Jaki jest ten Nowy Jork, tak naprawdę?

in #polish6 years ago

action-america-architecture-378570.jpg

Dzisiaj będzie lekko i o głupotach, przecież trochę trzeba pomarudzić w niedzielny wieczór, no nie? Każdy na pewno ma w głowie jakieś stereotypy o Nowym Jorku. Dzisiaj postanowiłam skomentować od siebie – ze swoim rocznym doświadczeniem tutaj – jak to tak właściwie jest? Dajcie znać, co WY słyszeliście lub myślicie – może coś pominęłam?

1. Jest drogo.

TAK. Wynajem pokoju ok. 8m2 na Manhattanie to koszt rzędu $1500, a na Brooklynie (w zależności od lokalizacji) od $800 do $1400. Lunch na wynos to około $10-$15, natomiast kolacja w restauracji - ponad $30 na osobę. Miesięczna karta na metro - $121 usd. Jak podaje NY Daily News, średnia pensja w wieku 25-34 lata to ok. $3100, więc oceńcie sami, czy ceny są wysokie. Moim zdaniem - to prawda, jest drogo i nie tak różowo, jak by się zdawało, za wszystko trzeba ciągle płacić i to wkurza, ale to nie jest najdroższe miasto na świecie.

2. Wygląd ma znaczenie.

TAK. Od osoby na wysokim stanowisku usłyszałam tu jakiś czas temu: "if you're sexy, you're gonna be successful". Nowojorski styl to bycie dopiętym na ostatni guzik - zawsze zadbana twarz z pełnym makijażem, ułożone włosy, mani-pedi, wydepilowane, szczupłe i wysportowane ciało, a przy tym białe zęby i opalona skóra. Podobno uważa się, że jeśli nie potrafisz zadbać o siebie w stu procentach, to nie można też na tobie polegać, że swoje zadania wykonasz w stu procentach. Nietrudno odróżnić Europejki od Amerykanek, bo te pierwsze zwykle preferują zadbany, ale naturalny wygląd. Mężczyźni także dbają o siebie, panowie w salonach urody to częsty widok.

3. Pracoholizm się ceni.

TAK. Coś w tym jest. Ludzie w moim otoczeniu często chwalą się, że pracowali całą noc. Wysyłanie maili po godzinach pracy - ba, nawet o 3-4 w nocy - nie jest tu faux-pas. W Europie wydawało mi się to nie do pomyślenia. Tutaj natomiast im więcej pracujesz, tym lepiej - o ile oczywiście nadal jesteś wydajny i nie wyglądasz na zmęczonego albo zaniedbanego.

4. Multikulturowość.

TAK. Powiem tylko tyle: mieszkam z osobami trzech różnych narodowości, a mój dziesięcioosobowy zespół w pracy zawiera osoby z siedmiu różnych krajów. Często słyszy się, że NYC to miejsce dla ludzi z całego świata, najlepszych w tym, czym się zajmują. O tym, że ktoś tu pracuje akurat często decyduje zrządzenie losu, ale w wielu przypadkach faktycznie tak jest.

5. Relacje międzyludzkie są powierzchowne i krótkotrwałe.

NIE WIEM. Z doświadczenia moich znajomych, które umawiały się tu na randki – to najgorsze miejsce do szukania miłości. Moja była współlokatorka – Amerykanka, mimo zakończonego małżeństwa z Czechem, powiedziała mi: nigdy nie umawiaj się z nowojorczykiem. Tylko Europa!
Ja osobiście nie mam złych doświadczeń. Moje znajomości i przyjaźnie tu zawarte są na tyle głębokie, na ile obie strony chciały na to pozwolić, bardzo emocjonalne i pozbawione bullshitu.

6. NYC to najbardziej tolerancyjne miasto świata.

NIE. Jeśli chodzi o tolerancję względem kobiet czy też innych kultur to moim zdaniem Warszawa jest znacznie bardziej tolerancyjna. ;) Okej - incydenty zdarzają się wszędzie, ale mam wrażenie, że tu konflikty wśród grup inności są tutaj głęboko zakorzenione i silnie zarysowane, nawet jeśli drzemią pod kołderką dyplomacji i dystansu. No, i może nie na budowie – tutaj kobieta-inżynier na budowie wzbudza taki sam respekt jak mężczyzna, na szczęście.

7. To najnowocześniejsze miasto na świecie.

NIE. Nic bardziej mylnego. Niemal 70% budynków Midtown i Downtown to obiekty ponad 50-letnie. Zresztą, to tym właśnie się zajmuję. ;)

8. "W Nowym Jorku jest dużo wariatów"

TAK. To mnie trochę zaskoczyło, bo myślałam, że to będzie bardzo łatwy do obalenia mit - na zasadzie: nie spotkałam się, czyli nieprawda... "Wariat" to określenie pejoratywne, podaję ten stereotyp jednak w takiej formie, bo w takiej go słyszałam od kilku niezależnych osób. Niestety – co zaskakujące – to prawda! Niemal każdego dnia spotyka się tu osoby z zaburzeniami psychicznymi, szczególnie bezdomne i wzbudzające lęk.

9. Trzeba tutaj szybko chodzić, a spacerują tylko turyści

TAK. Z jednej strony tak, a wynika to z tego, że przez Manhattan przepływają setki tysięcy ludzi i zagęszczenie jest tak duże, że chodniki często się korkują, a każdy się dokądś spieszy. Mnie też denerwuje, kiedy przede mną wlecze się falanga turystów całą szerokością chodnika, kiedy akurat jestem już gdzieś spóźniona albo nawet gdy raz udało mi się wyjść w miarę wcześnie z pracy. Z drugiej strony nowojorczycy także chodzą na spacery i uprawiają jogging dla przyjemności, ale raczej nie po ulicach i alejach Manhattanu, tylko nad rzeką lub w jednym z wielu parków Nowego Jorku.

10. To miasto fastfoodu.

NIE. Jest tu dużo fastfoodowych knajpek, ale uwaga - nie bez powodu średnia długość życia nowojorczyków (82) przerasta resztę stanów o 4 lata. NYC nie od dziś jest ośrodkiem mody na zdrowe odżywianie i sport. Każdy coś ćwiczy i wciąż próbuje nowych sportów, także (albo szczególnie) w wieku emerytalnym, a do tego ma wiedzę z zakresu odżywiania. Wiele restauracji oferuje tzw. superfoods, świeżo wyciskane soki, koktajle białkowe po treningu. Spożywa się też bardzo dużo warzyw. No i przecież trzeba dbać o linię i świeżość umysłu. ;)

11. Po ulicach chodzą biznesmeni w garniturach.

NIE. NYC to na pewno miasto światowego biznesu i handlu, ale tego nie widać. Może w okolicach Wall Street uda wam się spotkać kogoś w garniturze, ale wielokrotnie więcej zobaczycie na ulicach bezdomnych i hipsterów. Generalnie - jest tu dużo ludzi. Różnych ludzi. I to tak naprawdę dużo, że jak na Manhattanie rozłoży się ręce, to najprawdopodobniej się kogoś uderzy i skończy z pozwem sądowym. Żartuję (chociaż nie do końca)...

Foto: https://www.pexels.com/photo/action-america-architecture-avenue-378570/

A Wy jak myślicie - jak to jest z tym Nowym Jorkiem?

Sort:  

S U P E R napisałaś ten tekst! Ja już kiedyś pisałam moje wrażenia z NJ pod równie świetnym postem @rozku. Miasto totalnie mnie przytłoczyło, chyba też przez to, że dotarłam do niego po 2 tyg. spędzonych na zachodnim wybrzeżu USA. Pierwsze doświadczenia to niemiły zapach (eee smród) i właśnie to o czym piszesz, czyli różni "wariaci". Ale to jest domena wielkich miast, bo spotkań z wieloma "dziwnymi" ludzmi doświadczyłam też w Sydney.
No ale... New York to New York i nie można zabrać mu jego klimatu i legendy. Poza tym my Polacy możemy inspirować się dbaniem o zdrową dietę, aktywność fizyczną i ..rozkładaniem kocy na trawie w parku, by zjeść lunch, leżeć i patrzeć w niebo ;)

Forma pytanie-odpowiedz sprzyja zwięzłości tekstu i fajnie się to czyta. Ciekawy artykuł, ale raczej nie zachęca do odwiedzin czy pracy w tym mieście. Ale to chyba kwestia gustu, bo nie każdy będzie się czuł dobrze w dużym mieście, analogicznie mieszkał na wsi...

Prawda. Ale weź poprawkę na to, że inne odczucia będą mieć turyści, a inne - osoby, które tu dłużej pracują. Znajomi, którzy przyjechali na tydzień-dwa są zachwyceni, natomiast nie znam nikogo, kto nie jest wykończony po miesiącu. Ta kultura wbrew pozorom jest nam obca, chcąc nie chcąc trzymamy z Europejczykami, a metropolia powoli wykańcza - chociaż z drugiej strony to jak szybko czas płynie to też plus, bo jak ktoś tylko jest aktywny i potrafi wykorzystać szanse to są tu naprawdę na każdym kroku.

Ja uważam że ten szybko pędzacy czas to minus:( Nie ma czasu na wypoczynek, hobby, smęcenie się po domu bez celu z kubkiem kawy (i bez wyrzutów sumienia). Trudno się zatrzymać i zadumać...

Cóż dla mnie brzmi jak prawdziwy koszmar oraz doskonały przykład miejsca w którym ludzkość zmierza w złym kierunku :P
Wielkie metropolie mogły by dla mnie nie istnieć i zawsze omijam je szerokim łukiem jak gdzieś jadę a taki styl życia to dla mnie doskonały dowód na to że konsumpcjonizm i drapieżny kapitalizm zrobił z ludzi niewolników którzy dobrowolnie oddają swoje życie temu szaleństwu. Niemniej każdy ma swoją wizję więc potępiam ale nie ingeruję.

Cieszę się ze nie urodziłem się w takiej metropolii i nie ma nic wspólnego z jej szczurzym pędem nie wiadomo dokąd, oderwaniem od natury i naturalnego cyklu życia :D

Cieszy mnie Twój komentarz, bo myślę podobnie. Ciężko się tu żyje, wiele osób mieszka za miastem i dojeżdża do pracy, żeby nie oszaleć, a weekendy spędza na lonie natury. No i zwykle ludzie mówią że to dla nich tylko jakiś etap/przystanek. Chyba że ktoś się tu urodził to kaplica.

Ja żyłem przez jakiś czas w Londynie to nie było wcale dużo lepiej. Chociaż nie mam porównania do NY więc trudno m oceniać. Niemnie niestety to co ciągnie ludzi do miast to możliwości. Tak naprawdę większość ludzi których spotkałem ostatecznie szuka dla siebie jakiegoś zacisza z dala od miejskiego gwaru niestety tylko tam mogą często spełniać swoje aspiracje.

O ile kiedyś istnienie skondensowanych miast było jednak uzasadnione(cele obronne itd) o tyle dziś moim zdaniem są pokłosiem myślowego reliktu przyszłości kiedy z każdego zakątka świata możemy się dostać do innego w przeciągu kilku dni, pokutuje tym co widzimy. Powinno się stawiać na rozproszone małe aglomeracje gdzie każdy będzie miał lokalne możliwości rozwoju. Niestety stare skostniałe umysły które organizują nam świat, wciąż tego chyba jeszcze nie rozumieją, albo też wcale nie chcą bo maja inne cele...

To prawda, szczególnie w erze pracy zdalnej wielkie korporacje powoli stają się przeżytkiem. Gdybym mogła zdobyć w optymalnym czasie doświadczenie, na którym mi zależy gdzieś indziej, to pewnie wybrałabym coś innego. Chociaż kto wie, czasem trzeba spróbować różnych rzeczy, żeby wiedzieć, co nie jest dla Ciebie. Najlepiej mi się żyło w Rydze, fajna skala miasta, taka dla ludzi, i ludzie w porządku, klimat trochę chłodny, ale nad morzem, zielono i super.

Ryga to przede wszystkim miasto z historią. Jak się chodzi po takich to czuje się ten klimat poprzednich wieków. Z resztą architektura dawnych lat miażdży wszystko co dziś stworzono. Dziś ma być praktycznie tanio i "nowocześnie" patrze beton szkło i sterylność. To nie jest środowisko w którym człowiek czuje się dobrze.

Nowy Jork jest świetny na wycieczki! Kiedyś jeździłam tam parę razu w roku. Uwielbiałam! Miałam tam tez wiele niezapomnianych przygód...
Ostatnio byłam w NYC bedac w ciaży. Doskonale pamiętam wędrówkę do Central Parku i te wspomniane przez Ciebie tłumy.
Whole Foods przy Broadwa’u był tak paskudnie zatłoczony, że stracił cały swój urok.

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 61651.16
ETH 2369.36
USDT 1.00
SBD 2.50