jako, iż mogą to czytać faceci, też postaram się wszystko w miarę powyjaśniać, co nie znaczy, że nie będzie w moim stylu, czyli na chamsko, seksistowsko i ordynarnie...
Intro pomijam, bo tak niskich lotów kawałek, że gdyby jaskółki latały tak nisko, to oberwanie chmury jak chuj. Oczywiście kuchnia odjebana na 150, sam sprzęt warty tyle co moje mieszkanie, ale pomijam. Pani prowadząca oczywiście uśmiechnięta jakby wyjarała kilka gramów rozpoczyna przygodę w sklepie wybierając różne ciekawe pasujące na pozór do siebie dobra spożywcze, które później wpierdalając do gara, zamieni w jakiś przysmak. I tu pierwsza zagadka. Jak to jest, że zawsze jak wchodzi, to po pierwsze primo - wszystko zawsze jest, po drugie primo, mimo swojej sławy sklep jest pusty i po trzecie, też primo, nigdy za nic nie płaci. To jak? Wystarczy ryj w TV pokazać i już można prezenty w sklepie dostawać? Ale to już odgrzewany kotlet, bo swojego czasu Pascal też tak robił...


Danie pierwsze - zupa na ostro z kurczakiem i... ananasem. Już mnie ruszyło, bo mam alergię na ananasy (i truskawki). Ale to wiecie, od maleńkości, jak jeszcze wiecie, ojciec na święta zawsze z zakładu pracy przynosił "paczki" dla dzieciaka. I zawsze te jebane ananasy tam były. No nienawidzę tego dziadostwa. A do tego w zupie? Wraz z kurczakiem?? Jak kocie gówno z miodem... Oczywiście nie mogłem się skupić na samym procesie przygotowania, bo już wymyślałem co bym prowadzącej mógł zrobić tym ananasem a dokładnie gdzie go wsadzić... Generalnie wyszły z tego jakieś pomyje, które Ewa zachwalała i dostawała orgazmu dzięki zapachowi. Z jednej strony super sprawa, bo jak coś jest w łóżku nie teges, bo jakiś taki dziwny dzień, dajesz kobiecie zupę do powąchania i szlus, po kłopocie. Ale z drugiej strony gotować zupę przed każdym seksem?? 


W czasie na reklamy, gdy Ewcia poszła zajarać resztę trawy, na pozór można się zrelaksować... Po chwili jednak nadchodzi lekki "niesmak", bo niby człowiek pobudzony, kubki smakowe domagają się łakoci, a tu JEB, szanowny POLSAT dopierdala wszystkim co popadnie - kredyty w Orange, DexaPico na kaszel, DrOetker, Iladian, Procto Hemolan, Braveran i na koniec istny diament: ARIEL - PROSZEK W PŁYNIE... WTF??? Słyszałem i wymyślałem różne bzdury, ale proszek w płynie? Kurwa, może niedługo będzie promocja w Biedronce na suchą wodę? Ja rozumiem, że trzeba trafić do potencjalnego klienta, ale już nietakt traktować wszystkich jak niedorozwojów, choć dla niektórych to i tak komplement...


Po reklamach wracamy do kuchni. Tym razem polędwica z zielskiem. Osobiście się na tym nie znam, czy to kapusta, czy sałata, może jebany rabarbar - nie wiem. Jedyne liście jakie znam, to przydrożne zioła i drzewa, by się w dawnych czasach w lesie niechcąco pokrzywą nie podetrzeć. W każdym razie, to nie wyglądało na trudne, bo kawałek mięsa pocięty i zapleciony w warkocz wraz z paskami marchwi, JEB do piekarnika i chuj, po temacie... Ale podanie? Wiadomo - mięsko się lekko skurczyło, więc z wyobrażenia pokaźniej pieczeni powstał taki śmieszny kotlet i zielsko. Ale to był numer, bo powpierdalała te liście byle jak, schlipała oliwą i na koniec olej, albo ocet balsamiczny, który szczerze wyglądał, jak zagęszczona woda po lewatywie. Też mi kąsek, nie ma co...
Na deser miał być orzechowiec, ale już tym razem już skupiłem się na wyposażeniu a dokładnie: "Taka moja szpatułka z silikonową końcówką". No i wylazł ze mnie facet, bo od razu sobie zacząłem wyobrażać takie rzeczy, że lepiej nie pisać... Eh, kobiety i ich silikonowe końcówki. Program już przestał mieć znaczenie po wizji Ewy klepiącej pieroga tą tajemniczą szpatułką. 


W zasadzie nie wiem co powiedzieć na koniec. Jednak moje przygody kulinarne sprowadzają się do zrobienia kanapek, czy chińskiej zupki. Mogę pomóc w kuchni, choć bardzo często słyszę, że jednak najlepiej Wam jak jesteście w kuchni same, a nie, że ktoś się krząta między dupą a kuchenką. Ale co kto lubi, do tego trzeba mieć jakiś zamysł i nutkę talentu, więc szczerze powiem, że na gotowaniu się nie znam. Więc gdyby ktoś nie zakumał, wolę dać normalny orgazm, a nie zupę do powąchania. A poza tym w kuchni też się można bzyknąć między kalafiorem, a gotującym kremem z pieczarek :>. 

Silver.

Sort:  

Nie wiem co bierzesz ale tez chce haha.

Czyta sie to troszke jakbys trollowal ;)

Czepiam się i nabijam, jak zawsze. Tu dopiero stawiam pierwsze kroki, ale rozkręcę się :D

Congratulations @silvercerion! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

You made your First Comment

Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

By upvoting this notification, you can help all Steemit users. Learn how here!

Najlepsze było w starszej czołówce, że Ewa ugotuje ci miód. WTF?

Coin Marketplace

STEEM 0.26
TRX 0.20
JST 0.037
BTC 94588.50
ETH 3439.35
USDT 1.00
SBD 3.95