Ostatnio obejrzałem #8 - "Dwunasty człowiek"
Do obejrzenia tego norweskiego filmu zachęcił mnie krótki opis, że scenariusz filmowy powstał w oparciu o prawdziwą historię Jana Baalsruda, członka norweskiego ruchu oporu czasie II wojny światowej. Ponieważ jak większość polskiego społeczeństwa nie miałem zielonego pojęcia kim był Baalsrud i dlaczego zasłużył na filmową historię swojego życia, zainteresowałem się tą osobą i zdecydowałem się obejrzeć film "Dwunasty człowiek" (Den 12. mann) w reżyserii Haralda Zwart'a.
Film zaczyna się sceną, gdy grupa dwunastu rozbitków, możemy przypuszczać, że są to członkowie norweskiego ruchu oporu, gdyż są osaczeni przez Niemców, ratuje się ucieczką na ląd z tonącego kutra. Niemal wszyscy zostają złapani przez niemiecki oddział dowodzony przez Oberstleutnanta Wendersa (Martin Kiefer), tylko Janowi Baalsrud'owi (Thomas Gullestad) udaje się uciec, w jednym bucie, bo drugi zgubił ewakuując się z kutra. Niemcy podejmują pościg za zbiegiem, ale gdy ten wskakuje do lodowatej wody i tracą z nim kontakt wzrokowy, przekonani, że zginął, gdyż nie było śladów, żeby wydostał się na ląd, a do kolejnej wyspy było parę kilometrów, decydują się zaprzestać ich zdaniem daremnego pościgu. Gdy odstawiają pozostałych schwytanych norwegów do Gestapo, szef miejscowej placówki Sturmbannführer Kurt Stage (Jonathan Rhys Meyers) nie wierzy w śmierć zbiega, jego zdaniem, dopóki nie ma ciała jest szansa, że zbieg przeżył. I w tym przypadku ma rację, gdyż Baalsrud'owi jakimś cudem udaje się przeżyć w lodowatej wodzie i dopłynąć do przeciwległej wyspy.
Od tego momentu zaczyna się epopeja Jana Baalsrud'a, żeby dostać się do neutralnej Szwecji. Niemcy szybko orientują się, że on przeżył i Sturmbannführer Stage rusza jego tropem. Baalsrud otrzymuje pomoc od zwykłych Norwegów, którzy najpierw ukrywają go przed Gestapo, a następnie organizują się pomagając mu przedostać się do Szwecji. Z każdym kolejnym dniem jest to coraz trudniejsze, bo Jan ma odmrożenia palców, część z nich musi odciąć sobie sam.
Widza może zadziwiać determinacja Norwegów, żeby uratować Baalsrud'a, z czasem to się wyjaśnia, gdyż stwierdzają, że dał im światło nadziei, które zgasło w narodzie. Również wytrzymałość i wola walki o życie Baalsruda jest godna podziwu. Jest scena, gdy pomagający mu Marius Grønvoll (Mads Sjøgård Pettersen) zostawia go w szałasie zasypanym śniegiem, skąd mają go odebrać kolejni ludzie, żeby przerzucić go przez granicę. Okazuje się jednak, że błędnie im przekazano miejsce gdzie znajduje się Baalsrud, dopiero po paru dniach zgłaszają się do Grønvoll'a, że Jana nie było w umówionym miejscu, od słowa do słowa zrozumieli pomyłkę. Grønvoll szybko biegnie do szałasu, gdzie zostawił Baalsrud'a, odkopuje go spod śniegu i o dziwo Jan wciąż żyje. Grønvoll pyta się go "jak dawno temu skończyło mu się jedzenie", a ten pokazuje kawałek słoniny nie większy niż kostka 1 cm3 i mówi "jeszcze mi się nie skończyło, lizałem raz na śniadanie, raz na obiad i raz na kolację".
Z uwagi, że jest to film oparty na faktach to nie będę ukrywał, że udało się Baalsrud'owi dotrzeć do neutralnej Szwecji, gdzie przez kilka miesięcy leczony był w szpitalu, a następnie wrócił do Anglii. W trakcie filmu wyjaśnione jest dlaczego tych dwunastu członków norweskiego ruchu oporu wyszkolonych w Anglii przybyło do Norwegi kutrem Brattholm wypełnionym ośmioma tonami materiałów wybuchowych, ich celem było zniszczenie miedzy innymi Niemieckiej wieży kontroli lotów w Bardufoss w północnej Norwegii (około 82 kilometry od Narwiku). W celu realizacji tej misji mieli skontaktować się członkiem lokalnego ruchu oporu, jednak posiadali tylko nazwisko, gdy udali się do wioski w poszukiwaniu tej osoby trafili na człowieka o takim samym nazwisku, jednak to nie był ich kontakt, a co gorsza niemiecki konfident, który zadenuncjował ich do Niemców. Dlatego też niedługo po tym zdarzeniu podpłynął do kutra Brattholm niemiecki kuter patrolowy, żeby zniszczyć dowody Norwegowie postanowili wysadzić kuter, a sami ratowali się ucieczką wpław przez lodowate morze na ląd, gdzie czekał na nich inny niemiecki oddział.
Film bardzo dobry, czasami można ponarzekać na dłużyznę, ale rekompensują ją piękne zdjęcia dzikiej północnej Norwegi, świetna muzyka oraz bardzo srogi klimat, który jest tak pokazany, że można poczuć z bohaterem lodowate zimno Morza Norweskiego.
Jedyne do czego można się przyczepić to czy takich filmów nie mogli by robić Polacy, przecież historii z okresu II wojny światowej jest bez liku. Słychać głosy, żeby taki film powstał musimy opłacić hollywoodzkie gwiazdy, gdyż tylko one gwarantują sukces. W filmie "Dwunasty człowiek" jedynie Jonathan Rhys Meyers można uznać za rozpoznawalnego aktora, pozostali to w większości mało znani światu Norwegowie, holenderski reżyser Harald Zwart również nie zasłynął dotychczas z wielkich osiągnięć, jednak przy budżecie około 29 mln PLN udało im się wyprodukować bardzo dobry film opowiadający światu mało znaną historię Norwegii. W sumie za podobne pieniądze powstały dwa tegoroczne filmy o dywizjonie 303, czy nie lepiej by było połączyć siły i budżetu z Brytyjczykami i stworzyć jeden bardzo dobry film, a nie dwa przeciętne, o których już mało kto pamięta 2 miesiące po premierze.
Film można obejrzeć jeszcze w powtórkach na HBO, albo gdzieś w sieci, na zachętę proponuję trailer
Moja ocena filmu 8/10.
Oczywiście jest to moja subiektywna ocena, każdy ma prawo do własnej, dlatego polecam obejrzeć ten film i samemu wyrobić sobie własne zdanie. A jeżeli widziałaś/eś już ten film to chętnie poznam Waszą ocenę.
Norweski film wojenny? Brzmi bardzo ciekawie :D
Dzięki za polecenie!