Estetyka obiektywistyczna

in #polish7 years ago (edited)

Sztuka to selektywne odtwarzanie rzeczywistości, odzwierciedlające sądy wartościujące artysty, polegające na izolowaniu i integrowaniu tych aspektów rzeczywistości, które reprezentują fundamentalne poglądy człowieka na temat jego natury i egzystencji. I nie ma tu znaczenia, że niektórzy artyści tworzą swoją sztukę nieświadomie, czy też „niecelowo”, dając po prostu upust swoim emocjom, ponieważ emocje są nośnikami informacji, podobnymi do już zkonceptualizowanych abstrakcji. Sztuka, tworzona przez takich ludzi, to nic innego jak intuicyjne sięgnięcie po pewną wiedzę, przekonania i doświadczenia – które nie zostały do tej pory przez nich nazwane – w celu uczynienia ich intersubiektywnie komunikowalnymi. Nie jest więc przesadą stwierdzenie, że sztuka to uniwersalny język ludzkości.

manifesto.jpg

Wyodrębnienie się takich abstrakcyjnych pojęć filozoficznych jak cnota, dobro, męstwo itp. poprzedzone było opowiadaniem sobie przez ludzi historii. „Iliada” i „Odyseja” Homera to nie tylko rozrywka dostosowana do niskiego poziomu technologicznego, ale przede wszystkim nośniki pewnych nieokreślonych jeszcze idei i wartości, których dopiero konkretne wskazanie i zdefiniowanie umożliwia ich przeniesienie w sferę logosa i uczynienie tak oczywistymi ludzkimi narzędziami, jak grzebień, czy nóż. Innym dość oczywistym przykładem są starotestamentowe historie i poematy, których literalne odczytywanie jest oznaką naprawdę niskiej inteligencji albo zerowego obycia z dziełami kultury. Tak na marginesie, to godna polecania tu jest seria wykładów kanadyjskiego psychologa Jordana Petersona na temat Biblii. Kto nie zna, powinien to naprawić:
https://www.youtube.com/playlist?list=PL22J3VaeABQD_IZs7y60I3lUrrFTzkpat

Wróćmy do głównego wątku. Sztuka nie tylko umożliwia obiektywizowanie rzeczy niepojmowalnych do tej pory inaczej niż intuicyjnie. Sprzyja również celowemu obrazowaniu skomplikowanych dylematów moralnych, dzięki czemu mogą pochylić się nad nimi ludzie, którzy mieliby problem z operowaniem na wysokich poziomach czysto językowych abstrakcji. Nie oznacza to jednak, że sztuka ma pouczać, bo nie jest przecież etyką. Ma tylko zobrazować ludzką naturę i miejsce człowieka w świecie, więc w sztuce nie ma miejsca na propagandę.

Musimy się też wystrzegać drugiej skrajności, którą jest naturalizm. Swoją praktycznie żadną selekcją prezentowanego materiału, upodobania się on absurdalnie do historii albo dziennikarstwa. Raz, że nie jest on przejawem jakiejś faktycznej pracy artystycznej, związanej z wybraniem konkretnego aspektu rzeczywistości i zaakcentowaniu jej elementów, a dwa – jest on brakiem szacunku do odbiorcy, któremu obiecuje się strawę dla jego ducha, a nie zanudzenie pokazywaniem „chleba powszedniego” w pełnej krasie. Jeżeli ktoś odnajduje przyjemność w czytaniu o rzeczach zupełnie przyziemnych i nudnych dla większości populacji, która sama jest zanurzona w nudzie swojej rutyny, to sięgnie sobie po jakiś reportaż albo książkę popularnonaukową, a nie będzie brnął przez mieszaninę zmyślonych wątków i realistycznych, wręcz turpistycznych opisów scenek rodzajowych.

toothpaste-1786388_640.jpg

Złotym środkiem, a więc arystotelesowską cnotą na spektrum twórczości artystycznej jest zatem romantyzm, rozumiany nie na sposób szkolny, tj. jako jakiś skrajny, irracjonalizm, wiara w duchy i kult emocji, a jako prymat wartości. Jako że wspomnieliśmy już o emocjach-nośnikach informacji, to niektórzy z was już się pewnie domyślają, że tak rozumiany romantyzm to nie jest postawienie wszystkiego na głowie, a zwyczajne pójście krok dalej. Z czego wynikają emocje, będące reakcjami na bodźce ze świata? Z przyjętych wcześniej wartości, które warunkują świadome i nieświadome odpowiedzi człowieka na nowo przyswojone treści. Romantyzm jest więc po prostu uważaniem, że to, co robi artysta, ma znaczenie i co więcej – romantyk traktuje to tak poważnie, jak nie robi tego żaden ze współczesnych „artystów”, osadzonych w filozoficznym postmodernizmie. W przypadku naturalistów raczej nie można już tego powiedzieć, bo zdaniem Ayn Rand oni traktują poważnie swoje dzieła, ale po prostu wypełniają ją wrogą człowiekowi filozofią. Bo o ile romantyk, który mówi o wartościach, dopuszcza istnienie indywidualnych skal preferencji i wolnej woli, tak naturalista, podający obrzydliwą, niestrawną mnogość szczegółów, ignoruje zupełnie człowieka oraz jego wolność i godność, a skupia się na warunkach materialnych w myśl deterministycznej, marksistowskiej zasady „byt określa świadomość”.

Obiektywność estetyki napotyka wiele sprzeciwów, ponieważ „są gusta i guściki”, ludzie delektują się zupełnie różnymi dziełami i dziedzinami sztuki. Poza tym kto ma decydować o tym, co jest dobre? „Może ty, autorze?!” Kolejny problem brzmi: o ile „uczynione obiektywnymi” owoce pracy twórcy, świadomego swoich zasad filozoficznych, mogą już być zrozumiałym fenomenem, to jednak na jakiej zasadzie można przypisywać jakieś filozofie tym nieświadomym kreatorom? Część odpowiedzi już jest: emocje to nośniki informacji. Czy jednak nazywanie paru emocji filozofią nie jest zbytnią przesadą? Nic bardziej mylnego i będzie to klarowane dzięki wprowadzeniu do naszych rozważań nowego pojęcia.

Jest nim „sense of life”. To wyrażenie ukute przez Ayn Rand i nie ma zbyt dobrego, precyzyjnego, polskiego odpowiednika, więc pozwolimy go sobie nie tłumaczyć z powodów trochę poważniejszych od tych, którymi zasłaniają się ludzie „czelendżujący dedlajny” na co dzień. Mam nadzieję, że nikogo to nie będzie razić. W każdym razie definiuje ona je tak: „Sense of life to przedkonceptualny ekwiwalent metafizyki; emocjonalna, podświadomie zintegrowana ludzka ocena egzystencji”. Mówiąc prościej, jest to suma ludzkich emocji i przekonań, obejmujących zarówno świadomą część umysłu, jak i tę nieświadomą. Ten psychologiczny fenomen odpowiada za tworzenie sztuki i jej odbiór, za wybór partnera, a także za trochę mniej oczywistych rzeczy, jak ubiór, wystrój mieszkania itd. Dlatego bardzo ważną rzeczą jest uświadomienie sobie jego treści, dla przejęcia większej kontroli nad swoim życiem i poprawy go. Nasz własny, zdefiniowany system wartości będzie naszą filozofią, która zabezpiecza nas przed biernym chłonięciem informacji z otoczenia i umożliwia nam ich filtrację, polegającą na analizie i odrzucaniu rzeczy, które nie pomagają człowiekowi w realizacji jego natury; ta zaś realizacja czyni go szczęśliwym, więc gra jest o wysoką stawkę.

girl-2940655_640.jpg

Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy (a przynajmniej nie w stopniu dostatecznym), że żyją sense of life różnych twórców i jest im chyba z tym dobrze, skoro rezygnują z krytycznego podejścia do dzieł artystycznych i bardziej myślą o tym, co im się podoba, zamiast o tym, co jest faktycznie dobre i piękne. Zdarzają się też przypadki, gdy ktoś nieświadomie żyje dobrym sense of life, podczas gdy ktoś inny świadomie praktykuje złe. Estetyka filozofii obiektywistycznej, która moim zdaniem jest jej najbardziej udaną częścią i pod którą podpisuję się obiema rękami, proponuje zerwanie z tą nieodpowiedzialnością ludzi dobrych oraz jeszcze nieukształtowanych i stawienie oporu napływowi destrukcyjnych prądów kulturowych. Trzeba go stawić, bo sztuka ma znaczenie!

Ludzkie potrzeby i dążenia są nieograniczone, zaś zasoby, którymi możemy się posługiwać, wręcz przeciwnie. Niektóre cele są tak odległe w czasie, że bez sztuki, będącej stacją emocjonalnych paliw, niemożliwe byłoby zdrowe funkcjonowanie. Człowiek potrzebuje co jakiś czas oglądać zobiektywizowane wartości, które wyznaje i móc doładowywać nimi duchowe baterie. Popularność motywów walki dobra ze złem, rozwoju bohatera, będącego na początku historii osobą słabą, a kończący ją z określoną kompetencją, zdobycia wielkiej miłości, czy dopilnowania, by sprawiedliwości stało się zadość, nie wynika z tego, że ludzkość jest mało kreatywna,a z tego, że ludzkość tych historii potrzebuje i będzie potrzebować. Nie potrzebujemy za to wymiotowania farbami na kartkę, wulgarnej nagości, parytetów płciowych i rasowych w filmach i całej maści innych zjawisk i zachowań, będących zawoalowaną formą wołania o pomoc de facto największych ofiar nowoczesności.

Wszelkie cytaty pochodzą z książki "The Romantic Manifesto" autorstwa Ayn Rand.

Sort:  

Świetny tekst i dzięki za inspiracje!
Sam planuję wrócić do rysowania, malowania lub innej formy wyrażania się w sztuce.
BTW. Po przeczytaniu posta skojarzył mi się wykład Alexa Grey'a:


i myślę, że warto go tu zostawić :)

Ciekawy i skłaniający do refleksji tekst.

Zgadzam się, że coraz więcej "artystów-performerów" prezentuje osobliwy rodzaj żenady. Zawłaszczanie pojęcia sztuki i kreacji artystycznej to także domena youtuberów i dtuberów. Nie raz słyszałam i czytałam uzasadnianie własnej indolencji twórczej, krytyki i analizy sprowadzonej do bluzgów, miernoty intelektualnej tym, że "twórca" używa takich właśnie środków artystycznych, uprawia rodzaj satyry, że "kreuje".
Całe szczęście, że tak jak w andersenowskich Nowych szatach cesarza jest wśród ludzi wiele "dzieci", które nie wahają się powiedzieć, że ten król jest nagi.

Tu się pojawia nowy problem do rozważenia, jeśli chcemy uczciwe potraktować temat. Czy twory kultury, bywające sztuką, mogą pełnić też inne funkcje? Czy film może być stricte rozrywkowy i pozbawiony ambicji bycia sztuką? Akurat twór posiadający fabułę chyba zawsze musi być oceniany jako sztuka, ale już powiedzmy teleturniej, czy program informacyjny niekoniecznie. Show to forma rozrywki. Jeśli dajmy na to youtuber o czymś tam sobie opowiada i nie robi tego w codzienny sposób, tylko tworzy jakąś specyficzną kreację, to może faktycznie nie jest to artyzm, ale wyjątkowy rodzaj rzemiosła i może to spełniać swoją rolę wystarczająco. Sam akurat przepadam za pewnym dość wulgarnym vlogiem około-politycznym i nie traktuję go jako formy maskowania braku treści do przekazania, bo tej treści tam jest bardzo dużo, a sposób prowadzenia traktuję jako mrugnięcie okiem do widza z określonego targetu.

Dużo wyraźniejszym przykładem może być muzyka. Co z tego, że setki takich samych, popkulturowych potworków na jedno kopyto nie ma żadnych ambicji artystycznych, skoro ludzie potrafią się do tego najzwyczajniej w świecie bawić? Cześć oczywiście będzie miała karygodną treść, ale można i znaleźć i utwory autentycznie neutralne światopoglądowo. Czy to jest kiepska sztuka, czy może jednak coś zupełnie innego?

Weźmy jeszcze na warsztat narracyjne gry fabularne. Są one niewątpliwie procesem twórczym: mistrz gry wymyśla fabułę i ją zarysowuje, a gracze odgrywają swoich bohaterów i uczestniczą w tym świecie. Nie spotkałem się jeszcze z tym, by ktoś traktował takie gry jak sztukę. To chyba dla mnie najpoważniejszy argument za tym, że nie każda twórczość musi w ogóle mieć aspiracje artystyczne.

Sztuka ma znaczenie, dlatego stawiam opór, gdy twory przemysłu rozrywkowego podnoszone są do rangi sztuki. Rzemiosło wysokiej wartości ma wysoki walor i dobry rzemieślnik zazwyczaj nie ma z tego powodu kompleksów, nie musi też mienić się artystą, aby ludzie byli zainteresowani oferowanym przez niego produktem.

Pisząc o youtuberach zawłaszczających mam na myśli zazwyczaj osoby próbujące nieudolnie naśladować artystów lub dobrych w swym fachu rzemieślników. Wtedy wyraźnie brakuje treści - interesującego przekazu a zostaje tylko prymitywna otoczka. Zresztą podobnie w moim odczuciu działała performerka "malująca" "obrazy" waginą. Ani to nie było malowanie, ani nie powstawał obraz.

Moim zdaniem oczywistym jest, że wytwory kultury nieraz pożyteczne i zabawne nie zawsze mogą aspirować do rangi sztuki. Jestem może zachowawcza w sądach, ale moim odczuciom najbliższa jest koncepcja pojęcia sztuki Tatarkiewicza, w którym wytwór sztuki porusza - zachwyca, wstrząsa, wzrusza. Granice sztuki zacierają się, ale nadal rażą mnie uzurpatorzy, którzy usiłują przypisywać swoim wytworom wartość, której wytwory te nie posiadają. Ilu by takich z ekranu telewizyjnego czy okna youtubowego nie przekonywało mnie o tym, że disco-polo to sztuka, że książki Mroza to sztuka - nie przekonają, bo mnie wers "majteczki w kropeczki ohohoho" trochę śmieszy a trochę zniechęca beznadziejnym rymem i banałem w treści.

Czy socrealistyczne plakaty to sztuka? Czy plakaty filmowe z Ghany (polecam na FB znaleźć-bardzo ciekawa stylistyka) to sztuka? Czy obrazy wygenerowane przez algorytmy komputerowe to sztuka? I w końcu czy pani wylewająca farbę z pochwy na płótno to sztuka? Wydaje się, że forma przekazu nie ma nic wspólnego z samym przekazem. Liczy się to co przeżywa odbiorca. Nie ma też sztuki uniwersalnej, takiej, która byłaby wartością dla każdego.

Alex Grey w prelekcji wrzuconej powyżej mówi o sztuce jako o narzędziu transformacji, można ją tak odbierać, można ją też odbierać jako ładowanie "duchowych baterii", można ją też odbierać jako rozrywkę, cokolwiek jest nas w stanie poruszyć, dla każdego coś miłego. Jeśli ktoś potrzebuje w swoim życiu doświadczenia szoku albo obrzydzenia to z satysfakcją będzie odbiorcą tej wulgarności i wymiotów, a może znajdzie w tym coś jeszcze innego.

Mnogość ludzkich doświadczeń i stanów w jakich możemy się znajdować z góry przekreśla wszelkie próby nakreślenia obiektywnej, uniwersalnej sztuki. I to, że niektóe motywy są popularne, nie oznacza, że inne są bezwartościowe.

Loading...

Nie jestem ani randystą ani naturalistą jednak naturalizm był mi dość bliski w jego ujęciu literackim (Żeromski, Reymont, Maupassant). Mimo wszystko mam wrażenie, że chyba po prostu lubię tych naturalistów nieco oddalonych od "głównego nurtu" bo przecież "Horla" Maupassanta to mieszanka horroru i science fiction, a "Wampir" Reymonta to horror satanistyczny (chociaż bardzo słaby). Gdzie wiec tu mimetyzm? No tak bardzo średnio bym powiedział.
Trudno mi bronić filozofii naturalistycznej bo jej nie wyznaję - mógłbym jedynie obronić kilka konkretnych utworów (tak jak np. mogłbym bronić Broniewskiego czy Majakowskiego) nie wiem jednak czy ma to większy sens bo one nie wyrażają tego o czym pisała Rand (być może ona de facto polemizuje z Zolą?).
Z drugiej strony może warto by przypomnieć kiedyś jedną z tych zapomnianych książek (a zwłaszcza Bel-Ami bo jest to dla mnie prawdziwe 10/10)?

"Nie jestem ani randystą ani naturalistą"
Też nie jestem randystą. Tylko jej estetyka ma dla mnie ręce i nogi.

"jednak naturalizm był mi dość bliski w jego ujęciu literackim (Żeromski, Reymont, Maupassant)"
Mam zamiar wrzucić swój stary tekst o "Ludziach bezdomnych". Skoro lubisz Żeromskiego, to zdecydowanie Ci się nie spodoba, zwłaszcza, że to będzie w zaczepnej i wulgarnej formie :v

"Mimo wszystko mam wrażenie, że chyba po prostu lubię tych naturalistów nieco oddalonych od "głównego nurtu""
A to może jednak się zgodzisz w sprawie Ludzi bezdomnych.

"nie wiem jednak czy ma to większy sens bo one nie wyrażają tego o czym pisała Rand (być może ona de facto polemizuje z Zolą?)."
Nie tylko, no ale Zola to dla niej jeden z głównych wrogów, fakt.

"a zwłaszcza Bel-Ami"
Może nie w najbliższym czasie, bo jestem zawalony lekturami, ale sięgnę. Przejrzałem Twój kanał na youtube i całkiem mi się podoba, więc myślę, że może to być pouczające, nawet jak się okaże się, że to jednak "wstrętny naturalizm" par excellence.

"Skoro lubisz Żeromskiego, to zdecydowanie Ci się nie spodoba, zwłaszcza, że to będzie w zaczepnej i wulgarnej formie :v"
Akurat "Ludzi bezdomnych" nie lubię. To jest ciekawa książka na poziomie hmmmmm zamysłu, ale gorzej z wykonaniem.

"nawet jak się okaże się, że to jednak "wstrętny naturalizm" par excellence."
W Bel-Ami jest tylko jeden epizodyczny bohater który wyraża taką postawę. A zresztą nie będę zdradzał - ale jak nie chce Ci sie siadać do powieści - to polecam "Horlę" tego autora. Bardzo dobre opowiadania (horror) choć jest też parę słabszych (widac jak mu się styl wyrabiał), ale można sobie czytać w przerwach między większymi lekturami.

"Przejrzałem Twój kanał na youtube i całkiem mi się podoba"
Dzięki zastanawiam się nad wrzucaniem filmów także na dTube :)

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 61651.16
ETH 2369.36
USDT 1.00
SBD 2.50