Co się stało z córką generała Sikorskiego? Tajemnica Zofii Leśniowskiej
Jedną z największych zagadek naszej historii to śmierć generała broni Władysława Sikorskiego, premiera Rzeczypospolitej Polskiej i Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych. Data 4 lipca 1943 roku, kiedy samolot B-24 Liberator spada 16 sekund po starcie z lotniska na Gibraltarze do morza to koniec pewnego rozdziału w naszej historii. Czy dzieje Polski potoczyłyby się inaczej, gdyby nie to feralne wydarzenie, wypadek, a może zamach? Alternatywna historia? Nie, ale odpowiedź na drugą część pytania zapewne chciałby poznać każdy z nas. Preludium do choć częściowej analizy i chęci odpowiedzi na to pytanie oraz zachęcenia was do pogrążenia się w mrokach historii będzie próbą rekonstrukcji losów córki generała w trakcie tego feralnego dnia jak i tuż po nim. To co na dzień dzisiejszy możemy wyczytać, dowiedzieć się z relacji świadków i usłyszeć z ust historyków i domniemywać na temat losów Zofii Leśniowskiej, daje nam ciekawy wstęp do próby odtworzenia ostatnich chwil z życia naczelnego wodza, jak i zadania trudnych i niewygodnych pytań. Wypadek, a może zamach, a jeżeli zamach to kim byli zamachowcy? Po co i dlaczego?
Zofia Leśniowska była córką generała Władysława Sikorskiego, który 28 września jeszcze przed ustaniem walk w Polsce przedostał się przez Rumunię do Francji z zamiarem tworzenia polskiej armii na uchodźstwie. Córce zlecił zaś organizację ruchu oporu w kraju, jednak wraz ze wzrastającą pozycją Sikorskiego wezwał ją do Francji, gdzie towarzyszyła mu jako sekretarka, tłumacz i doradca. Po klęsce Francji od listopada 1942 roku w Londynie pełniła funkcję komendantki Pomocniczej Służby Kobiet, ale tak naprawdę dzieliła obowiązki z ojcem, wyręczając go w wielu mniej lub bardziej ważnych sprawach. Była oczkiem w głowie generała Sikorskiego.
25 maja 1943 roku rozpoczęła ostatnią podróż ze swym ojcem na Bliski Wschód, gdzie naczelny wódz miał dokonać przeglądu polskich jednostek wojskowych, załagodzić stosunki z Andersem, uśmierzyć nastroje antyrządowe i według nieudokumentowanych źródeł nawiązać poufne kontakty z Sowietami. Choć próbowano ją przekonać i odwieść od tego niebezpiecznego wyjazdu, wszyscy ponoć spodziewali się zamachu na Sikorskiego, a sam Churchill nalegał o to by została w Londynie, nie usłuchała przestróg i wraz z ojcem ruszyła w drogę.
Po odbyciu podróży i zrealizowaniu zamierzonych celów, samolot Sikorskiego wylądował 3 lipca 1943 roku o godzinie 18:37 na Gibraltarze, skąd miał na drugi dzień odlecieć późnym wieczorem do Londynu. Tak się jednak nie stało. Tragiczny lot Liberator zakończył się szesnaście sekund po starcie w morzu 1200 jardów od punktu, w którym oderwał się od ziemi. Samolot utrzymywał się na powierzchni morza około 6 minut, po czym zanurzył się dziobem do dołu i spoczął na dnie do góry kołami, na głębokości trzydziestu stóp. Wszyscy pasażerowie zginęli wraz z załogą, uratował się tylko czeski pilot Eduard Prchal. To oficjalna wersja zdarzeń, z którą wielu historyków polemizuje, jednak o tym opowiem innym razem. Teraz chciałbym się skupić na naszej bohaterce, której ciała nie odnaleziono jak i zresztą kilku innych pasażerów oraz drugiego pilota. Według angielskiego raportu ciała te zaginęły uniesione silnymi prądami. Po latach porucznik William Bailey z ekipy brytyjskich nurków, która przeszukiwała wrak samolotu stwierdził, że samolot rozbił się w miejscu, gdzie nie było więcej jak dwadzieścia stóp wody, był lekki prąd, widoczność wspaniała, a z piaszczystego dna pozbierali wszystkie drobiazgi, nie napotkali żadnych trudności, wydostali kilka ciał z samolotu, niestety córki generał nie było. Jak to możliwe? Ciała wyławiane były w kolejnych dniach po katastrofie do 9 lipca. Czyżby przesąd rozpowszechniony wśród nurków, iż dotknięcie włosów topielicy przynosi nieszczęście miałby skutkować pominięciem wydobycia jej ciała? Jednakże nie tylko Zofii Leśniowskiej nie odnaleźli, zaginęło jeszcze kilka ciał. Rodzi się pytanie czy to prądy morskie zabrały ofiary katastrofy? Inni niezmordowani poszukiwacze prawdy zadają jeszcze inne pytania. Być może córka generała nigdy nie wsiadła do samolotu. Mogłoby się nam to wydawać absurdem, ale świadczy o tym historia bransoletki naszej bohaterki. Kilka dni po katastrofie Tadeusz Zażuliński, polski poseł w Kairze został zaproszony do hotelu Mena House, w którym przebywał wcześniej generał Sikorski z całą swoją ekipą. Tam oddano mu znalezioną przez służbę bransoletkę, włożoną pod dywan w jednym z pokoi. Zapamiętano, że podobną nosiła córka generała i zawiadomiono polskie poselstwo. Dziwny był jednak fakt, że odnaleziono ją w całkiem innym pokoju, niż zajmowała córka naczelnego wodza podczas wcześniejszej wizyty Polaków. Bransoletka z kości słoniowej ze złotą klamrą była bardzo charakterystyczna. Dawała się nałożyć na rękę po wcześniejszym namoczeniu jej w wodzie, a potem nie można już jej było ściągnąć, poza tym posiadała wygrawerowaną dedykację, ponieważ była prezentem od polskich oficerów dla córki generała. Tadeusz Zażuliński miał nie lada orzech do zgryzienia, wiedział że Zosia zginęła w katastrofie i widział tę bransoletkę na jej ręce 3 lipca przed odlotem z Kairu do Gibraltaru. Jak bransoletka z Gibraltaru mogła znaleźć się pod dywanem w pokoju hotelowym w Kairze? Na to pytanie należało znaleźć odpowiedź. Po przekazaniu tej historii wraz z bransoletką Tadeuszowi Romerowi, polskiemu ministrowi od spraw Wschodu razem zastanawiali się i rozważali możliwe do przyjęcia wersje zdarzeń w tej kwestii. Stawiali szereg kolejnych pytań, na które trudno było znaleźć rozsądne wyjaśnienia. Czy Zofia Leśniowska wsiadła do samolotu w Gibraltarze? Dziś wiemy, że nie ma żadnych źródeł potwierdzających ten fakt. W jaki sposób znalazła się w Kairze? Jedynym samolotem udającym się 4 lipca do Kairu był samolot radzieckiego ambasadora Iwana Majskiego. Sprzeczne są jednak informacje co do daty wylotu, według dokumentów Majski odleciał w południe 4 lipca, a według relacji Renalta Capesa, oficera z wieży kontroli lotów w Gibraltarze, lot radzieckiego ambasadora miał być odwołany zaraz po katastrofie Liberatora. Dlaczego są tak sprzeczne relacje w sprawie wylotu radzieckiego VIPa? To wszystko rodzi spekulacje, jakoby córka generała mogłaby się znaleźć się na pokładzie samolotu Majskiego, który odlatując do Moskwy miał miedzylądowanie w Kairze, a przetrzymywana w hotelowym pokoju Zosia zostawiła pod dywanem niezbity dowód znaku życia i krzyk rozpaczy. Oczywiście są to tylko poszlaki jakimi historycy i dziennikarze nas karmią. Sami ostrożnie musimy weryfikować fakty tym bardziej, że wiele z nich po dokładnej analizie możemy włożyć między bajki.
To nie koniec hipotetycznych losów naszej dzielnej bohaterki. Niedawno niezmordowany poszukiwacz prawdy historycznej Tadeusz Kisielewski sformułował podobne wnioski co do poprzednich. Docierając do sprawozdania jednego z ludzi Sikorskiego, które mówi, że Zosia nie wsiadła razem z ojcem do samolotu, ponieważ miała prowadzić dalsze rozmowy, które Sikorski rozpoczął z Iwanem Majskim na Gibraltarze. Wezwany przez Churchilla musiał wracać do Londynu, zaś rozmowy w jego imieniu miała prowadzić jego córka wraz z sekretarzem generała Sikorskiego Adamem Kułakowskim. Jednak po tragedii jaka wydarzyła się wieczorem na wodach Morza Śródziemnego, córka Sikorskiego zrozumiała co się stało. Brytyjczykom bojącym się reakcji i rozgłosu z jej strony, nie pozostało nic innego jak pozwolić uprowadzić ją Sowietom. Dalsze losy Zosi poznajemy z relacji cichociemnego Tadeusza Kobylińskiego, który otrzymał informację, że córka generała przetrzymywana jest w podmoskiewskiej willi. Wyruszył on z Polski z misją ratunkową w celu uwolnienia jej, ale poza tym, że komandosi rozpoznali Zosię nic więcej nie mogli zrobić. Możemy się tylko domyślać jakie plany mieli wobec niej Sowieci. Gdyby jednak przekonali ją, że zamachu dokonali Brytyjczycy i tym samym, co było raczej nie do pomyślenia, przeszła na ich stronę, odegrałaby ona znaczącą rolę w tworzeniu nowej Polski pod skrzydłami Stalina. Mimo wszystko tak się nie stało, córka naczelnego wodza nie zgodziła się na kolaborację z komunistami i tym samym wydała na siebie wyrok.
Nie odnalezione w gibraltarskich wodach ciało Zofii Leśniowskiej, znaleziona bransoletka w kairskim hotelu oraz relacje świadków, którzy widzieli ją w Moskwie to wszystko pozwala historyką snuć teorie, hipotezy, zadawać pytania i konstruować odpowiedzi. Katastrofa gibraltarska osnuta jest do dziś siecią kłamstw, tajemnic i niewyjaśnionych pytań, ale czy nie powinniśmy domagać się prawdy, a nie uzyskawszy odpowiedzi próbować sami na nie odpowiedzieć? Tajemnica Zosi to jeden z wielu sekretów tego tragicznego wydarzenia, które miało miejsce czwartego lipca 1943 roku i będzie dobrym wstępem do próby wyjaśnienia tego co się tam naprawdę wydarzyło.
Źródła:
Tadeusz Kisielewski "Zamach. Tropem zabójców generała Sikorskiego"
Tadeusz Kisielewski "Po zamachu: uprowadzenie córki generała Sikorskiego i śmierć adiutanta"
https://www.wprost.pl/historia/71300/Bransoletka-Zofii.html
Zdjęcia pochodzą z:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zofia_Le%C5%9Bniowska
https://ipn.gov.pl/strony-zewnetrzne/wystawy/general_wladyslaw_sikorski/galeria_html/pages/42.htm
http://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,22047651,4-lipca-w-historii-katastrofa-lotnicza-w-gibraltarze.html
Takie pytanie: czy siedzenia pasażerskie w Liberatorze posiadał pasy? Raczej wszystkie samoloty je posiadają, wiec ciała powinny być w fotelach a nie zniesione przez prąd, no chyba że po wodowaniu pasażerowie próbowali się wydostać z samolotu i je odpieli.
Pasami przypięty był tylko płk. Victor Cazalet członek parlamentu, osobisty łącznik Churchilla. Relację świadków mówią, że to były jego rutynowe czynności podczas startu. Jego ciało przypięte do wyrwanego fotela wydobyto 6 lipca. Sprzeczne relacje są natomiast do tego czy miał założoną kamizelkę i spadochron na sobie. Takich sprzeczności w zeznaniach świadków jest wiele, dlatego warto zadawać pytania i nie odpuszczać sprawy, a przede wszystkim pamiętać, ale o tym więcej już niedługo.