Tokeny na pandemię

Wiele wskazuje, że przyszedł kryzys. Dość nieoczekiwanie. Bo choć ogłaszany był już od jakiegoś czasu, to jednak nikt nie spodziewał się go w takich okolicznościach. Trudno było przewidzieć pandemię, która nie tylko wprowadziła popłoch na rynkach, ale wykosiła branżę turystyczną i rozrywkową. Szczerze mówiąc, mocno współczuję wszystkim tym, którzy musieli zamknąć swoje biznesy. Zwłaszcza w Krakowie, gdzie czynsz często jest kosmiczny. Często jednak kryzys staje się impulsem do wdrażania nowych rozwiązań. Tak mogłoby być i teraz.

Trafiłem wczoraj na zrzutkę. Zamknięta kawiarnia zbiera na przetrwanie. I niestety obawiam się, że nie jest to odosobniony przypadek...

O prowadzeniu lokalu, który musi być zamknięty trochę zresztą wiem. Dla Królestwa Bez Kresu kryzys zaczął się rok temu. Straciliśmy miejsce w Rzeszowie. Nowe w Krakowie wymagało remontu. Prace trwają do dziś. 9 miesięcy udało się przetrwać tylko dzięki pomocy dobrych ludzi. Na szczęście odwdzięczyć się możemy nie tylko dobrym słowem. Każdy wspierający otrzymuje bowiem rycary, które w działającym lokalu będzie mógł wymienić na herbatę, kawę albo wynajęcie jakieś sali pod prywatę. Możliwości będzie dość dużo.

Do czego jednak zmierzam? Uważam, że własne tokeny byłyby dobrym rozwiązaniem dla lokali, które obecnie są nad przepaścią. Ludzie kupując je teraz otrzymywali by możliwość zapłacenia nimi za towary i usługi po kwarantannie. Z pewnością jest to bardziej przyciągające niż zrzutka bez nagród. Jedynym problemem wydaje się być tylko jakoś lekkostrawna adaptacja tej technologii. Niestety dla większości społeczeństwa blockchain to wciąż czarna magia...