Wspomnienia z Frontu #24: Trolling we Lwowie
"Tylko we Lwowie" słyszał chyba każdy. A jak nie słyszał, to zawsze może sobie posłuchać. Jest pewien paradoks w tym, że piosenka ta powstała w 1939 roku, kiedy to Lwów straciliśmy bezpowrotnie, ale nie o tym...
W piosence są słowa:
Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we Lwowi!
Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu?
Tylko we Lwowi!
Okazuje się, że z tą pieśnią budząco-tulącą to nie żadna metafora czy fikcja literacka, choć chyba nie każdy jest z tego powodu szczęśliwy...
Taki obrazek utkwił mi w pamięci podczas ostatniej wizyty w tym mieście (z początku października Anno Domini 2018): Róg Krakowskiej i Ormiańskiej. Stoi skrzypaczka. Coś sobie gra. Jakiegoś Bacha lub Mozarta... Nagle słychać muzykę. Muzykę zupełnie nieklasyczną. A tak głośną, że skutecznie zagłusza skrzypaczkę. Co to się dzieje? - myślę sobie. Rozglądam się. Po chwili lokalizuję źródło dźwięków. To otwarte drzwi balkonowe na pierwszym piętrze. Ktoś chyba miał dość, że "pieśnią cię budzą i tulą do snu" i postanowił trochę "potrollować". I tu mógłby być koniec tej historii, ale najciekawsze jednak miało się dopiero wydarzyć...
Otóż skrzypaczka przerwała na chwilę grę. Nastawiła ucha. Po czym... zaczęła grać, to co leciało z góry. Improwizowała, ale szło jej całkiem dobrze. I tak z każdym kolejnym kawałkiem. Bo jak mówi ludowa mądrość internetów: kto trollingiem wojuje od trollingu ginie.