Wspomnienia z Frontu #22: Koszulka z BB
Był rok 2013. Od kilku miesięcy działała @fundacja, której jednym z założeń było finansowanie działalności bez sięgania do pieniędzy publicznych. Postawa raczej niespotykana w NGO. Trudno jednak być niezależnym, jeśli jest się uzależnionym od grantów. A jeśli nie dotacje, to... może koszulki? I to był jeden z pierwszych pomysłów.
Pracowałem wówczas jako grafik. W miarę szybko uporałem się ze wzorem. Nie był on przypadkowy. Przedstawiał generała Stanisława Bułaka-Bałachowicza - zapomnianego bohatera Polaków, Białorusinów i Estończyków, który stał się ikoną antykomunizmu. Punktem odniesienia była fotografia z 1919 roku. Potem były poszukiwania wykonawcy. Końcem października 100 koszulek w trzech kolorach (czarnym, niebieskim i zielonym) dotarło do siedziby FTMiW.
Jeszcze przed pojawieniem się t-shirtów fakt ten odnotowało białoruskie Euroradio określając Bułaka-Bałachowicza "białoruskim generałem". Informację tę sprostował w jednym ze swoich ostatnich programów (przed śmiercią) Grzegorz Miecugow: "To jest nasz żołnierz i tutaj wszelkie plotki musimy uciąć". Tak było.
Seria z Bułakiem-Bałachowiczem była pierwszą i prawdopodobnie ostatnią partią koszulek, które @fundacja fizycznie posiadała. Kolejne wzory były już rozprowadzane za pomocą platformy Cupsell.pl. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: pieniądze i logistyka.
Koszulki to nie jest łatwy biznes. Rynek "odzieży patriotycznej" jest przesycony. Jest kilka dużych firm, z czego najbardziej liczą się dwie. Aby z nimi konkurować należałoby nie tylko zatrudnić najlepszych grafików, ale również zainwestować spore środki, aby wypuścić różne wzory w różnych rozmiarach. Trzeba to gdzieś magazynować. Trzeba pakować i wysyłać. Nie wspominając o konieczności reklamy, bo towar, w który włożyło się pieniądze nie może leżeć. I choć teoretycznie własna produkcja przynosi największy zwrot, to jednak jest o wiele bardziej wymagająca niż wspomniany kapsel. Na Cupsell.pl wrzucamy tylko wzór, określam marżę i mam spokojną głowę. Kto inny przyjmuje zamówienia, produkuje (pojedyncze koszulki), wysyła i ewentualnie przyjmuje reklamacje. Co prawda nie ma metki ze znakiem DH, ale cóż - taka jest cena wygody. Wszystkiego mieć nie można.
Mój Młody mówi na nią "koszulka z panem" ;)