RE: Szkolne niewolnictwo - Czyli jak szkoła łamie prawa obywatelskie.
To zwykła granda. Nie wiem jak to teraz działa, ale dawno temu w podobnej sytuacji (dodam, że w systemie wielce niedemokratycznym bo było to w czasach słusznie minionego ustroju), kiedy to po prostu zabrano wprost okrycie z szatni decyzją jakiejś paniusi z sekretariatu szkoły (z innych powodów niż np. te podane przez Ciebie), najpierw zażądałem zwrotu własności, a jak wredny babsztyl omówił to po prostu wyszedłem ze szkoły i zgłosiłem kradzież odpowiednim organom. Przyjechała władza ludowa, zrobiła się chryja, paniusia się prawie zesrała ze strachu bo nie spodziewała się takiej reakcji i problem "prawa powielaczowego" zniknął przynajmniej dla mnie ;-) Inna sprawa, że miało to potem pewne konsekwencje, ale nigdy nie żałowałem tego, że wywinąłem taki numer 😉
Zdaje się, że tego Waszego pana dyrektora dawno ktoś nie op.......ł (pardon my French).
W sumie to masz dwa wyjścia: odpuścić, albo wykorzystać dostępne instrumenty prawne (bezprawny zabór mienia, naruszanie praw obywatelskich, w przypadku np. zachorowania w wyniku braku okrycia proces odszkodowawczy etc.). Tyle że to drugie rozwiązanie popularności wśród grona pedagogicznego Ci nie przyniesie 😉
No to niezła historia. Zastanawiam się jak to rozwiązać ale chyba odpuszczę bo dyrektor może wpelni legalnie np zamknąć parking dla uczniów itp a wtedy ja będę ten zły dla uczniów.
Ja bym nie odpuścił, jesteś jeszcze młody i jak będziesz tak odpuszczać teraz to potem dostaniesz w życiu po papie. Nawet jak dyr będzie się mścić to będzie dobra lekcja dla wszystkich