Gdy zobaczyłam statek Santa Maria, od razu miałam ochotę wyruszyć nim w rejs. To statek stylizowany na okręt flagowy Krzysztofa Kolumba.

Po wejściu na pokład przywitał nas taki pirat i niezrozumiały napis w języku japońskim. Pewnie instrukcja bezpieczeństwa. Szkoda, że nie przetłumaczyli jej na jęz. angielski.

Można było też zobaczyć działa armatnie.

Bardzo mi się podobały te wszystkie drewniane detale, zwinięte flagi. Ze względu na historyczny charakter statku, czułam się trochę, jakbym się przeniosła do innej epoki.

Można było usiąść pod zadaszeniem, albo wejść na górny pokład. Mimo, że słońce mocno świeciło i wygodniej byłoby się gdzieś schronić, wolałam więcej zobaczyć i mieć wokół siebie więcej przestrzeni, więc wybrałam niczym nie osłonięty górny pokład.

Podobnie jak większość pasażerów. Niektórzy z nich nawet podczas rejsu nosili maseczki na twarzach.

Inni chronili się przed promieniami słońca zarzucając na siebie kurtki.

Gdy zbliżaliśmy się do mostu, wyglądało to trochę tak, jakby statek miał się pod nim nie zmieścić ;)

Na szczęście to było tylko jakieś dziwne złudzenie wizualne.

Widoki podczas rejsu nie były jakieś spektakularne. Widzieliśmy tylko fragment miasta niedaleko portu, most i kilka statków. Ale płynęło się bardzo przyjemnie. Nie mam choroby morskiej i lubię rytmiczne bujanie statku, obserwowanie płynącej wody.

A wy lubicie pływać na statkach, bądź żeglować na jachtach? Macie jakieś fajne wspomnienia związane z jakimś rejsem?