RE: Kiedy jest mnie za dużo... #3
Bardzo cenne te porady na końcu! Potwierdzam z własnego doświadczenia w dwóch dość różnych od siebie siłowniach, wszak ledwie paromiesięcznego. Inna sprawa - to się może zdać śmieszne, ale gdy ktoś jest wysoki - powinien sprawdzić, czy nie będzie uderzał głową w sufit. Tak było ze mną, na maszynie "wspinaczka górska" (tak to jakoś nazywał pracownik), a nieomal na zwykłej też bieżni. Do wygodnie dla mnie położonej siłowni zniechęciła mnie właśnie owa niskość sufitu! To było takie półpiętro, jakby zabudowana antresola, zrobiona w połowie piętra hipermarketu. Dla mnie tragedia, no ale cóż, władza nie kazała mi wyrastać ponad średnią krajową. Podobnie, warto sprawdzić np., czy pasuje nam oparcie w rowerku, jeśli są z oparciem - szczególnie, gdy jesteśmy, że tak powiem, "ciut szersi"... Indywidualne sprawy zdrowotne mogą sprawić, że wyposażenie danego miejsca się dla nas nie nada, np. chore plecy.
Z tych rad najważniejsza jest chyba bliskość miejsca. Odległość potrafi obrzydzić nawet najlepszą siłownię. Szczególnie jeśli na co dzień polegamy na komunikacji miejskiej.
Ano, należę do tych niezmotoryzowanych jednostek, więc wszędzie (ale to naprawdę wszędzie) jeżdżę autobusem lub tramwajem. Do mojej obecnej siłowni chodzę na nogach, bo jadąc autobusem zajmuje to więcej czasu.
Z problemem niskiego sufitu się nigdzie nie spotkałam, ale ja dla odmiany jestem trochę karzeł i gdyby mi niski sufit przeszkadzał, to lokal musiałby być naprawdę problematyczny :D