Święta moimi oczami
Heeej :) Witam przeserdecznie, początek miałem napisać troszkę inaczej, ale figurowanie przekleństw na blockchainie nie jest podobno spoko. Nagonka przed świętami czasami dosłownie przekracza wszelkie granice rozumienia świąt, oraz atmosfery która powinna panować w tym okresie. Ludzie dzielą się na dwie części: 1. Hurra! Cała rodzina przyjedzie!!! 2. Hurra! Nikt nie przyjeżdża!!!. Jako introwertyk (albo i osoba aspołeczna, też pasuje) oczywiście jestem jak najbardziej z tej drugiej grupy osób. O ile towarzystwo rodziny nie jest dla mnie tak stresujące, niż jakieś bliższe przebywanie w towarzystwie osób zupełnie mi obcych, ogarniętych w kontaktach międzyludzkich, tak denerwuje mnie przejęcie moich rodziców i rodzeństwa tym, że jednak goście przyjadą. WSZYSTKO kurwa na gwałt. "Okna nie umyte, kotlety jeszcze nie usmażone! sałatkę dopraw! Nie chlaj teraz, zaraz przyjeżdżają, SMINGUS DYNGUS!!!" Ooo właśnie odnośnie ostatniego :
Jeju, ja rozumiem, że goście, ok. Ale no bez przesady. Osoby, które przygotowują święta siedzą zryte psychicznie, podczas gdy rodzinka przyjeżdża na krzywy ryj nażreć się, napić, oraz popierdzielić głupoty. Nie potrzeba się przejmować tym, co pomyślą sobie inni, co jest dość częstym niestety zjawiskiem... "Bo co oni pomyślą? Co oni powiedzą"? A może tak po prostu... Miejmy to w dupie? Zawsze uważałem święta za czas odpoczynku, relaksu, spędzenia czasu w miłej, sympatycznej atmosferze. Znaczy nooo, uważałem, że tak to powinno wyglądać. To nie jest tak, że u mnie jakaś patologiczna rodzina czy coś :D Z tego co wiem, to u wielu innych osób też tak to wygląda, jeśli u kogoś z was jest inaczej, to po prostu macie to szczęście bycia szczęśliwymi ludźmi w tym nie oszukujmy się, trudnym okresie świąt :)