Wspomnienia z Frontu #20: Gotzlandia
Wszystko rozpoczęło się od Królestwa Talossy - mikronacji stworzonej przez czternastolatka Roberta Bena Madisona z Milwaukee w stanie Wisconsin, który w 1979 roku proklamował swój pokój jako niezależne terytorium. Przeczytałem o tym gdzieś w pierwszych miesiącach XXI wieku i od razu pomyślałem: a gdyby tak stworzyć własne państwo?
Jako, że w grach RPG zawsze byłem lawful potrzebowałem zatem solidnej legitymacji. Była nią legenda, że oto w nocy z 16 na 17 marca 2001 roku ukazał mi się anioł i polecił stworzyć państwo polskich Celtów (potomków Celtów, którzy kiedyś żyli na południu Polski). Mieszkałem wówczas w Goczałkowicach, więc państwo nazwałem Gotzlandia. Początkowo obejmowało ono obszar gminy. Z czasem jednak zrezygnowałem ze stałego terytorium. Obowiązywała natomiast doktryna mówiąca, że Gotzlandia jest tam, gdzie jej obywatele. A stolica - Wallaceburg - jest tam gdzie przebywa władca, czyli ja - Wielki Książę. Bo na początku było to Wielkie Księstwo. Potem, przez moment, Królestwo. A potem Księstwo. Zmiany były powodowane na przemian: magalomanią i realizmem. Cóż, trzeba mieć na uwadze fakt, że w 2001 roku byłem tylko zaledwie kilka lat starszy od Roberta Bena Madisona proklamującego Talossę, a koncept - jako wynik spontanicznej decyzji - nie był spójny. W późniejszych latach najbardziej szkodziła sprawie nazwa państwa, bo Gotzlandia, w oderwaniu od Goczałkowic nie miała większego uzasadnienia. Przez moment był pomysł, by przekształcić się w państwo Gotów i przyjąć język gocki. Ale nic z tego nie wyszło. Nic z resztą dziwnego.
Z perspektywy czasu Księstwo Gotzlandii oceniam jako jeden z najbardziej niepoważnych projektów mojego życia, któremu poświęciłem kilka lat i nieco pieniędzy, bo na początku XXI wieku stałe łącze to był luksus i administrowaniem państwem zajmowałem się głównie w kawiarenkach internetowych. Przynajmniej raz w roku wprowadzałem stan wojenny i pisałem na nowo konstytucję. Zawsze bowiem dążyłem do tego, aby państwo osadzone było na jasnych i prostych zasadach. Niestety nie były one zbyt trwałe. Koncepcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Ostatnim stadium było świeckie państwo zakonne na wzór Zakonu Maltańskiego, który jest podmiotem prawa międzynarodowego. Jego trzonem było Bractwo Rycerzy Świętej Joanny z Arku. Forma ta przetrwała najdłużej, bo od 2005 do 2007 roku, kiedy to Państwo Gotzkie przestało istnieć. 2 maja, w drugą rocznicę ogłoszenia ostatniej konstytucji, podpisałem dekret konstytucyjny o likwidacji Bractwa i Państwa Rycerzy Świętej Joanny z Arku. Na mocy artykułu 4 zachowałem prawo do tronu, ale nie sądzę, bym kiedykolwiek z niego skorzystał. Gotzlandia była niespójna, a tego nie znoszę. Nie wykluczone jednak, że na jej gruzach powstanie kiedyś coś nowego. Kto wie...
A co pozostało po Gotzlandii? W Internecie niewiele. Strony z darmowym hostingiem zostały usunięte. Jest kilka śladów w innych miejscach. Na przykład na Axis History Forum, gdzie w 2004 roku jacyś ludzie z Kanady pochylali się nad kwestią polskich Celtów. Allen pisał:
Descendants of the Celts to this day still populate areas that were once part of Germany, but what is today southern Poland (Gotzland).
Pozostało sporo wspomnień po LARPach. Gry ogranizowane na początku XXI wieku przez Księstwo wychowały graczy, którzy dziś sporo znaczą w środowisku larpowym. Mało kto wie, że ich przygoda rozpoczęła się w Protektoracie Nadornu - terytorium na granicy Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego, nad którym Księstwo Gotzlanii sprawowało opiekę.
Przede wszystkim jednak pozostała kultura - gotzkie piosenki, gotzka kuchnia. Do dziś żyją osoby, które jedzą ziemniaki po gotzku, jjajar czy sabbara. Sam język, mimo iż nigdy nie rozwinął się do poziomu umożliwiającego zaawansowaną komunikację, to pozwolił jednak napisać kilku utworów. Np. takich jak ten:
Talu dainu aak uriaan
aien elua nuarua lande
hallanai ilgui raspori
heredennanel jaa bardel.
Elduren eal ninmar duana
joornu laik rohhan lentue
itanai jja in auda
meitene meilan aiun saulue.
ziemniaki po gotzku bardzo dobra rzecz :)