Najgorszy sylwester

in #polish6 years ago

Jak jeszcze byłam dzieckiem lubiłam oglądać niebo rozświetlone na przeróżne kolory przez fajerwerki sylwestrowej nocy. Od paru lat już mnie to nie kręci, a od wczoraj po prostu ich nie lubię...

2.jpg

Wczorajszy Sywester wraz z chłopakiem, dziećmi, psem, moimi rodzicami, szwagrem i jego dziewczyną spędzaliśmy u nas w domu. O godzinie 19 szykowaliśmy przekąski po czym miałam się przyszykować, wystroić siebie i małe i czekać na naszych gości.
Nasz pies wyszedł o 19 z moim tatą do ogrodu i według mojego planu miało to być jego ostatnie wyjście tego dnia by nie narażać go na huki petard, na które nie wiedziałam jak zareaguje.
Według planu...
Leon słysząc petardę ruszył w stronę ogrodzenia- wyglądał na bardziej ciekawego niż przestraszonego według relacji mojego taty. Mój chłopak z okna w kuchni zobaczył, że na naszej ulicy stoją samochody, zaniepokojony wyszedł sprawdzić co się dzieje.
Leon siedział na ulicy, nie był zakrwawiony. Ruch zatrzymał pewien przypadkowy kierowca, któremu los samotnego psa na ulicy nie był obojętny. Mój chłopak chwycił Leona za skóre na karku i razem ruszyli na pobocze, dołączył do niego mój tata i w kocu przynieśli Leona do kuchni.
Wpadłam w totalną panikę, zaczęłam szukać numerów do weterynarzy w mojej miejscowości, ale nie umiałam przepisać numeru z komputera do telefonu, mój chłopak też dzwonił i szło mu to lepiej. Nikt nie odbierał, denerwowałam się coraz bardziej... W końcu jeden odebrał, powiedział, że nie przyjmują, błagałam chociaż o leki przeciwbólowe a on mi wciąż odmawiał, w końcu rozłączył się. A ja przerażona nie wiedziałam co mam robić... Mój pies leżał na podłodze w kuchni, sztywny, trzęsący się, piszczący z wciąż otwartymi oczami. Napisałam do pani od której mamy Leona, powiedziałam, że nie wiem co mam robić, pies cierpi a u nas żadnych weterynarzy nie ma. W końcu mój chłopak znalazł prywatny telefon lekarza weterynarii i piętnaście minut póżniej już u niego byliśmy. Wyjeżdzając z Leonem minęliśmy się w drzwiach z naszymi gośćmi.
Zanim jednak dodzwoniliśmy się do tego lekarza minęła godzina... Leon w tym czasie tylko leżał i się trząsł, ani nie siadał, ani nie ruszał żadną kończyną, nawet nie mrugał oczami.

Nie znajduję słów by opisać jak bardzo jestem wdzięczna temu człowiekowi, że nas przyjął, że tak szybko jechał do swojej kliniki by nas przyjąć, że tak delikatnie i z ogromną czułością zajął się Leonem.

Po drodze w samochodzie Leon usiadł, bardzo się wtedy zdenerwowałam, nie wiedziałam czy nie zrobi sobie przez to większej krzywdy... A gdy wychodząc z samochodu mój tata i chłopak chwycili go w koc, on po prostu wyskoczyl z niego i przeszedł pare metrów.
Diagnoza lekarza to złamana przednia prawa łapka w łokciu i ogólne lekkie potłuczenie. Dostał 4 zastrzyki, przeciwbólowy, przeciwzapalny, przeciwkrwotokowy(?) i jeszcze jakiś. Dostał witaminę K i tabletki przeciwbólowe do domu. Łapki w żaden sposób nie miał opatrzonej, bo nie pojawiła się jeszcze opuchlizna i opatrunek lub gips do rana byłby za ciasny.
Spytałam się co jeżeli chodzi o wnętrze Leona, lekarz powiedział, że tego dowiem się jutro... Jak się obudzi lub nie obudzi... Dziąsła i białka Leona były różowe, co świadczyło o tym, że nie doszło wewnątrz do żadnego krwotoku, bo jak by doszło to dziąsła i białka miałby białe.

Gdy dojechaliśmy do domu podjęliśmy decyzję, że Leon będzie spał w kuchni gdyż nasze pokoje są na piętrze... Leon był jednak innego zdania i na trzech łapkach pokonał schody z taką prędkością, że nikt z nas nie zdążył go powstrzymać. Pojawiły się krwiaki na jego kolanach, pokazałam je córkom i powiedziałam, że Eloś- bo ta na niego mówią jest bardzo chory i że nie wolno go ruszać. Moje córki są szalenie mądre, pogłaskały go tylko, ucałowały i kazały mu się położyć do jego łóżka bo jak nie to przyjedzie "ijo"(karetka). W tym momencie Leon kolejny raz pokazał, że jest innego zdania, poszedł z nami do pokoju w którym znajdowali się goście i JEDZENIE oczywiście. Czekał pod stołem na smaczne kąski i udawał zdrowego.

Lekarz przestrzegł nas, że pies powypadkoway- nawet jeżeli nie ma uszkodzeń wielkich może robić pare dni "pod siebie". Nic bardziej mylnego, Leonek o szóstej rano został wyniesiony przez mojego chłopaka na dwór i wysiusiał się bez krwi. A póżniej nawet sam chodził po schodach, co mnie bardzo denerwowało, bo nie chce by zrobił sobie większą krzywdę.

Leonek dużo śpi, ale też spaceruje sobie trochę po domu w poszukiwaniu jedzenia, bo z jego miski gorzej smakuje niż to z podłogi...a apetet ma większy niż zwykle. Małe jedynie głaszczą go, nie rzucają się na niego i nie chcą się bawić, wszystko rozumieją.


Nie rozumiem czemu Leon po usłyszeniu huku nie uciekł do domu tylko zrobił podkop pod płotem. Zupełnie jest to dla mnie nielogiczne. Jak przyjechał do nas w wakacje też robił podkopy, ale mój chłopak uzbroił w tym miejscu ogrodzenie i zdawało się, że Leon już podkopów nie robi.

Nie rozumiem jak człowiek, który potrącił Leona mógł pojachać dalej i zostawić go na środku drogi krajowej samego i przerażonego. Nie obwiniam kierowcy za potrącenie, mógł nie zdążyć zareagować... Ale nigdy nie zrozumiem jak mógł odjechać.

Nie rozumiem jak lekarz weterynarii, który ma gabinet w swoim domu będąc tam tego wieczoru i mogąc pomóc psu po prostu odmówił i przerwał rozmowe.


Jutro jadę z Leonem na zdjęcie rtg i założenie gipsu. Jestem totalnie przerażona, ta sytuacja przerosła mnie i czuje się jak dziecko, które samo potrzebuje opieki.
Wszystkie znaki wskazują, że wystarczy założyć gips i podawać mu leki przeciwbólowe, że nic gorszego się nie dzieje, ale ja czuje tak ogromny niepokój i przerażenie, że nie wiem co mam ze sobą zrobić. Boję się, że jutro spanikuje jeszcze bardziej, że dosłownie sparaliżuje mnie to...


Nienawidze miejsca w którym mieszkam, tu wciąż są wypadki. Ile ja już się naoglądałam z okna ludzkich i zwierzęcych tragedii...
Tutaj zginął mój wuja, tutaj zginął mój Rocky i tutaj Leon miał wypadek.


Tragicznie rozpoczął się ten rok, czuje jakby świat wypadł mi z rąk. Totalnie rozbita psychicznie, przestraszona i zdemotywowana...

Przepraszam, za brak ładu i składu. Po prostu boję się i czuje potrzebę się do tego przyznać...

Sort:  

Może lekarz był pijany i dlatego odmawiał, jeśli tak to jest to wytłumaczenie, tyle tylko że mógł Ci to powiedzieć. Wszystko będzie dobrze, Leon to zawodowiec, pamiętaj! :)

Leon Rambo Zawodowiec <3

WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63294.77
ETH 2638.69
USDT 1.00
SBD 2.70