Zakaz wchodzenia w butach do dziecięcego świata!

in #polish5 years ago (edited)

Lubię spędzać czas z całą rodziną mojej kuzynki. Razem jest nas czworo dorosłych, piątka dzieci i dwa psy. Wulkan zabawy, śmiechu i miłości.
Oczywiście prócz mnóstwa śmiechu czasem jest płacz, kłótnie i szarpaniny. Moja Lila nie do końca zgadza się z Olą. W zasadzie bywają dni, że w ogóle nie mogą na siebie patrzeć, te dni przeplatają się z tymi gdy bawią się one ze sobą lub obok siebie i nie awanturują. Czasem też najstarszy dzieciak mojej kuzynki- syn kłóci się, że swoją średnią siostrą, a czasem i moje bliźniaczki dają popisy nie z tej ziemi.
Mimo wszystko zarówno moje jak i mojej kuzynki dzieci uwielbiają odwiedzać się wzajemnie jak i wyjeżdżać gdzieś razem. Zwiedziliśmy już wspólnie kilka miejsc i kilkukrotnie byliśmy w salach zabaw, a wspólnego grillowania i zabaw w basenie w naszym ogrodzie nawet nie zliczę.

Moja kuzynka ma dwójkę dzieci starszych od moich. Ma więc większą wiedzę i doświadczenie, dlatego gdy tylko potrzebuje się coś dowiedzieć jest ona pierwszą osobą do której się odezwę. Dyskutujemy też często o metodach wychowawczych lub podstępach jakie stosujemy w naszych domach. I choć nie zawsze zgadzamy się ze sobą w stu procentach tym razem zgadzałyśmy się i w dwustu.

Podczas naszego ostatniego wspólnego wypadu, temat od razu zszedł na przedszkole. Boli mnie brzuch jak o tym myślę, a moje małe już za niedługo pierwszy raz przekroczą próg tego miejsca.
Kuzynka z początku uspokoiła mnie, powiedziała że mimo, że w zeszłym roku puściła swoją średnią córkę to w tym roku gdy przyszedł czas na Oli to też odczuwa ona lekki stres.

"Dzieci sobie poradzą, dzieci są mądre... Tylko te matki zachowują się nieraz gorzej niż dzieci"

Zgadzam się. Szczególnie po tym co usłyszałam później.
Przytoczę Wam teraz dwie historię o których opowiedziała mi kuzynka.

Zakochana para

W grupie córki mojej kuzynki znajduje się pewna zaaranżowana para. Tak tak, wciąż mówimy o przedszkolakach, a konkretnie grupie cztero- i pięciolatkow.
Można by to nazwać żartobliwie miłością od pierwszego wejrzenia. Miłością pomiędzy ich matkami. I oczywiście nie było by w tym nic złego gdyby kończyło się to na przyjacielskich stosunkach między matkami... Wszak nic nie zbliża tak kobiet jak wspólne rozmowy o kupkach i wymiocinach ;) Poza tym wspólne wypady, kawki, ploteczki. Dzieci się bawią, mamy też.
Te matki postanowiły pójść o krok dalej... A nawet kilka kroków. Wśród innych mam z tej grupy opowiadają one o niezwykłej więzi łączącej ich dzieci, nazywają je z uśmiechem parą a nawet narzeczeństwem. Ok, też rozumiem żarty... Żarty kończą się jednak gdy dziewczynka mówi, że nie chce już bawić się że swoim narzeczonym, a mama jej każe. Żarty skończyły się również podczas próby do przedstawienia.
Nauczycielki z okazji jakiegoś święta zaczęły ćwiczyć z dziećmi prosty układ taneczny w mieszanych parach. Pozwoliły one by to dzieci wybrały swoich partnerów.
Gdy matka chłopca dowiedziała się, że syn nie tańczy ze swoją "narzeczoną" zrobiła w przedszkolu awanturę. Matka dziewczynki mimo swojego niezadowolenia jakoś pogodziła się z tym. Dzieci natomiast mimo wybranych już wcześniej partnerów musiały ich zmienić. Matka chłopca nie odpuściła, czym popsuła zabawę czwórce dzieci... W tym swojemu synowi...

Wrogowie

Podczas pierwszego zebrania w przedszkolu okazało się, że pewne dwie mamy znały się już wcześniej. Okoliczności ich wcześniejszego spotkania nie były zbyt przyjemne, czego szczególnie jedna z nich nie mogła przeżyć.
Kilka tygodni przed rozpoczęciem roku szkolnego rodziny Piotrka i Mateusza spotkały się ze sobą na placu zabaw. Chłopcy bawili się wspólnie w piaskownicy do momentu gdy Piotr (chcący lub nie) sypnął w twarz Mateusza piaskiem. Mateusz się popłakał, Piotr go przeprosił. Mama Mateusza nakrzyczala na Piotra i jego rodziców, po czym zabrała Mateusza do domu.
Mama Mateusza widząc na pierwszym zebraniu organizacyjnym mamę Piotra wypomniala jej sytuację z placu zabaw, wspominając przy pozostałych rodzicach, że Piotr jest niebezpieczny i agresywny. Próbowała też załatwić by chłopcy nie byli w jednej grupie, lecz w tym przedszkolu była tylko jedna grupa dzieci w tym wieku.
Mimo wszystko mama Mateusza od czasu do czasu poruszała ten temat w przedszkolu oraz skarżyła się nauczycielom, że syn boi się chodzić do jednej grupy z tym drugim. Dla nauczycielek było to nie do pomyślenia, bo chłopcy lubili bawić się razem.
W końcu obie mamy zostały zaproszone na rozmowę do dyrektorki, tam powiedziano im, że chłopcy bawią się ze sobą, sytuacji z placu zabaw nie pamiętają, a zachowanie mamy Mateusza nie jest dobre dla chłopców. Mama Piotra pierwsza wyciągnęła rękę na zgodę (mimo, że to ona i jej syn wciąż była prześladowania przez matkę wariatke), mama Mateusza powiedziała, że skoro chłopcy się zgadzają to i ona zapomina o tej sprawie... Powiedziała tak po czym wysłała list do kuratorium w którym poskarżyla się na brak reakcji przedszkola w sprawie agresywnego Piotra i jej biednego Mateusza.
Aby nie wyrządzić krzywdy ani jednemu ani drugiemu chłopcu podjęto decyzję by grupę podzielić na dwie części. Rodzice pozostałych dzieci jednak nie zgodzili na podział. Matka "narzeczonego" z poprzedniej historii znów zrobiła awanturę. Nie mogła przecież pozwolić by nie daj boże zaaranżowana para została rozdzielona. Matka Mateusza nie mogła jednak pogodzić się z tym, że znowu jej walka nie przyniosła skutku.
Po pewnym czasie kobieta przyszła że skargą do dyrekcji. Po odbiorze Mateusza poprzedniego dnia w przedszkolu zorientowała się, że aparat syna jest popsuty (kuzynka nie sprecyzowala, ale raczej chodziło o słuchowy). Chłopiec miał powiedzieć kobiecie, że zniszczył go Piotr na placu zabaw, ale chłopiec bał się do tego przyznać w przedszkolu.
Zorganizowano spotkanie: obie mamy, dyrektorka i nauczycielki. Podczas spotkania nauczycielki powiedziały, że są pewne, że chłopiec nie miał tego dnia aparatu w przedszkolu. Kobiety były wyczulone i na placu zabaw zawsze mu go ściągały. Matka przyznała, że aparat chłopca popsuł się już w domu i dlatego mu go nie założyła do przedszkola.
Po tym spotkaniu matka Mateusza zmieniła chłopcu przedszkole, nie pojawił się on już więcej wśród tych dzieci, które znał i lubił. A jak wspominałam już wcześniej jednym z ulubionych jego kompanów do zabawy był Piotr. Szkoda tylko, że jego mama nie potrafiła tego zrozumieć...

Cóż...

Muszę przyznać, że już mniej się boję o początki moich córek w przedszkolu... Bardziej boję się, że spotkam tam szalone matki.
Matki, które wchodzą z buciorami w stosunki między dziecmi i krzywdzą je tym. Krzywdzą swoje i nie swoje dzieci... Co nie ma aż takiego znaczenia, bo przecież WSZYSTKIE DZIECI NASZE SĄ. I żadne dziecko nie powinno być pozbawiane wyboru z kim chce się bawić, rozmawiać czy tańczyć. Dzieci też muszą się nauczyć rozwiązywać nieporozumienia czy drobne kłótnie między sobą.
A to co jest pewne i chyba najważniejsze w tym wszystkim- tak jak my dorośli nie powinniśmy się pakować za wszelką cenę w życie koleżeńskie naszych dzieci tak one nigdy i pod żadnym pozorem nie powinny poznawać naszego dorosłego życia i stosunków między dorosłymi, które czasem są pełne nienawiści, manipulacji i sztucznych podziałów, które nie powinny istnieć. Ani w naszych życiach, ani życiach naszych małych, mądrych, czułych, delikatnych i otwartych dzieci.

Posted using Partiko Android

Sort:  

Pewnie tatuś czarny a mama blondynka. Wciskał jej ciemnotę, jednocześnie rżnąc czystą głupotę, ba dum tss... A tak serio nie wiem czy śmiać się czy płakać. Rozumiem przywiązanie matki do dziecka, ale nieumiejętność spostrzeżenia, kiedy dziecko jest krzywdzone, to coś strasznego. Zwłaszcza, jak dużo osób próbuje takiej osobie uświadomić, co robi swojemu dziecku. Ale madka to madka, wie lepiej. (Tak, w tym przypadku madka) :D Cóż, oby jak dziecko będzie już starsze mamusia zdążyła się ogarnąć

Zgadzam się zupełnie. Każdy popełnia błędy, wychowawcze również (sama jestem ciekawa ile mam ich na koncie). Ale ważne jest by umieć dostrzec, że coś jest nie tak, że nasza droga nie działa, że robimy źle dziecku. To nie jest przyjemne gdy ktoś wytyka Ci błędy, ale są rzeczy ważne i ważniejsze i unieść się honorem i robić z siebie wszystkowiedzącą gdy ludzie wokół dają Ci znać, że coś jest nie tak, to najgłupsze co można zrobić. Szczególnie gdy robi się to zupełnie bezrefleksyjnie.
Niestety ludzie są różni i czy chcemy czy nie chcemy zawsze będziemy oglądać takie historie, czy to w internecie czy niestety w realu.

Congratulations @julietlucy! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You got more than 900 replies. Your next target is to reach 1000 replies.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.
@wadera
Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD

Dziękuję :)

Kiedy madka przestaje być madką? Czy to się dzieje kiedykolwiek?

Posted using Partiko Android

"Madka" jest amalgamatem polskiego słowa matka, oraz angielskiego "Mad" (Co można tłumaczyć na szalony). Może przestać być "madką" jak się ogarnie :) Pozdrawiam

Etymologię słowa znam, natomiast zastanawia mnie czy zawsze takie madki istniały, ale z braku internetu się o nich nie słyszało, czy to jakieś nowe zjawisko, które z czasem zamiast zanikać będzie wprost narastać.

Posted using Partiko Android

Ja jestem zdania, że takie dziwne matki, lub jak kto woli madki, istniały zawsze. Tylko, że każdy miał swoje życie, swoją pracę, swoją rodzinę i nie zaglądał nikomu do jego domu, tym bardziej że kiedyś ludzie bardziej chronili swoją prywatność przez co nie wystawiali się na opinie postronnych ludzi (chociażby nie wstawiali relacji z życia na fejsa czy instagrama, bo po prostu tego nie było). Była też popularna ta zasada "o tym co w domu nie mówić nikomu".
Warto zwrócić też uwgę na to, że dziś słowo madka jest wciąż używane i moim zdaniem nadużywane. Wystarczy korzystać 500+ i już zwykła kochająca mama zamienia się w madkę pińcet plus. Dziś wystarczy mieć swoje zdanie, swoje metody, które nie zgadzają się z metodami innych ludzi (którzy swoją drogą często sami nie mają dzieci) i już matka zostaje nazwana madką.
Nie sądzę by upływ czasu zmieniał liczbę matek i madek i ich stosunek. Każdy jest inny i to jest zależne właśnie od tego jak się różnimy i jakie mamy doświadczenia a nie tym w jakich czasach żyjemy.

Dokładnie, matki i madki były zawsze, z tym, że samo słowo madka jest neologizmem. Rozpowszechniło się przez internet, jak to ktoś kiedyś powiedział "Póki nie było internetu, to tylko rodzina wiedziała, żeś debil" :D Nie można dogodzić każdemu, niemniej jednak tak jak w przypadku Twojego posta, jeżeli większość ludzi nie zgadza się z danym podejściem mamusi, gdy w oparciu o naukę możemy obiektywnie stwierdzić, że zachowanie tejże osoby jest złe i krzywdzące, to "madka" można użyć (Jak widzisz lubię to słowo :D ) Natomiast nadużywanie tego tylko dlatego, że ktoś ma 500+, albo wychowuje swoje dziecko w sposób, z którym nie możemy się obiektywnie zgodzić, jest po prostu błędne. Ludzie gadali, gadają i gadać będą.

Takie matki emocjonalnie same są na poziomie przedszkola... Szkoda dzieciaków.
Na pocieszenie Ci powiem, że ja nie miałam nigdy żadnych jazd z rodzicami. Opiekunki też były w porządku, tylko jedna larwa straszyła mnie Giertychem, gdy nie chciałam, żeby chłopaki chodziły na religię... ale to wyjątek był.

No szkoda, szkoda... Szczególnie, że dzieci są bardzo delikatne i takie rzeczy nie tylko dotykają zainteresowanych ale i za pewne całą grupę.
Tak myślę, że raczej większość matek jest okej, a żeby trafić na babę z drugiej opowieści to trzeba mieć ogromnego pecha.
Straszyła Giertychem?:D To pewnie wyjątkowo wyjątkowy przypadek, w dzisiejszych czasach chyba już nie straszą :D... a nawet jeżeli - będzie co wspominać ;)

Tak, na szczęscie to był wyjątek... ale mój strach był całkiem realny. Giertych był wtedy ministrem edukacji narodowej, możesz nie pamiętać :) To dzięki temu zaczęłam regularnie chodzić na wybory.

Matki po prostu mogły by przestać wcielać się w skórę dzieci. Zostawić świat dziecka swojej pociesze by mogło się rozwijać wśród rówieśników. Tam rozwiązywać problemy i podejmować decyzje, które pozwolą mu się ukształtować. Zaś same zająć się teraźniejszością, a nie próbować zmienić poprzez świat dziecka, decyzje czy błędy przeszłości jakie za dzieciaka popełniły. Myślę że te mamy chcą by ich pociechy były takie jakie one same nie mogły być. Charakteru nie wyśsiesz z mlekiem matki. Daj my dzieciom budować własny charakter.

O tak, zupełnie się zgadzam z Twoim komentarzem.
Ja osobiście jak najbardziej staram się by moje małe podejmowały swoje małe wielkie decyzje i reagowały zgodnie ze swoimi emocjami i odczuciami. Ewentualnie jak oceniam, że jakaś sytuacja nie jest dobra dla moich dzieci to staram się jakoś delikatnie wypracować z nimi to by nie denerwowały się za bardzo (na przykład gdy ktoś im się sprzeciwia, nie zabraniam im krzyczeć i fukać, ale tłumaczę im, że wcale nie muszą przebywać z taką osobą, która je denerwuje).
Wspominasz o tym, że mamy chcą by ich pociechy były takie jakie one same nie mogły być... i ja też tego chce! Chce by moje dzieci były sobą, by były szczere, by nie wstydziły się okazywać tego co czują i mówić o tym co myślą - ja tego nie mogłam.
Ahh tyle można by o tym napisać, bardzo ważny a zarazem trudny temat.
Dziękuję za komentarz.

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 62948.49
ETH 2583.15
USDT 1.00
SBD 2.74