Zaproś biedronkę do swojego sadu i ogrodu!
Witajcie,
Na swoim blogu pisałem już o pożytecznych dla naszych sadów i ogrodów pszczołach. Wspominałem też jak je tam zaprosić. Dziś czas na biedronki. Nie każdy wie, że to niezwykle pożyteczny owad.
Biedronki to małe, urocze chrząszcze. Chociaż wydają się identyczne to na świecie jest ich około 5200 gatunków, z czego około 80 w Polsce. Jednak najbardziej pospolita jest biedronka siedmiokropkowa. Występują w różnych środowiskach. Na drzewach, krzewach, a także na obszarach miejskich. Często przylatują na nasze podwórka, czy balkony, a my jakoś nie zdajemy sobie sprawy, że niosą pomoc naszym uprawom.
Chociaż na takiego nie wygląda - to popularna "boża krówka" jest drapieżnikiem. Może nie przyniesie nam gwiazdki z nieba, za to zje i odstraszy wiele szkodników. Biedronki żywią się mszycami, miodówkami, mączlikami, czerwcami, małymi gąsienicami, małymi larwami muchówek i innych chrząszczy. Gdy czują się zagrożone, wydzielają żółtą ciecz o zapachu, który ma na celu odstraszyć napastnika. Biedronki tak, jak niedźwiedzie - zapadają w zimowy sen i gdy powstaną ze swoich kryjówek są równie głodne. Dorosła biedronka potrafi zjeść kilkadziesiąt mszyc dziennie! Nawet jaja, które zresztą składane są "hurtowo" (po 30-50 w jednym miejscu) ulokowane są w pobliżu kolonii mszyc, aby młode biedronki już na początku swego żywota miały łatwy dostęp do pokarmu.
Zatem boża krówka i ogrodnik to prawdziwi przyjaciele. A biologicznie rzecz ujmując, można powiedzieć, że żyją ze sobą w symbiozie. Tylko, że biedronka to owad dosyć niezależny i trudno powiedzieć, gdzie znajdzie swoje środowisko życia. To znaczy...zawsze jakaś tam do ogródka nam wpadnie, ale walcząc z mszycami i innymi szkodnikami, chcielibyśmy mieć biedronek więcej. Można metodą dziecięcą - po prostu je zbierać i zanosić do ogrodu. Ale gdy ma się więcej niż 10 lat, taka działalność przestaje być zabawna i może być troszkę bardziej męcząca niż w dzieciństwie. Skuteczniejszą metodą jest spryskanie słodzoną wodą roślin, zagrożonych przez mszyce. Wtedy przylecą mszyce, a za nimi biedronki. Chociaż należy mieć na uwadze, wzrost kolonii szkodników. Najbardziej rozsądnym wyjściem jest przystosowanie naszego ogrodu czy sadu do możliwie dzikich warunków. To oznacza, że nie powinniśmy idealnie przycinać drzewek i wykonywać symetrycznych wzorów rodem z królewskich ogrodów. Można zostawić nawet kilka chwastów. A przynajmniej pozostawić jedno takie dzikie, a jednocześnie naturalne miejsce dla biedronek. Owad ten po prostu czuje się nieswojo na salonach. Nie zapominajmy o stworzeniu im miejsca do spędzenia zimowego snu. Upodobały sobie w tym celu sterty kamieni, patyków czy kory drzew.
zimujące biedronki, pixabay.com
Jednak w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu. Gdy już mamy nasze rodzime czerwone biedronki, musimy zwracać uwagę na biedronkę azjatycką. Zauważono ją w Polsce w 2006 roku i stała się zagrożeniem nie tylko dla mszyc, ale i dla naszych biedronek, zjadając jej jaja i larwy. Ta azjatycka - jest dużo bardziej wysportowana. Lata z prędkością do 60 km/h i osiąga wysokość aż 1100m. Charakteryzuje się bardzo zmiennym ubarwieniem, może być żółta, pomarańczowa, czerwona i czarna. Zróżnicowane są również ilość, rozmiar i kolor kropek. Czasem łatwo jest pomylić ją z europejskimi gatunkami, choć na ich tle wygląda po prostu dziwnie. Co ciekawe, te drapieżniki są szkodliwe również dla ludzi. Potrafią ukąsić, wywołując reakcje alergiczne skóry i dróg oddechowych. Należy na nią szczególnie uważać, gdyż może próbować spędzić swój zimowy sen...w naszych domach.
Harmonia axyridis - biedronka azjatycka, foter.com
p.s.
Dopiero się dowiedziałem, że biedronka to po angielsku - ladybug, czyli PaniChrząszcz ;)
miniaturka - pixabay
Dziękuję :)