[Polish] Dywagacje na temat piractwa i kryptowalut

in #polish7 years ago

Kilka lat temu, czy też może dekadę temu, w Polsce głośno było o problemie piractwa komputerowego i procesie intensywnego zwalczania go przez państwowe służby. I rzeczywiście - wiele było przypadków, w których policja zdobywała nakaz sądowy aby przeszukać prywatne mieszkanie z powodu ściągnięcia przez kogoś kilku albumów piosenek swojego ulubionego wykonawcy. Dziś jednak o sprawach takich nie słychać zbyt wiele. Co się zmieniło? Wróćmy może jednak do początku i kilku fundamentalnych pytań.

Co to jest piractwo komputerowe?

Każdy z nas spotkał się z tym pojęciem i jest dla nas raczej oczywiste. Przypomnę tylko, że w uproszczeniu jest to rozpowszechnianie treści objętych ochroną prawną bez zezwolenia autora treści. Może być to rozpowszechnianie fizyczne - np. rozdawanie/sprzedawanie płyt z filmami czy oprogramowaniem, jak i za pomocą sieci (udostępnianie w Internecie). Ochrona prawna dotyczy tutaj własności intelektualnej, jaką reprezentuje ten byt. W uproszczeniu jest to więc wysyłanie komuś niedostępnych darmowo filmów, utworów, programów, gier bez zgody autora. Warto tu przypomnieć, że ściąganie z Internetu dowolnych treści nie jest nielegalne. Ściągnięcie np. filmu jest całkowicie zgodne z prawem. Niezgodne jest tylko jego udostępnianie. Najpopularniejszy chyba teraz system wymiany plików, czyli torrent, polega jednak na wysyłaniu innym treści, którą samemu się ściąga, więc to też wchodzi w zakres zabronionych czynności. Dodam także, że zgodnie z polskim prawem, dozwolone jest udostępnianie treści rodzinie i najbliższym znajomym, więc pooglądanie zakupionego filmu w gronie rodziny lub znajomych nie łamie prawa. Wyświetlenie go projektorem na ścianie bloku mieszkalnego dla wszystkich obcych ludzi już tak.

Celowość zwalczania piractwa

Piractwo zwalcza się w celu likwidacji szarej strefy, w której płatne treści użytkownicy zdobywają i rozpowszechniają bezpłatnie, co powoduje potencjalne straty u twórcy. Osoby, które otrzymały materiał bezpłatnie teoretycznie nie dokonają opłaty twórcy za jego stworzenie, ani teraz, ani w przyszłości, więc twórca nie zarobi. W rzeczywistości jednak sytuacja ta nie jest taka prosta i tego typu uproszczenia nie oddają specyfiki zjawiska. Prawdziwy wpływ piractwa na rynek nie jest znany. Niektóre badania nawet całkowicie go negują. Jak to możliwe? Otóż problem stanowi między innymi sformułowanie potencjalne straty. Są to pieniądze, które użytkownik potencjalnie zapłaciłby za dany byt, gdyby wcześniej nie pozyskałby go za darmo. Niestety nasuwa się tu oczywista sprzeczność: nie wiadomo, czy użytkownik kiedykolwiek zapłaciłby za byt, gdyby go nie otrzymał za darmo. Być może nigdy by tego nie zrobił. Dla uproszczenia przykład: osoba nie mająca pieniędzy na bilet do kina poogląda film ściągnięty z internetu. Gdyby tego nie zrobiła nie poszła by do kina (bo nie ma pieniędzy), więc tak czy owak twórca nic na tym nie zarobi. Inny przykład: osoba ściąga składankę utworów muzycznych z sieci i bardzo podoba się jej jeden z wykonawców. Gdyby nie fakt ściągnięcia albumu osoba ta nigdy by nie poznała wykonawcy, więc też nie kupiłaby jego płyty, więc tak czy owak twórca nic na tym nie zarobił. Kolejny: użytkownik zastanawia się czy użyć darmowego Linuksa czy zainstalować nielegalnie udostępnionego mu Windows-a. Wybiera Windows-a, ale gdyby nie miałaby do niego dostępu, wybrałaby Linuksa. Znów twórca Windowsa w obu sytuacjach nie zarabia. Potencjalna strata jest więc już ekstremalnie trudna do wyliczenia w globalnej skali, a nie dodano jeszcze pozytywnych skutków piractwa dla twórców. Dla podanych przykładów byłoby to kolejno: osoba pooglądała film i namówiła innych aby poszli do kina (twórca zarabia), ściągnięty album muzyczny nakłonił kogoś na pójście na koncert ulubionego wykonawcy, zainstalowanie nielegalnie udostępnionego Windows-a sprawiło, że kolejna osoba się go uczy i go popularyzuje, co zwiększa jego rynkową przewagę. Szczególnie jest to widoczne w Polsce, gdzie raczej wątpliwe jest, aby Windows, czy też pakiet Office, był tak popularny jak teraz (czyli używany w wielu polskich domach, a także i urzędach itp.), gdyby nie było możliwości zdobycia go w sposób inny niż legalny zakup. Ilość punktów sprzedaży i zasobność portfeli Polaków sprzed 15-stu lat raczej temu przeczą. Być może bylibyśmy krajem liczniej używającym Linuksa.
Oczywiście to wszystko dywagacje, które nie mają na celu usprawiedliwiania piractwa, które jest łamaniem prawa. Mają na celu jedynie zwrócenie uwagi na drugie dno, głębokość problematyki.

Kiedyś, a teraz...

Reasumując, co powyższe, uzyskujemy sytuację, w której w latach 90-tych użytkownik Internetu ściąga sobie mp3 z nowym utworem (jednocześnie go udostępniając innym), po godzinach poszukiwań naszpikowanych wirusami warezów (stron o kwestionowanej reputacji prawnej), po czym z niepokojem patrzy przez okno, czy może już nie przyjechał do niego radiowóz, co oznaczałoby, że musi pospiesznie rozbić dysk twardy młotkiem i ukryć dowody zbrodni.
Ale zaraz... czy w dzisiejszych czasach nie jest zgoła inaczej? Czy nie mogę wejść na YouTube, wpisać dowolny tytuł piosenki i uzyskać ją natychmiast? Słuchać jej setki razy, jeśli mi się spodoba? Ba, mogę nawet wrzucić tam nie swój utwór, udostępnić go innym. Ekipa YouTube może mi go skasować, może nawet zablokować mi konto, ale raczej przyjazd policji po tym incydencie możemy włożyć między bajki. Nastąpiła jakaś liberalizacja prawa w tym zakresie? Nie. To przemysł muzyczny po czasie dogonił rozwój Internetu. Dogonił i zrozumiał go też nieco lepiej rząd. Słuchanie dowolnych utworów w sieci i dzielenie się nimi stało się powszechne. Branża muzyczna nawet zachęca nas, aby to robić. Cóż za przeskok dziejowy i przeskok w sposobie myślenia. Dokonajmy jednak jeszcze większego przeskoku myślowego.

Nagły przeskok do kryptowalut

Widzimy, że rządy większości państw nie bardzo wiedzą, jak radzić sobie z tematem kryptowalut. Nie rozumieją go też dobrze. Popularnie mówi się o zabronieniu posiadania i dokonywaniu transakcji kryptowalutowych. Eksperci śmieją się z takich tez, wiedząc, że zakaz taki jest niemożliwy w realizacji. Podobnie jak kontrola nad emisją kryptowalut. Kryptowalut obawiają się też banki. Niektóre straszą nimi, niektóre mówią o bańce (aby potem samemu je zakupić na spadku kursu), jeszcze inne próbują je wykorzystać na mniej lub bardziej udane sposoby. Tymczasem ich popularyzacja wśród społeczeństw rośnie. Widzę tu pewną analogię do piractwa. Zakaz piractwa też nie sprawił, że wymiana danymi w Internecie zniknęła. Po prostu cześć takiej wymiany zaczęła być karana. Tak samo nie da się zapobiec dokonywaniu przelewów kryptowalutowych, nie ważne jak bardzo będzie starał się rząd, bank lub dana korporacja. Wiadome też jest, że bankowość nie nadążyła za rozwojem Internetu, tak jak kiedyś przemysł muzyczny. Być może powtórzy się ta sama historia? Być może kryptowaluty staną się kiedyś tak popularne, jak dzisiaj serwisy z darmowymi, legalnymi treściami? Być może po nasileniu prób walki z kryptowalutami rządy, korporacje, banki w końcu dostrzegą niewykorzystany potencjał i bezsens tej batalii, która jest na niekorzyść wszystkich stron? Czy i kiedy to może się stać?

Jeśli chcesz odpowiedzieć na te pytania lub dodać cokolwiek do tej treści, zachęcam do komentowania. :)

Sort:  

Właśnie sobie wyobraziłem taki bazar jak za czasów świetności piractwa komputerowego, z tą różnicą, że idziesz i kupujesz portfele kryptowalut :D

This post has received a 100.00 % upvote from @theupvoter thanks to: @m-san.

Swego czasu w Stanach było głośno o człowieku, któremu wrąbali chyba z 950tys. dolarów kary za ściągnięcie nielegalnej kopii jakiegoś albumu muzycznego. Tak. Za jedną płytę. Oczywiście chodziło o przykład. Trochę jak 'procesy pokazowe' w czasach Stalina.

Oczywiście w Stanach służby publiczne rzadko kiedy chronią wszystkich obywateli a znacznie częściej uprzywilejowane grupy i korporacje, ale to wiadomo. Ale i w Polsce były podobne sytuacje, gdy Policja była wykorzystywana jako pies łańcuchowy fundacji walczącej z piractwem. Oczywiście za tą fundacją stały największe korporacje (m.in. Microsoft, Sony) ale to drobiazg. Ja rozumiem, że jeśli jakaś wartość jest chroniona prawem, to należy się właścicielowi tej wartości pomoc w jej ochronie, ale to co się tam wyczyniało to był skandal. Nie chce teraz z pamięci tego odtwarzać, żeby nie poprzekręcać, ale jacyś policjanci zostali chyba oskarżeni o jakieś niejasne układy z tą fundacją a może nawet pozwalniani.

Z nielegalnym Windowsem to też jest inna ciekawostka - ludzie kupują na niego legalne programy czy bardziej gry (chociażby Steam), które na innym systemie nie będą działać :)

This post has received a 0.39 % upvote from @drotto thanks to: @m-san.

Coin Marketplace

STEEM 0.15
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 53699.14
ETH 2213.00
USDT 1.00
SBD 2.28