RE: Własność intelektualna - czy jest uzasadniona i ma sens?
jeśli produkt jest na tyle prosty, że może być skopiowany w krótkim czasie przez kogoś innego, to nie zasługuje na patent. Jeśli nie jest na tyle prosty, to wynalazca jest w stanie zebrać z rynku bardzo duży zysk, zanim produkt zostanie skopiowany - i ma przewagę w kwestii know-how, obsługi, rozwoju produktu itd.
Ostatecznie każdy pomysł czy produkt były kopiowane, ale każda firma miała swoje własne małe przewagi konkurencyjne czy zróżnicowane przez siebie produkty tej klasy.
Przykład książki jest typowy - ale również historycznie przez długi czas istniały takie sytuacje, że np. Charles Dickens był chroniony prawem autorskim w Anglii, ale nie w USA, gdzie wydawnictwa sprzedawały jego książki bez żadnej licencji - i co? I to amerykańskie wydawnictwa proponowały Dickensowi wysokie zaliczki na kolejne książki, mimo, iż nie chroniły go żadne prawa autorskie.
Tak więc nie są one wcale potrzebne do bycia dobrze zarabiającym autorem.
"jeśli produkt jest na tyle prosty, że może być skopiowany w krótkim czasie przez kogoś innego, to nie zasługuje na patent." to fakt, tak samo jak ma to miejsce z próbą patentowania wyrażeń, słów, których używamy codziennie. Jednak jest mnóstwo rzeczy, których wymyślenie trwa lata a skopiowanie sekundy. Widać to w pracach naukowych, ileż to słyszałem o kradzieży czyjegoś odkrycia i przypisania go sobie, wielu badaczy przez taki stan rzeczy nie przebiło się wyżej.
Kopiowanie jest ważnym aspektem rozwoju, ale nie chamskie przywłaszczenie przed którym "powinny" chronić prawa autorskie.
Drukarnie w stanach robiły to z ogólnej przyzwoitości, choć mogły bez jakichkolwiek konsekwencji nie pytać o licencje, to tylko świadczy, że one traktowały autora poważnie (ciekawe czy innych też?), a nie że prawa autorskie są niepotrzebne.
Zależy też jakiego społeczeństwa oczekujemy, w społeczeństwie gdzie nie liczy się jednostka prawa autorskie faktycznie nie mają sensu, bo ważniejszy jest interes ogółu.
Czyli rozumiem że Twój filmik można kopiować do woli i się pod nim podpisywać jak pod swoim? :-)
jeśli się pod nim podpiszesz jak pod swoim, to będziesz oszustem i ludzie ci to wypomną
O!!!! A jednak :) Więc czyż nie nie są oszustami ludzie korzystający bez skrupułów z cudzej pracy? Patentów, zdjęć, muzyki, filmów itp...itd...? Za darmo, często podając się za ich twórców?
A czyż nie są oszustami ludzie zdradzający swoich partnerów? Czy powinni za to trafiać do więzień?
Nazwijmy rzeczy po imieniu... Podszywanie się pod "twórcę" i korzystanie z jego dorobku bez żadnej gratyfikacji to po prostu zwykła kradzież. Zdjęcie, muzyka, książka, patent itp... itd... to jest produkt wytworzony przez konkretnego człowieka. Dokładnie tak jak każdy towar który się kupuje np. w sklepie.
Nie to nie jest kradzież. Jak nie ma własności, to nie ma i kradzieży, a własność dotyczy tylko dóbr rzadkich a nie informacji. Informacji nie można ukraść, bo po jej skopiowaniu właściciel nadal ją posiada. Można ukraść materiał na którym jest wydrukowane zdjęcie, zapisana książka, ale nie jej treść. Podszywanie się pod autora to oszustwo takie same jak okłamywanie przyjaciela albo zdrada partnera, i może się ono spotkać z ostracyzmem społecznym, ale nie powinno figurować w kodeksie karnym. Odróżniajmy proszę prawo od moralności.
Jest to kradzież jeśli twórca nie zamierza udostępniać tej informacji komukolwiek za darmo. Twórcy zazwyczaj nie tworzą bez chęci zysku. Takie kopiowanie to jest kradzież potencjalnego zysku ze sprzedaży danej informacji. Potencjalnego, bo nie każda osoba, która skorzystała z darmowej opcji zdecydowałaby się na zakup.
"Takie kopiowanie to jest kradzież potencjalnego zysku ze sprzedaży danej informacji."
Nie można ukraść czegoś, co nie istnieje. Ja rozumiem, że na chłopski rozum to Ci może działa, ale to, co napisałeś, to jest bardziej jakaś mistyka albo poezja, a nie argumentacja ekonomiczno-prawno-etyczna. My rozmawiamy o bytach realnie istniejących.
Jeśli twórca nie zamierza udostępnić nikomu informacji za darmo, to niech trzyma swoje dzieło w sejfie, albo je sprzeda wydawnictwu za odpowiednią kwotę. Włamanie do takiego sejfu będzie kradzieżą. "Potencjalnego zysku"- proszę mnie nie rozśmieszać. Czy jak otwieram sklep naprzeciwko innego sklepu to jestem złodziejem, bo odbieram tamtemu sprzedawcy potencjalny zysk ze sprzedaży artykułów, które klienci zdecydowali się zakupić u mnie zamiast u niego? Czy jak otworzę na tej samej ulicy kino, to odbieram zysk sklepom bo może część moich klientów zdecydowałaby się na zakupy gdyby nie weszli do mnie na seans?