You are viewing a single comment's thread from:
RE: Wróbel na wolności... a na dachu?
o dziewczyno, aż sie wzruszyłam
(tak, to było emocjonalne, chociaż przecież tak mocno osadzone w realiach "tu i teraz".)
pięknie napisałaś,
zaciskam dla Ciebie kciuki za pierwsze chwile "samodzielności" w tym nowym Etapie Życia, i gratuluje odwagi!
(choć trochę zrobiło mi sie żal wróbla, gdy pacnął.. (też wole od gołębi), pewnie to też jest dowód, ze sama tkwię w pułapce przyzwyczajenia do "oswojonej szarości")
no ale może umówmy sie ze ten wróbel nigdy nie żył? będzie łatwiej go nie żałować, może to było tylko takie uporczywe trzymanie kukiełki?)
Świetnie to ujęłaś - ten wróbel mógł być martwy od samego początku, jak papuga w skeczu :)
Dziękuję Ci ❤