You are viewing a single comment's thread from:
RE: Błękitnoocy szaleńcy, wątpliwości i wieczorny seans.
mi twarz Jamesa McAvoya już zawsze będzie sie kojarzyć z faunem z Narnii, nic nie poradzisz:)
głosuję za powstaniem kategorii RB:))
i już sie nauczyłam, ze recenzje tzw."krytykuf", są psu na buty.
ileż to wartościowych filmów czy książek bym przegapiła "dzięki" ich ułomnej relacji lub kategoryzacji.
i odwrotnie
No co robić. Z Narnii pamiętam tylko Tildę Swinton, na szczęście :D
Zgadzam się co do krytyków. Nie lubię, gdy mi ktoś mówi, co jest dobre, a co złe. Mam wrażenie, że część z nich pisze tylko po to, by nurzać się z błogością w oceanie własnych słów.
Do sztuki mam podejście emocjonalne - albo coś się we mnie porusza, tak w okolicy serca i żołądka, albo nie i to jest moje główne kryterium. Doceniam piękne zdjęcia, muzykę czy kunszt aktorski, ale jeśli niczego nie czuję przy odbiorze, to jest to dla mnie pusta forma.