Spoilerowa recenzja “Thor: Ragnarok”

in #polish4 years ago

tornek xD.jpg

Witajcie, to mój ostatni archiwalny tekst, pomijąc te po angielsku. Ale nie zamierzam tłumaczyć wszystkich, bo w przypadku niektórych, musiałbym je pisać od nowa, a wolę się zająć czymś nowym. Od dzisiaj będę wrzucał już tylko świeże teksty/recenzje etc. ze swojego bloga. Mój warsztat i umiejętności pisarskie są już lepsze niż w 2017, w którym popełniłem tę nieco bełkotliwą recenzję.

Z tego, co widzę to newsy i polityczne posty cieszą się popularnością. Może wymyślę coś innego cyklicznego, ewentualnie wprowadzę pewną zmianę formuły w przypadku polityki. Mam pisać luźniej, czy odpuścić sobie nieco gówniarski ton i pisać o polityce w poważniejszy sposób? Chętnie posłucham Waszych sugestii. Poza tym, mam już część materiałów na jutrzejsze newsy, które wrzucę koło 16, 17 czasu polskiego.

Jest to chyba jedyny film Marvela, którego ostateczna ocena przychodzi mi z niemałym trudem. Prawdopodobnie dostałem coś, co zostało mi jedynie w poprzednich filmach tylko nadgryzione. Świetnie ujął to Ichabod (link do tego materiału dam na końcu tekstu) w jednym prostym zdaniu (pozwoliłem sobie nieco skrócić jego wypowiedź): "O ile GotG 1 i 2 lekko uchyliły drzwi, o tyle "Thor Ragnarok" otwiera ja na oścież wlatując z impetem na jednorożcu". Trudno mi się z tym nie zgodzić. O ile początek był lekko przeciągnięty, o tyle w pewnym momencie akcja zaczyna pędzić na złamanie karku. Jak w zajebiście dobrze narysowanym komiksie, gdzie mamy pokręconych bohaterów. Marvel bawi się odniesieniami do poprzednich filmów. Jednym słowem dostajemy "feedback" po tylu latach śledzenia MCU. Jest to prawdopodobnie jeden z najlepszych obrazów wchodzących w skład tego kinowego uniwersum

Fakt, rozróba jest mocno wtórna nawet dla mnie, fana rozpierduchy wszelakiej i projekcji siły na masową skalę. Na szczęście wiele scen, przede wszystkim tych z "Immigrant song" w tle, to wybornie wykonane i zmontowane teledyski. Show na wysokim poziomie z przewidywalnym, aczkolwiek znakomicie zagranym Villianem (definitywnie muszę obejrzeć więcej filmów z Cate Blanchett, ale o sukowato i genialnie zagranej Heli pomówię później), masą żartów. Taki typowy film Marvela, ale zrobiony z jajem i pomysłem. "Thor: Ragnarok", to produkt, którego spodziewałem się po pierwszych dwóch trailerach. Mimo pewnych drobnych wad oraz całej swojej "Marvelowatości" (pozdrawiam fanów Kinomaniaka), to jestem dość zadowolony.

Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że to kolejny, generyczny film Marvela. Faktycznie, był moment po seansie, że wahałem się nad finałową opinią o Ragnaroku. Ostatecznie mogę powiedzieć, że jedyną naprawdę doskwierającą mi wadą, jest konieczny element “Marvelowej rozpierduchy". Jasne, reżyser 3-ciego Thora bardzo dobrze bawi się tym tematem i dostarcza nam mnóstwo efektownych scen, ale odniosłem lekkie wrażenie (nic poważnego, a patrząc po opiniach znajomych mi ludzi, to jestem w tej opinii odosobniony), jakby Marvel wymusił część scen. Taka wiecie, klisza kliszy, coś co niestety widzimy w większości produkcji super-bohaterskich ostatnich lat. Jest tego jednak na tyle mało, że nie mogę zaliczyć tego jako poważniejsze potknięcie. Tym bardziej się nie czepiam, że jest tu mnóstwo scen rodem z "Doktora Strange'a", czyt. walk rodem z Doty, czy innego LoL'a. To był po prostu miód dla moich oczu.

Główne zalety filmu, to niesamowici bohaterowie (w końcu polubiłem Lokiego! Nie lubiłem skurczybyka od jego pierwszego występu w MCU) oraz fabuła, która pędzie wprost na złamanie karku. Wystarczy jedynie się przygotować i spokojnie rozsiąść w fotelu, bo im bliżej do końca pierwszego aktu, to tym szybciej pędzi akcja. Do tego "Thor: Ragnarok" kompletnie nie wstydzi się swojej komiksowego pochodzenia. Tak jak mówiłem powyżej, po seansie czułem się, jakbym właśnie obejrzał jakąś wzorcową ekranizację jakiegoś zwariowanego komiksu. Abstrakcyjni, dobrze dobrani bohaterowie z genialnymi liniami dialogowymi (szczególnie Valkiria, która przepiłaby nie jednego Rosjanina, jakiego znamy z YouTube, nawet nasz agent "0,7 zgłoś się" wymiękłby). Thor bez młotka jest fajniejszy, bardziej kojarzy mi się z Ssj2 przez te pioruny i sposób walki. Swoją drogą, ten przeszedł naprawdę fajną drogą, od syna, po faktycznego władcę Asgardu. Odinson (tak się teraz nazywa?) ma potencjał na ciekawą postać. Szef niewolników został zagrany z niesamowitym luzem i elegancją jednocześnie. Kolejny uroczy ekscentryk i lekki odrzutek, jakich pełno w Ragnaroku. Z kolei Bogini Śmierci to klasa sama w sobie. Cate Blanchett znakomicie zagrała “sukę”. Miała to po prostu wypisane w swoich oczach. Szaleństwo, chęć dominacji, no i ten charakterystyczny “błysk” w oku.

Oprawa muzyczna wyszła naprawdę dobrze i została dobrze wkomponowana w akcję filmu. Jeśli mam być szczery, nie czuję potrzeby pisać nic więcej.

Reasumując, co prawda ten obraz nie był wyjątkiem i w pewnym momencie przysnąłem na parę minut, ale poprzednich części przygód Thora nie skończyłem po dziś dzień mimo wielu prób. Zawsze więc to jakiś postęp! Propsuję pomysł, że kilka scen z trailerów została lekko “pozmieniana” w stosunku do oryginału (szczególnie zaskoczyło mnie oko, fajnie wypadła zmiana z młotkiem). Coś jak opening do DBS i recycling animacji w odcinkach, ale z kompletnie innym tłem. Jestem za, zawsze to pozostawia pewną tajemnicę do końca. Nie mogę się już doczekać na walkę z Thanosem, to będzie coś pięknego :).

Recenzja Ichaboda:

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 64512.68
ETH 2615.54
USDT 1.00
SBD 2.82