Opinia o "Gen Barefoot" / Moje zdanie o zrzuceniu bomby na Hiroshimę

in #polish4 years ago

oku.jpg

Na wstępie dodam, że nie jestem super biegły, jeśli chodzi o historię, ale 2 WŚ na Pacyfiku ogarniam w miarę nieźle. Jeżeli mimo to popełnię jakiegoś babol lub pozwolę sobie na zbyt duże uproszczenie, to przepraszam.

English version: https://hive.blog/english/@herosik/opinion-on-gen-barefoot-my-opinion-about-dropping-a-bomb-on-hiroshima

bg.jpg

Parę tygodni temu, obejrzałem po raz pierwszy w całości film "Gen Barefoot". Klasyk z 1983 roku od studia MadHouse. Być może zdarzyło Wam się kiedyś, że ujrzeliście w polecanych na YT "najciekawszy" fragment z tej produkcji, czyli moment zrzucenia bomby atomowej (czy tam plutonowej, często mi się myli z bombą zrzuconą na Nagasaki) na Japońskie miasto Hiroshima. Początek anime to szybkie i mocno ogólne podsumowanie, tudzież streszczenie wojny na Pacyfiku. Twórcy, podobnie jak np. Wojciech Smarzowski w filmie "Wołyń", nie oceniają postawy ani działań Japończyków i Amerykanów. Dają nam również do zrozumienia, że nie wszyscy Japończycy byli ślepo zapatrzeni w Cesarza-Boga. Pokazali po prostu fakty takimi, jakie są, bez zbędnych emocji lub pudrowania rzeczywistości. Faktyczną akcję obserwujemy z perspektywy młodego chłopca, Gena Nakaoka, który był jednym z mieszkańców Hiroshimy zanim ta została zrównana z ziemią. Obserwujemy miasto, rodzinę Gena, elementy z życia codziennego na kilka dni przed nieszczęsnym 6 sierpnia 1945. Tego dnia została mu powierzona misja zajęcia się rodziną w miejscu ojca. W takich okolicznościach, których nie życzylibyśmy najgorszemu wrogowi. Młody chłopiec stara się jak może, by sprostać ciężkim okolicznościom i zapewnić w miarę jak najlepsze warunki swojej rodzinie. Nie chcę za bardzo spoilerować, bo musiałbym przytaczać konkretne sceny. Generalnie wyobraźcie sobie jakieś dobrze Wam znane miasto (Wrocław, Gdańsk, Kraków... o tam, to by walnęło przez położenie geograficzne, Poznań, Łódź, Lublin etc.) w Polsce, przyłóżcie to do tamtych czasów, dodając do tego konsekwencje, o których napisałem poniżej. Nasze życiowe problemy są przy tym niczym.

bg1.jpg

O ile jestem w stanie wytłumaczyć sens samego ataku, o tyle eksplozja bomby nad ziemią była moim zdaniem niepotrzebnym bestialstwem. Spowodowało to tzw. "efekt nakładającej się fali". Jeżeli jakimś cudem ktoś przeżył pierwszą, to druga go często dobijała. Poza tym temperatura momentalnie wzrastała do gigantycznych rozmiarów, co skutkowało topieniem się skóry i wypadaniem gałek ocznych z oczodołów. Poza tym czarny deszcz (z radioaktywną wodą), duże skażenie środowiska, zatrucie sporej części żywności oraz wody. Film bardzo dobrze i niekiedy wyjątkowo boleśnie pokazuje konsekwencje wybuchu bomby na najróżniejsze sposoby (starałem się wczuć w rolę jednego z żołnierzy, którzy "ogarniali" miasto dzień po ataku). Studio zrobiło naprawdę dobrą robotę, nie widać aż tak bardzo tego, że ta produkcja ma 35 lat. Może poza paroma momentami, gdy przynajmniej ja odczułem w drobnym stopniu, że ten tytuł pochodzi z innej epoki. Lecz to jedynie kilka scen, naprawdę niewiele przy wielu naprawdę emocjonalnych i świetnie przedstawionych segmentach.

bg.png

Jeśli chodzi o sam sens ataku na Hiroshimę, to gdybym był Prezydentem USA lub naczelnym dowódcą wojsk (tak, wiem, Prezydent nim jest, ale wiecie - chodzi o "głównego generała", takiego najbardziej doświadczonego w armii), to nie wahałbym się podjąć takiej decyzji. Japońscy żołnierze i naukowcy wielokrotnie wykazywali się bestialstwem mordując i okaleczając nie tylko żołnierzy, ale i cywili, których często uważali za podludzi. Nie zrozumcie mnie źle, co prawda jestem mściwym człowiekiem i nie umiem skryć urazy, ale cywile rzadko kiedy są winni wojnie. Często to takie same ofiary, jak my. Jestem jednak w stanie zrozumieć ludzi, którzy się mszczą za zaznane krzywdy. Rozumiem też "moralnie słuszny odwet", o ile coś takiego w ogóle istnieje, a nie jest po prostu zwykłą wymówką (coś jak naloty dywanowe na Drezno albo Tokyo), za zadane obrażenia. Niestety, takie jest życie. Czasami mamy beznadziejny wybór - zło i jeszcze większe zło. Konsekwencje każdego z nich są tak samo przerażające, a wybór trzeba podjąć. Japończycy często byli gotowi się poświęcić w ostateczności, by zabić jak najwięcej ofiar kosztem własnego życia. Niemniej często brutalnie okaleczali żołnierzy wroga czyniąc z nich dożywotnich kaleków. Kto jest ciekaw, ten znajdzie wiele informacji w internecie, książkach lub prawdopodobnie nawet w filmach. Niektórzy Japończycy byli tak zdeterminowani i oddani swojemu Cesarzowi, że nie mogli się pogodzić z porażką i popełnić samobójstwo, gdy odnaleziono ich po latach w lesie i przekazano, że Japonia przegrała wojnę. Żeby Wam to lepiej uzmysłowić, wyobraźcie sobie sytuację, jak Cesarz przejeżdża przez wioskę z hutą żelaza. Spotyka tam zwykłego wieśniaka i każe mu wskoczyć do środka i umrzeć brutalną śmiercią. Ten się uśmiecha, kłania nisko i poczuciem wyższej misji daje nura do na spotkanie ze śmiercią. Potwierdził to mój przyjaciel, Hyrule <ludzie "ze sceny" mogą kojarzyć jego tłumaczenia anime>, który dość dobrze zna Japoński, ten kraj, mentalność Japończyków i ich kulturę. Co prawda my jako Polacy jesteśmy podobno do nich podobni (spotkałem się z taką opinią od Japończyków), ale pod wieloma względami są totalnie od nas inni. Przede wszystkim mają zupełnie inne podejście do śmierci, ale to temat na inny tekst. U dowódców to był w ogóle wyższy poziom kosmosu, bo ci byli gotów poświęcić nie tylko swoje życie, ale cały kraj wraz z mieszkańcami. Jak to powiedział jeden z nich - "poświęcenie Japonii będzie jak piękny kwiat, na który będą inni patrzeć", czy jakoś tak. Cytat prawdopodobnie (nie jestem na 100% pewny, widziałem kilka japońskich obrazów na ten temat, chciałem poznać ich punkt widzenia) pochodzi z filmu "Ore wa, kimi no tame ni koso shini ni iku" ("Kamikaze - Boski Wiatr"), bez problemu można go znaleźć na YouTube.

bg2.jpg

Szczerze polecam, tak jak zazwyczaj krytykuję Japońską kinematografię, tak ten film naprawdę lubię. Wraz z "Man behind the Sun" (o oddziale "731") dobrze ukazują... przepraszam, ale muszę to napisać, ich ówczesne popierdolenie i poczucie wyższości nad innymi. Znajome, prawda? “Role” Polaków, Żydów, Cyganów i innych narodów. “odegrali” Amerykanie, Chińczycy. Jeżeli nie wiecie, to Wam streszczę, czego się dopuszczali Japończycy. Brali bliźniaków, jednego szprycowali narkotykami, by miał wizje, że jest w krainie Jednorożców i go kroili, a drugiemu robili to samo, ale na żywca. Następnie wyciągali z nich wnętrzności i badali z zegarkami w dłoniach, ile ciało wytrzyma bez konkretnych organów i czy można je ponownie wsadzić bez konsekwencji dla ofiary (a jeśli nie, to sprawdzali inne możliwości na innych). Był też inny wariant z bliźniakami - również 1 był trzeźwy, a 2 "znajdował się w innym wymiarze" i szprycowano ich śmiertelnymi wirusami, które mordowały ich w okrutnych boleściach. Albo brali i wiązali niemalże nagich ludzi (nosili zazwyczaj jakąś tam szmatę jako koszulę i nieco większe bokserki) w wysokich górach, gdzie było sporo śniegu i co parę godzin bili ich drewnianymi pałkami, by sprawdzić, czy nadal czują ból. Matkom z kolei zabierano niemowlaki i wrzucano do śniegu, by tam zamarzły na śmierć. Jak sami więc widzicie, Japończycy niespecjalnie różnili się od Niemców z czasów II WŚ. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że byli jeszcze gorsi niż Naziści.

bg3.jpg

Amerykanie w związku z tym mieli wszystkie opcje na stole. Np. inwazję na wyspy wraz z Rosjanami, zagazowanie Japończyków i wytępienie ich bronią chemiczną, jak i biologiczną, dalsze naloty latającymi fortecami, które zniszczyły ponad 10% Tokyo i sukcesywnie bombardowały Japonię. Wybrali bombę atomową z kilku powodów. Musieli liczyć się z tym, że wraz z końcem wojny, zacznie się kolejna rywalizacja, ale tym razem z ZSRR, więc trzeba było zaprezentować nową broń (swoją drogą, Rosjanie i Niemcy również ją rozwijali, Amerykanie byli po prostu pierwsi) w efektownie destruktywny sposób, by mocno walnąć butem (co swoją drogą, w ogóle nie wzruszyło Stalina). Poza tym Japończycy nie chcieli się poddać (byli tak głupi, że zignorowali ostrzeżenia Amerykanów dotyczące drugiej bomby), więc trzeba im było "połamać kręgosłup", niczym Bane Batmanowi, by do nich dotarło, że nikt się z nimi nie będzie bawił i że nie są w pozycji do mówienia czegokolwiek poza: “tak, bezwarunkowo się poddajemy”. Warto jednak odnotować przy okazji również, że dzięki Hiroszimie i Nagasaki, to mamy względny pokój (w naszej części świata) po dziś dzień. Paradoksalnie, najstraszniejsza broń jaką znamy (dzisiejsze Satany od Putina, czy inne super-bomby Amerykanów to rozwinięte formy tamtego konceptu) przyczyniła się do pokoju w tej części świata. Nikt nie zdecyduje się na otwarty konflikt, jak przeciwnik ma atomice. Chyba, że to szaleniec, jak Kim z Korei, ale to temat na inną dyskusję.

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.15
JST 0.030
BTC 65269.02
ETH 2653.11
USDT 1.00
SBD 2.84