Frank Zappa - Hot Rats (1969) [Opis albumu, recenzja i garść ciekawostek]

in #polish7 years ago (edited)

Witam gorąco!
Chciałbym móc zamieścić na tym serwisie parę swoich opisów albumów muzycznych, tych które najbliższe są mojemu sercu. Chciałbym móc niektórym przybliżyć twórczość artystów, których cenię i darzę olbrzymim szacunkiem i których twórczość odgrywa po prostu dużą rolę w moim życiu, bo jak to mawiał nasz dzisiejszy bohater "muzyka jest najlepsza". Jako pierwszy taki album chciałbym wziąć na warsztat Hot Rats, jedno z największych i cieszących się najwyższym uznaniem dzieł Franka Zappy.

Sam Frank Zappa, dla jednych ekscentryk i dziwak, dla drugich muzyczny geniusz, mistrz i fenomen w czasie swojej 27-letniej kariery zaprezentował światu prawie 60 albumów, z czego znakomita część była albumami dwupłytowymi. Także po jego śmierci, za sprawą Zappa Family Trust pojawiło się ich kolejne 30, co czyni Zappę jednym z najpłodniejszych twórców XX wieku. Tak jak różnorodna jest jego dyskografia, tak różnorodni są jego fani i opinia, co do tego, który okres jego twórczości był najlepszy, jaki skład u jego boku i jaki album, a ilu słuchaczy tyle opinii. Nie każdy też jest w stanie zrozumieć i polubić części jego dzieł, sięgał bowiem w swojej twórczości do peryferii gatunków takich jak rock, jazz, do współczesnej muzyki poważnej, ale też przede wszystkim był eksperymentatorem i awangardzistą.
Jednak, jeżeli jakąś płytę Zappy można by określić, jako tę najbardziej przystępną, byłaby to z pewnością właśnie Hot Rats.

cover.jpg

Nie oznacza to jednak, że jest to album łatwy w odbiorze, nie jest to dzieło odpowiednie w moim mniemaniu do odtwarzania sobie gdzieś w tle przy pracy, na byle jakich głośnikach, czy słuchawkach. To album do wysłuchania w skupieniu, na dobrej jakości sprzęcie, bowiem choć został on nagrany w roku 1969, to również dla dzisiejszego słuchacza będzie brzmiał świeżo, a przy odpowiednim nagłośnieniu stanie się iście audiofilskim przeżyciem, przeżyciem z resztą przez duże "P". Efekt ten zawdzięcza przede wszystkim...

  • Technikalia - ...zastosowaniu przełomowej w tamtych czasach technologii, jaką był 16-ścieżkowy sprzęt do nagrań, za sprawą którego Frank posiadł olbrzymią kontrolę nad nagraniami, którą wykorzystać mógł przy postprodukcji, co pozwoliło mu na uzyskanie doskonale dopracowanego i przestrzennego brzmienia. Dźwięk na oryginalnym miksie jest w pełni stereofoniczny, olbrzymią rolę gra perkusja, za którą w znacznej części utworów zasiada sam Franciszek, a która to doskonale rozbita została po obu gniazdach. Zappa stosował również overdubbing dogrywając do nagrań przede wszystkim partie saksofonowe i klawiszowe. Część partii perkusyjnych zostało ponadto nagrane z podwójną prędkością, co daje niezwykle efektowny rezultat.
    Szczególnie wartym zauważenia jest fakt, że dziś dostępne są dwie wersje albumu Hot Rats, jedna to oryginalna, którą spotkamy na wszystkich analogowych wydawnictwach tego albumu oraz na pochodzącej z roku 2008 wersji kompaktowej (Zappa Records / O238412), którą to z resztą sam właśnie posiadam. Druga wersja z kolei, którą znajdziemy na wszystkich innych wydawnictwach kompaktowych, zawiera wykonany w 1987 roku cyfrowy remiks albumu, stworzony oczywiście przez samego Zappę.
    Zmiany w cyfrowej wersji są posunięte dosyć daleko, Frank zdecydował się podbić niektóre akcenty, niektóre przesunąć, podkreślona silnie została partia basu, perkusja zyskała znacznie więcej ciepła i wyrazistości. Utwór piąty został rozszerzony o czterominutowy wstęp, działający zdecydowanie na plus kompozycji, a w utworze czwartym z kolei dograna została partia fletu i pianina. Ogólnie poprawiona dynamika i wyrazistość nagrań, skłania mnie do polecenia właśnie tej wersji osobom nieobeznanym z tym albumem.
    Oto linki do obu wersji na YouTube - [Wersja oryginalna] oraz [Wersja z 1987]

zappa28f-4-web.jpg

  • Okładka - Została ona zaprojektowana przez Cala Schenkela. Wykonana w podczerwieni fotografia na frontowej stronie okładki przedstawia wychylającą się z pustego basenu groupie w mocnym makijażu. Ta kobieta, to Christine Frka, znana jako Miss Christine członkini grupy GTOs. Mieszkała w czasie powstawania Hot Rats wraz z Frankiem oraz jego żoną i Pamelą Zarubica, która to również była członkinią GTOs, a z którą to Christine opiekowała się córeczką Zappy - Moon. Styl grupy GTOs był w większości zasługą właśnie Christine Frki. Co ciekawe, to właśnie ona podsunęła Zappie myśl, żeby zrobił nagrania zespołu Alice Coopera i to ona później doradzała im, jakie kostiumy mają nosić na scenie. Zappa w swojej książce "The Real Frank Zappa Book" mówi o członkach grupy Alice Coopera:
    "kiedy po raz pierwszy ich zobaczyłem, wyglądali jak leszcze z Arizony"

Bez tytułu.png

cccs.jpg

  • Skład - Hot Rats było drugim solowym albumem Franka Zappy, a pierwszym po rozpadzie The Mothers Of Invention. Stąd ze składu w którym wcześniej tworzył pozostał jedynie multiinstrumentalista Ian Underwood.
    W roli wokalisty wystąpił Captain Beefheart, który w tym samym roku, w czerwcu, zaprezentował światu wraz ze swoim Magic Bandem również genialny z resztą album Trout Mask Replica.
    Skład jaki podaje Wikipedia wygląda następująco:

    Frank Zappa – gitara, instrumenty perkusyjne, gitara basowa
    Ian Underwood – pianino, organy, klarnety, saksofony
    Captain Beefheart – wokal (2)
    Don "Sugarcane" Harris – skrzypce (2, 5)
    Jean-Luc Ponty – skrzypce (6)
    John Guerin – perkusja (2, 4, 6)
    Paul Humphrey – perkusja (3, 5)
    Ron Selico – perkusja (1)
    Max Bennett – gitara basowa (2, 3, 4, 5, 6)
    Shuggy Otis – gitara basowa (1)
    Lowell George – gitara
    Harvey Shantz
    (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Hot_Rats)
    sddefault.jpg

  • Muzyka - No i przechodzimy do mięska, tego co na tym albumie najlepsze, tj. do muzyki, bo czego by innego. Album składa się z sześciu utworów, z czego 5 to utwory w pełni instrumentalne, a tylko jeden - Willie the Pimp, zawiera wokal Beefhearta.
    Naszą jazdę bez trzymanki otwiera ponad trzy i pół minutowa kompozycja Peaches An Regalia. Utwór ten wpisał się po wydaniu albumu już na zawsze do koncertowego repertuaru Zappy i ogrywany był przez lata, przez coraz to inne wcielenia jego zespołu. Jest to utwór bardzo ciepły, jak z resztą też cała reszta zawartości Hot Rats, co z resztą w pewnym stopniu może sugerować sama nazwa albumu. Mimo swojego krótkiego czasu trwania, Zappa zdołał w bardzo uporządkowany i spójny sposób zaprezentować całą gamę następujących po sobie brzmień instrumentów strunowych, klawiszowych i dętych. Całość wzbogaca wspomniana wcześniej przyspieszona perkusja.
    Następnym w naszej jazzrockowej przygodzie utworem będzie "Willie The Pimp", bardziej skoczny, z charakterystycznym skrzypcowym riffem na początku, któremu wtóruje zachrypły głos Kapitana. Dla osób nieobeznanych z podobną muzyką, na początek polecam właśnie ten utwór. Gdy Beefheart kończy swoją wokalizę, pałeczkę przejmuje gitara Zappy, na której ten wirtuozersko wywija już do samego końca dziewięciominutowego utworu. Druga (zaraz za pozycją piątą) największa petarda płyty, majstersztyk. Rzeczy się dzieją, iskry spod palców Franka wystrzeliwują pod niebiosa, by następnie opaść na ziemię zalewane kolejnymi falami cudownych dźwięków generowanych przez Mistrza.
    ==========================================================
    Willie The Pimp
    I'm a little pimp with my hair gassed back
    Pair a khacki pants with my shoes shined black
    Got a little lady...walk the street
    Tellin' all the boys that she can't be beat
    Twenny dollah bill (I can set you straight)
    Meet me onna corner boy'n don't be late
    Man in a suite with bow-tie neck
    Wanna buy a grunt with a third party check
    Standin' onna porch of the Lido Hotel
    Floozies in the lobby love the way I sell:

    HOT MEAT HOT RATS HOT ZITS HOT CHEST
    HOT RITZ HOT ROOTS HOT SOOTS

    ==========================================================
    Trzeci utwór nosi tytuł "Son of Mr. Green Genes", a jest dziewięciominutową wariacją na temat utworu, który wcześniej umieszczony został na albumie Uncle Meat, z kwietnia tego samego roku, pod tytułem "Mr. Green Genes". Znów do czynienia mamy z mieszanką jazzu i rocka najwyższej próby, z tym że, tym razem kluczową rolę w utworze pełni saksofon Iana Underwooda, a obok niego znowu słyszymy niezwykłe dźwiękowe akrobacje Frania i jego gitary.
    Kolejna petarda, tego nie da się opisać, tego trzeba po prostu posłuchać. Sam artysta mawiał:
    "pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze"
    frank_zappa_a_l.jpg
    Utwór czwarty zatytułowany "Little umbrellas", to zdecydowanie najbardziej nijaka kompozycja na albumie, aczkolwiek również godna posłuchania. W przypadku "małych parasolek", mamy do czynienia już z jazzem z krwi i kości, jest on nieco bardziej nastrojowy, acz nie pozbawiony groteskowego charakteru poprzednich kompozycji. To właśnie ten utwór w wersji unowocześnionej przez Franka zyskał dodatkową partię fortepianu i fletu. W tej udoskonalonej wersji, jest on zdecydowanie pełniejszy i o wiele bardziej pasujący do barwnej i nasyconej reszty płyty. Ten nieco ponad trzyminutowy utworek, jest jednak zaledwie mikrym przejściem, po którym następuje...
    THE GUMBO VARIATIONS - Kwintesencja szaleństwa i geniuszu HOT RATS, najbardziej HOT i najbardziej RATS ze wszystkiego, co udało mi się kiedykolwiek usłyszeć. W wersji rozszerzonej najpierw usłyszymy bluesowy, przyjemny i ciepły bas, który po chwili przerodzi się w dziki i nieskrępowany dźwięk saksofonu Underwooda. Jazz panie i panowie, coś niesamowitego, saksofon pędzi, niezrównoważony, agresywny, szalony i wyzwolony. Na chwilę saksofon staje się panem całego świata, dominuje i zniewala, po czym... Ustępuje miejsca skrzypcom. I te okazują się niczym poprzednikowi nie ustępować, szalony wyścig trwa, muzyka pod ogromnym ciśnieniem opuszcza głośniki, a to dopiero półmetek. Skrzypce świdrują, wiją się, z iście rockowym sznytem wygrywają kolejne dźwięki, zdobywają kolejne wyżyny, po czym znać o sobie na powrót daje sam WIELKI Z, Mistrz nad mistrzami, geniusz muzyki wraz ze swoją gitarą. Zaraz jednak milknie... By powrócić, a powraca z całym ogniem, wszystko co zdarzyło się do tej pory intensywnieje i uderza z nową siłą, wtórują skrzypce, rozpędzają się, osiągają apogeum, EKSPLODUJĄ, następnie cichną - ...cisza... - powrót - ponowna eksplozja - KONIEC!
    Po wysłuchaniu do końca "The Gumbo Variations" pozostaje nam już jedynie pozbierać szczękę z podłogi, wrócić do siebie, zejść na ziemię i nieco zwolnić, w czym pomóc nam może do pewnego stopnia pozycja numer 6 na albumie.
    "It must be a Camel" przenosi nas do nieco innej bajki, wszystko zwalnia, gitara gra delikatniej, saksofon wybrzmiewa leniwie choć mocno, następnie dzieje się dużo, daremnie opisywać, polecam po prostu posłuchać - wspaniałe zwieńczenie albumu, monumentalnego, wielkiego i genialnego, jak sam Mistrz.

  • I jeszcze na koniec garść ciekawostek i różnych pierdół -

    • Album "Hot Rats" wydany został 10 października 1969 roku, czyli tego samego dnia co "In the Court of the Crimson King" grupy King Crimson, myślę, że nikomu, kto w jakimś stopniu siedzi w klasycznym rocku, tego albumu nie trzeba przedstawiać.
    • W przypadku analogowej wersji albumu, w środku, w lewym dolnym rogu znajduje się oprawiony w ramę obraz przedstawiający Kapitana Beefhearta trzymającego w rękach Chungę - odkurzacz, który w roku 1970 stał się bohaterem albumu Franka Zappy zatytułowanego "Chunga's Revenge"
    • W swojej książce "The Real Frank Zappa Book" (w Polsce dostępnej pod tytułem "Takiego mnie nie znacie", świetna lektura) Frank Zappa pisze:
      "Ponieważ w 1969 roku nagrałem na płycie Hot Rats piosenkę
      „Son of Mr. Green Genes", ludzie przez lata wierzyli, że osobnik
      o tym nazwisku (grany przez Lumpy'ego Brannuma) z telewizyjnego
      show pt. Captain Kangaroo, był moim prawdziwym ojcem. Otóż nie był.
    • Dalej pisze:
      "Druga bajeczka głosi, że podczas koncertu wysrałem się kiedyś
      na scenie. Istnieje wiele wersji na ten temat, między innymi poniższe:
      [1] Zjadłem gówno na scenie.
      [2] Ja i Captain Beefheart zrobiliśmy sobie na scenie „konkurs-
      -obrzydlistwo" (co to, kurwa, jest konkurs-obrzydlistwo?) i obaj
      zjedliśmy gówno.
      [3] Ja i Alice Cooper zrobiliśmy sobie konkurs-obrzydlistwo na
      scenie i on rozdeptywał kurczaczki, a ja wtedy zjadłem gówno.
      W 1967 lub 1968 roku byłem w Londynie w klubie Speak Easy.
      Podszedł do mnie członek grupy Flock, nagrywającej wówczas dla
      Columbii, i powiedział:
      „Jesteś fantastyczny. Kiedy usłyszałem, że zjadłeś to gówno na
      scenie, pomyślałem, »no, ten facet to naprawdę odjazd«."
      Odpowiedziałem: „Nigdy nie zjadłem gówna na scenie". Gość
      wyglądał na załamanego, jakby mu pękło serce.
      "
Sort:  

Nic mi nie pękło i daję Follow.

Dzięki wielkie, twoje twory też pooglądam z wielką chęcią, wesołych świąt i dużo dobrej muzyki! ;D

Muzyki .. zawsze z dziką rozkoszą. :)
Dziękuję za życzenia i wzajemnie Wszystkiego Dobrego.

Congratulations @santarius! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of posts published
Award for the number of comments
Award for the number of upvotes
You got a First Reply
Award for the number of upvotes received

Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

By upvoting this notification, you can help all Steemit users. Learn how here!

upvoted
Check my blog for Rock and Metal

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.13
JST 0.029
BTC 58225.92
ETH 3120.30
USDT 1.00
SBD 2.50